+1
hiszpan 29 lipca 2025 15:50
Image

Z daleka już widać gardziel tego wielkiego wodospadu

Image

I fotki z najbliższego pomostu. Garganta del Diablo! :

Image

Image

Image

Image

Image

Image

Po drodze przepiękne modrowronki pluszogłowe

Image

Po powrocie kolejką ruszamy na drugi poziom – trasę niebieską. Biegnie ona nad krawędzią wyższych wodospadów. Zrobiłem mnóstwo zdjęć i nie da się pokazać tego ogromu i piękna – musicie przyjechać tu sami ?

Image

Image

Image

Image

Image

Image

Image

Image

Przed wejściem na ostatnią, żółtą pętlę idziemy na kawkę i coś na ząb w postaci lokalnych empanad, narodowej przekąski Argentyny:

Image

Poziom trzeci czyli ścieżka dolna pozwala na objęcie wzrokiem całego ogromu tych wodospadów.

Image

Image

Wrażenie jest potężne

Image

Image

Image

Niestety pomost, którym kiedyś można było dojść pod jeden z wodospadów i zostać zmoczonym jest trwale zamknięty ☹ (ale 10 lat temu tam byłem).
Na rzece obserwujemy łodzie. Zakładam, że głównie pływają z brazylijskiej strony:

Image

Image

Na lewo Brazylia, na prawo Argentyna

Image

Każdy zakręt na ścieżce to nowe, wspaniałe widoki. Jeszcze kolorytu dodaje ta tęcza

Image

Są też mniejsze wodospady, też ładne

Image

Wszędzie biega mnóstwo coati. Ludzie je głaskają i karmią pomimo wielkich tablic ostrzegawczych. Miejscami są ich całe stada:

Image

Image

Nie sposób nie zauważyć kolorowych motyli, które też są wizytówką wodospadów Iguazu. Wołają na nie Julia

Image

Image

Co chwilę widać też małpy – kapucynki

Image

Image

Jest też kleszczojad

Image

Ufff… schodzi nam prawie 4 godziny chodzenia i nabijania kilometrów. Zobaczyliśmy chyba wszystko i rodzinka ma przesyt Iguazu na maksa. Plan na część brazylijską został skasowany i przeniesiony na kiedyś zwłaszcza, że jutro ma lać jak z cebra. Będzie plan B czyli wyskok na jeden dzień do Paragwaju.
A tymczasem piszę do Matiasa, żeby nas odebrał i zawiózł do centrum Puerto Iguazu a konkretnie do punktu, gdzie widać wszystkie trzy państwa: Argentynę, Brazylię i Paragwaj – Hito Tres Fronteras:

Image

Image

Widać stąd drugi most z Brazylii do Paragwaju, który stoi gotowy od wielu lat ale jest nieczynny bo nie zbudowano na czas dróg dojazdowych :D hehe, skąd my to znamy? Na lewo Argentyna, na prawo Brazylia a na wprost Paragwaj.

Image

Wracamy piechotką do centrum Puerto Iguazu podziwiając murale

Image

Centrum miasta to uliczki z knajpkami i sklepy z pamiątkami. Niestety co druga knajpa zamknięta na cztery spusty :/ Dowiedziałem się, że po covidzie była rzeź prywatnych biznesów i nie wszyscy się podnieśli. No i sytuacja gospodarcza Argentyny daleka jest do ideału…

Image

Image

Namierzamy naszą restaurację Fuego de Tizon z parrilla czyli z grillem i zamawiamy pięć wielkich steków! Uwaga – stek w argentyńskiej karcie nazywa się „Bife de chorizo”

Image

Stek z chimichuri i malbeckiem śnił mi się po nocach przed tą wyprawą …. :D

Image

Wspaniale udany kolejny dzień! Idziemy spać zmęczeni na maksa – jutro Paragwaj.

Stay tuned...Pogoda pogarsza się w nocy. Przychodzi burza i walą pioruny. Rano ciągle leje jak z cebra.

Parę dni wcześniej znalazłem samochód z kierowcą, który odbierze nas z naszego hotelu w Puerto Iguazu, zawiezie nas z powrotem do Brazylii, pod nasz nowy hotel w Foz de Iguacu (tam tylko zostawimy bagaże) i przekroczymy kolejną granicę z Paragwajem. Tam cały dzień i wieczorem powrót do Foz de Iguazu na jeden nocleg. Wszystko to jednym samochodem z kierowcą do dyspozycji. W planie trzykrotne przekraczanie granicy – ale zapowiada się jazda!
I punktualnie o 8 rano, pod nasz hotel w Argentynie zajeżdża Nicolas, bardzo młody chłopak, który zadziwiająco dobrze mówi po angielsku.

