Z daleka już widać gardziel tego wielkiego wodospadu
I fotki z najbliższego pomostu. Garganta del Diablo! :
Po drodze przepiękne modrowronki pluszogłowe
Po powrocie kolejką ruszamy na drugi poziom – trasę niebieską. Biegnie ona nad krawędzią wyższych wodospadów. Zrobiłem mnóstwo zdjęć i nie da się pokazać tego ogromu i piękna – musicie przyjechać tu sami ?
Przed wejściem na ostatnią, żółtą pętlę idziemy na kawkę i coś na ząb w postaci lokalnych empanad, narodowej przekąski Argentyny:
Poziom trzeci czyli ścieżka dolna pozwala na objęcie wzrokiem całego ogromu tych wodospadów.
Wrażenie jest potężne
Niestety pomost, którym kiedyś można było dojść pod jeden z wodospadów i zostać zmoczonym jest trwale zamknięty ☹ (ale 10 lat temu tam byłem). Na rzece obserwujemy łodzie. Zakładam, że głównie pływają z brazylijskiej strony:
Na lewo Brazylia, na prawo Argentyna
Każdy zakręt na ścieżce to nowe, wspaniałe widoki. Jeszcze kolorytu dodaje ta tęcza
Są też mniejsze wodospady, też ładne
Wszędzie biega mnóstwo coati. Ludzie je głaskają i karmią pomimo wielkich tablic ostrzegawczych. Miejscami są ich całe stada:
Nie sposób nie zauważyć kolorowych motyli, które też są wizytówką wodospadów Iguazu. Wołają na nie Julia
Co chwilę widać też małpy – kapucynki
Jest też kleszczojad
Ufff… schodzi nam prawie 4 godziny chodzenia i nabijania kilometrów. Zobaczyliśmy chyba wszystko i rodzinka ma przesyt Iguazu na maksa. Plan na część brazylijską został skasowany i przeniesiony na kiedyś zwłaszcza, że jutro ma lać jak z cebra. Będzie plan B czyli wyskok na jeden dzień do Paragwaju. A tymczasem piszę do Matiasa, żeby nas odebrał i zawiózł do centrum Puerto Iguazu a konkretnie do punktu, gdzie widać wszystkie trzy państwa: Argentynę, Brazylię i Paragwaj – Hito Tres Fronteras:
Widać stąd drugi most z Brazylii do Paragwaju, który stoi gotowy od wielu lat ale jest nieczynny bo nie zbudowano na czas dróg dojazdowych
:D hehe, skąd my to znamy? Na lewo Argentyna, na prawo Brazylia a na wprost Paragwaj.
Wracamy piechotką do centrum Puerto Iguazu podziwiając murale
Centrum miasta to uliczki z knajpkami i sklepy z pamiątkami. Niestety co druga knajpa zamknięta na cztery spusty :/ Dowiedziałem się, że po covidzie była rzeź prywatnych biznesów i nie wszyscy się podnieśli. No i sytuacja gospodarcza Argentyny daleka jest do ideału…
Namierzamy naszą restaurację Fuego de Tizon z parrilla czyli z grillem i zamawiamy pięć wielkich steków! Uwaga – stek w argentyńskiej karcie nazywa się „Bife de chorizo”
Stek z chimichuri i malbeckiem śnił mi się po nocach przed tą wyprawą ….
:D
Wspaniale udany kolejny dzień! Idziemy spać zmęczeni na maksa – jutro Paragwaj.
Stay tuned...Pogoda pogarsza się w nocy. Przychodzi burza i walą pioruny. Rano ciągle leje jak z cebra.
Parę dni wcześniej znalazłem samochód z kierowcą, który odbierze nas z naszego hotelu w Puerto Iguazu, zawiezie nas z powrotem do Brazylii, pod nasz nowy hotel w Foz de Iguacu (tam tylko zostawimy bagaże) i przekroczymy kolejną granicę z Paragwajem. Tam cały dzień i wieczorem powrót do Foz de Iguazu na jeden nocleg. Wszystko to jednym samochodem z kierowcą do dyspozycji. W planie trzykrotne przekraczanie granicy – ale zapowiada się jazda! I punktualnie o 8 rano, pod nasz hotel w Argentynie zajeżdża Nicolas, bardzo młody chłopak, który zadziwiająco dobrze mówi po angielsku.