Pakujemy się w piątkę z bagażami do jego vana i jedziemy na granicę. Całe Puerto Iguazu jest zakorkowane przez sznur samochodów do granicy brazylijskiej. Wygląda to słabo ale Nicolas jedzie jakimś objazdem i tłumaczy nam, że są dwie ścieżki na granicy – dla Argentyńczyków, którzy udają się masowo na zakupy do Paragwaju oraz ścieżka turystyczna. I tak schodzi nam ponad godzina na znacznie krótszej kolejce turystycznej.
Nicolas jest pół Brazylijczykiem i pół Argentyńczykiem. Aktualnie mieszka u matki niedaleko Puerto Iguazu ale ostatnie 5 lat spędził w Foz w Brazylii z czego 2 na służbie wojskowej. Teraz pracuje dorywczo jako kierowca dla turystów pomiędzy trzema państwami. Mówi, że tą granicę przekracza prawie codziennie po 2 -3 razy.

Jesteśmy z powrotem w Brazylii w Foz, zostawiamy graty w hotelu i jemy śniadanko w knajpce obok. Jest 10 rano i wsiadamy do Nicolasa ponownie aby ruszyć w kierunku granicy paragwajskiej. Umówiłem się z jego szefem Hugo, że podjedziemy zobaczyć wodospad Saltos Monday, Elektrownię i tamę Itaipu (od strony paragwajskiej ponoć wycieczki są za darmo), Muzeum Tierra Guarani, katedrę San Blas i jakiś szoping na koniec. Brzmi rozsądnie a zważywszy, że od rana leje jak z cebra to zwiedzanie w samochodzie nam odpowiada.

Schody zaczynają się, jak podjeżdżamy w okolice wjazdu na trasę na most graniczny. Wszystkie drogi dojazdowe są zakorkowane na maksa. Nikolas dzwoni do Hugo aby się skonsultować i opowiada nam, że czas oczekiwania wynosi dziś ….. pomiędzy 3 a 4 godziny!! Szok! – Oczywiście większość samochodów ma argentyńskie rejestracje, teraz ze względu na sytuację gospodarczą w Argentynie, każdy kto może jedzie na jeden dzień do Paragwaju na zakupy i sprzedaje to potem w Argentynie z dobrą przebitką – opowiada Nicolas. Ma zapłacone za cały dzień więc ze stoickim spokojem stoimy na końcu kolejki. No ale nam to kompletnie nie pasuje, pytam go o możliwość przejścia piechotą do Paragwaju. Po konsultacji z Hugo robimy nowy plan: przejdziemy most piechotą z Nicolasem, wynajmiemy taksówkę-vana w Ciudad del Este i pojedziemy zobaczyć Saltos Monday i katedrę. Wrócimy na piechotę do Brazylii i Nicolas zawiezie nas nad Itapu po stronie brazylijskiej. Brzmi dobrze więc wyjeżdżamy z korka i Nicolas parkuje blisko wejścia na most po stronie brazylijskiej.

Image

Dalej pada ale już nam wszystko jedno – wchodzimy na most graniczny. Korek jak widać ciągnie się po horyzont ale pieszych jest bardzo mało

Image

Idziemy wąskim chodnikiem prawą stroną mostu

Image

Po drodze widok na rzekę Paranę

Image

Nicolas prowadzi, zapytałem go o kontrolę graniczną – machną ręką – Wchodzimy na parę godzin tylko, nic nie trzeba robić – zapewnia nas.
No i takim to sposobem dostajemy się do Paragwaju

Image

Przy kontroli granicznej paragwajskiej gość tylko macha nam aby przechodzić dalej

Image

Jest nas szóstka z Nicolasem, więc bierzemy większą taksę-vana. Dogaduję mój okrojony plan i za nas wszystkich taksiarz bierze 300 reali brazylijskich. To jego preferowana waluta a ja mam gotówkę.
Przejeżdżamy przez całe Ciudad del Este, po drodze centra handlowe i kasyna:

Image

Wodospad Saltos Monday znajduje się za miastem około 15 kilometrów od mostu. Jest na rzece Monday, która wpada zaraz do Parany stąd jego nazwa.
Oczywiście dla obcokrajowców ceny są zabójcze (jak na tani Paragwaj) i w dolarach. 12 dolarów wejście plus 4 dolary za windę, którą da się zjechać na dół do podstawy wodospadu. Przeczytałem, że warto więc płacimy. Co ciekawe Nicolas nie czeka z taksówkarzem tylko decyduje się pójść z nami i płaci za siebie też pełną kwotę. – Nigdy tu nie byłem a dużo słyszałem o tym miejscu – odpowiada z uśmiechem.
Oczywiście nic nie może się równać z wodospadami Iguazu ale Saltos Monday też ma swój urok. Chwilowo nie pada więc mamy przyjemny spacer.


Dodaj Komentarz

Komentarze (16)

grzalka 30 lipca 2025 08:42 Odpowiedz
Czekam z niecierpliwością ?
grzalka 30 lipca 2025 08:44 Odpowiedz
Czekam z niecierpliwością
barbal10 30 lipca 2025 23:08 Odpowiedz
Zaczyna się ciekawie. Czekam na dalszy ciąg.
legion1 31 lipca 2025 12:08 Odpowiedz
Jak zawsze zapowiada się mega relacja ;)
cart 31 lipca 2025 17:08 Odpowiedz
Wow, zupełnie nie znałem tego miejsca. Potrójny like i ląduje na liście życzeń!
sko1czek 31 lipca 2025 23:08 Odpowiedz
@hiszpan Jestem zachwycony miejscem, wspaniała relacja, przepiękne zdjęcia. Słyszałem opowieść o cudnym Pantanalu paragwajskim, który jest dziki, trudno dostępny, bez infrastruktury turystycznej. Koleżanka popłynęła rzeką w głąb na tydzień, w towarzystwie naukowców. Twoja wycieczka wydaje się rzeczywiście przystępna i prostsza do zorganizowania. W Amazonii, w Manaus, na Amazonce byliśmy tuż przed pandemią. Już wiem, gdzie chcę dotrzeć podczas kolejnej wycieczki do Am. Południowej.
kasica88 1 sierpnia 2025 17:08 Odpowiedz
Wspaniałe kapibary i cała reszta! Byłam już 2 razy w Amazonii i chyba pora zaplanować 3cią wizytację...Czekam na c.d. :)
sudoku 1 sierpnia 2025 17:08 Odpowiedz
cart napisał:Wow, zupełnie nie znałem tego miejsca. Potrójny like i ląduje na liście życzeń!Ja znałem i nawet się już przymierzałem do wyjazdu, ale się pozmieniało i kompletnie zapomniałem.A teraz takie przypomnienie z grubej rury.
sudoku 2 sierpnia 2025 17:08 Odpowiedz
@hiszpan Czyli o ile dobrze przeczytałem, to ogarnęliście Pantanal w 3 dni? Wystarczyło, czy masz niedosyt, że za krótko?
hiszpan 2 sierpnia 2025 23:08 Odpowiedz
@sudoku - samolot do Cuiaby był o 9 rano z GRU a powrotny z Cuiaby z 17 czwartego dnia. Trzeba założyć sporo na logistykę i przejazdy. Ale myślę, że zobaczyliśmy wszystko co chcieliśmy i było to wystarczające. Można tam albo na łódkę, albo takim odkrytym pickupem lub vanem w zorganizowany sposób i krótkie spacerki samemu. Z samej Transpantanerii to za dużo się nie zobaczy.
limapur 3 sierpnia 2025 17:08 Odpowiedz
Super relacja, swietne zdjecia - czym robione? Orientowales sie w jakich cenach safari wychodzi z Cuiaby moze? Wiem ze pisales ze drogo, tylko co to znaczy? Na takie ceny jak w np Tanzanii nie ma co liczyc? :) W listopadzie bede w Brazylii i mnie chyba natchnela ta relacja, a nie bralem raczej safari wczesniej pod uwage.
hiszpan 3 sierpnia 2025 23:08 Odpowiedz
Jedno z biur z Cuiaby dało ofertę w stylu: 4500BRL od osoby za pakiet 4 dniowy z transportem z lotniska do pousady w Pantanalu. Cena przy 9 osobach wiec dla mniejszej liczby chętnych może być drożej. Zdecydowanie to ceny zaporowe. Jak pisałem, zrobiłem to zdecydowanie taniej wynajmując samochód, dogadując noclegi bezpośrednio i kupując na miejscu atrakcje (łódki, nocne zwiedzanie ). Nic innego w tym pakiecie też nie ma.
aglaia 4 sierpnia 2025 17:08 Odpowiedz
Świetna i inspirująca relacja...
qba85 5 sierpnia 2025 05:08 Odpowiedz
hiszpan napisał:Co więcej sporo ludzi i dzieciaków kąpie się w rzece przy pomoście! Ciekawe to rozgraniczenie na ludzi i dzieciaki... czy rodzina wie? :mrgreen:
zfr 5 sierpnia 2025 23:08 Odpowiedz
Byłem w Juma Lake w listopadzie 24. Różnica w poziomie wody jest niesamowita. Kąpiel możliwa była tylko na środku jeziora, przy pomoście zdecydowanie odradzano pływanie. Dużo delfinów. Mniej niż w kolumbijskim Puerto Narino, ale również często były widoczne..
barbal10 14 sierpnia 2025 23:08 Odpowiedz
Super relacja. Serdeczne dzięki.