Pakujemy się w piątkę z bagażami do jego vana i jedziemy na granicę. Całe Puerto Iguazu jest zakorkowane przez sznur samochodów do granicy brazylijskiej. Wygląda to słabo ale Nicolas jedzie jakimś objazdem i tłumaczy nam, że są dwie ścieżki na granicy – dla Argentyńczyków, którzy udają się masowo na zakupy do Paragwaju oraz ścieżka turystyczna. I tak schodzi nam ponad godzina na znacznie krótszej kolejce turystycznej. Nicolas jest pół Brazylijczykiem i pół Argentyńczykiem. Aktualnie mieszka u matki niedaleko Puerto Iguazu ale ostatnie 5 lat spędził w Foz w Brazylii z czego 2 na służbie wojskowej. Teraz pracuje dorywczo jako kierowca dla turystów pomiędzy trzema państwami. Mówi, że tą granicę przekracza prawie codziennie po 2 -3 razy.
Jesteśmy z powrotem w Brazylii w Foz, zostawiamy graty w hotelu i jemy śniadanko w knajpce obok. Jest 10 rano i wsiadamy do Nicolasa ponownie aby ruszyć w kierunku granicy paragwajskiej. Umówiłem się z jego szefem Hugo, że podjedziemy zobaczyć wodospad Saltos Monday, Elektrownię i tamę Itaipu (od strony paragwajskiej ponoć wycieczki są za darmo), Muzeum Tierra Guarani, katedrę San Blas i jakiś szoping na koniec. Brzmi rozsądnie a zważywszy, że od rana leje jak z cebra to zwiedzanie w samochodzie nam odpowiada.
Schody zaczynają się, jak podjeżdżamy w okolice wjazdu na trasę na most graniczny. Wszystkie drogi dojazdowe są zakorkowane na maksa. Nikolas dzwoni do Hugo aby się skonsultować i opowiada nam, że czas oczekiwania wynosi dziś ….. pomiędzy 3 a 4 godziny!! Szok! – Oczywiście większość samochodów ma argentyńskie rejestracje, teraz ze względu na sytuację gospodarczą w Argentynie, każdy kto może jedzie na jeden dzień do Paragwaju na zakupy i sprzedaje to potem w Argentynie z dobrą przebitką – opowiada Nicolas. Ma zapłacone za cały dzień więc ze stoickim spokojem stoimy na końcu kolejki. No ale nam to kompletnie nie pasuje, pytam go o możliwość przejścia piechotą do Paragwaju. Po konsultacji z Hugo robimy nowy plan: przejdziemy most piechotą z Nicolasem, wynajmiemy taksówkę-vana w Ciudad del Este i pojedziemy zobaczyć Saltos Monday i katedrę. Wrócimy na piechotę do Brazylii i Nicolas zawiezie nas nad Itapu po stronie brazylijskiej. Brzmi dobrze więc wyjeżdżamy z korka i Nicolas parkuje blisko wejścia na most po stronie brazylijskiej.
Dalej pada ale już nam wszystko jedno – wchodzimy na most graniczny. Korek jak widać ciągnie się po horyzont ale pieszych jest bardzo mało
Idziemy wąskim chodnikiem prawą stroną mostu
Po drodze widok na rzekę Paranę
Nicolas prowadzi, zapytałem go o kontrolę graniczną – machną ręką – Wchodzimy na parę godzin tylko, nic nie trzeba robić – zapewnia nas. No i takim to sposobem dostajemy się do Paragwaju
Przy kontroli granicznej paragwajskiej gość tylko macha nam aby przechodzić dalej
Jest nas szóstka z Nicolasem, więc bierzemy większą taksę-vana. Dogaduję mój okrojony plan i za nas wszystkich taksiarz bierze 300 reali brazylijskich. To jego preferowana waluta a ja mam gotówkę. Przejeżdżamy przez całe Ciudad del Este, po drodze centra handlowe i kasyna:
Wodospad Saltos Monday znajduje się za miastem około 15 kilometrów od mostu. Jest na rzece Monday, która wpada zaraz do Parany stąd jego nazwa. Oczywiście dla obcokrajowców ceny są zabójcze (jak na tani Paragwaj) i w dolarach. 12 dolarów wejście plus 4 dolary za windę, którą da się zjechać na dół do podstawy wodospadu. Przeczytałem, że warto więc płacimy. Co ciekawe Nicolas nie czeka z taksówkarzem tylko decyduje się pójść z nami i płaci za siebie też pełną kwotę. – Nigdy tu nie byłem a dużo słyszałem o tym miejscu – odpowiada z uśmiechem. Oczywiście nic nie może się równać z wodospadami Iguazu ale Saltos Monday też ma swój urok. Chwilowo nie pada więc mamy przyjemny spacer.
@hiszpan Jestem zachwycony miejscem, wspaniała relacja, przepiękne zdjęcia. Słyszałem opowieść o cudnym Pantanalu paragwajskim, który jest dziki, trudno dostępny, bez infrastruktury turystycznej. Koleżanka popłynęła rzeką w głąb na tydzień, w towarzystwie naukowców. Twoja wycieczka wydaje się rzeczywiście przystępna i prostsza do zorganizowania. W Amazonii, w Manaus, na Amazonce byliśmy tuż przed pandemią. Już wiem, gdzie chcę dotrzeć podczas kolejnej wycieczki do Am. Południowej.
cart napisał:Wow, zupełnie nie znałem tego miejsca. Potrójny like i ląduje na liście życzeń!Ja znałem i nawet się już przymierzałem do wyjazdu, ale się pozmieniało i kompletnie zapomniałem.A teraz takie przypomnienie z grubej rury.
@sudoku - samolot do Cuiaby był o 9 rano z GRU a powrotny z Cuiaby z 17 czwartego dnia. Trzeba założyć sporo na logistykę i przejazdy. Ale myślę, że zobaczyliśmy wszystko co chcieliśmy i było to wystarczające. Można tam albo na łódkę, albo takim odkrytym pickupem lub vanem w zorganizowany sposób i krótkie spacerki samemu. Z samej Transpantanerii to za dużo się nie zobaczy.
Super relacja, swietne zdjecia - czym robione? Orientowales sie w jakich cenach safari wychodzi z Cuiaby moze? Wiem ze pisales ze drogo, tylko co to znaczy? Na takie ceny jak w np Tanzanii nie ma co liczyc?
:) W listopadzie bede w Brazylii i mnie chyba natchnela ta relacja, a nie bralem raczej safari wczesniej pod uwage.
Jedno z biur z Cuiaby dało ofertę w stylu: 4500BRL od osoby za pakiet 4 dniowy z transportem z lotniska do pousady w Pantanalu. Cena przy 9 osobach wiec dla mniejszej liczby chętnych może być drożej. Zdecydowanie to ceny zaporowe. Jak pisałem, zrobiłem to zdecydowanie taniej wynajmując samochód, dogadując noclegi bezpośrednio i kupując na miejscu atrakcje (łódki, nocne zwiedzanie ). Nic innego w tym pakiecie też nie ma.
hiszpan napisał:Co więcej sporo ludzi i dzieciaków kąpie się w rzece przy pomoście! Ciekawe to rozgraniczenie na ludzi i dzieciaki... czy rodzina wie?
:mrgreen:
Byłem w Juma Lake w listopadzie 24. Różnica w poziomie wody jest niesamowita. Kąpiel możliwa była tylko na środku jeziora, przy pomoście zdecydowanie odradzano pływanie. Dużo delfinów. Mniej niż w kolumbijskim Puerto Narino, ale również często były widoczne..
Z daleka już widać gardziel tego wielkiego wodospadu
I fotki z najbliższego pomostu. Garganta del Diablo! :
Po drodze przepiękne modrowronki pluszogłowe
Po powrocie kolejką ruszamy na drugi poziom – trasę niebieską. Biegnie ona nad krawędzią wyższych wodospadów. Zrobiłem mnóstwo zdjęć i nie da się pokazać tego ogromu i piękna – musicie przyjechać tu sami ?
Przed wejściem na ostatnią, żółtą pętlę idziemy na kawkę i coś na ząb w postaci lokalnych empanad, narodowej przekąski Argentyny:
Poziom trzeci czyli ścieżka dolna pozwala na objęcie wzrokiem całego ogromu tych wodospadów.
Wrażenie jest potężne
Niestety pomost, którym kiedyś można było dojść pod jeden z wodospadów i zostać zmoczonym jest trwale zamknięty ☹ (ale 10 lat temu tam byłem).
Na rzece obserwujemy łodzie. Zakładam, że głównie pływają z brazylijskiej strony:
Na lewo Brazylia, na prawo Argentyna
Każdy zakręt na ścieżce to nowe, wspaniałe widoki. Jeszcze kolorytu dodaje ta tęcza
Są też mniejsze wodospady, też ładne
Wszędzie biega mnóstwo coati. Ludzie je głaskają i karmią pomimo wielkich tablic ostrzegawczych. Miejscami są ich całe stada:
Nie sposób nie zauważyć kolorowych motyli, które też są wizytówką wodospadów Iguazu. Wołają na nie Julia
Co chwilę widać też małpy – kapucynki
Jest też kleszczojad
Ufff… schodzi nam prawie 4 godziny chodzenia i nabijania kilometrów. Zobaczyliśmy chyba wszystko i rodzinka ma przesyt Iguazu na maksa. Plan na część brazylijską został skasowany i przeniesiony na kiedyś zwłaszcza, że jutro ma lać jak z cebra. Będzie plan B czyli wyskok na jeden dzień do Paragwaju.
A tymczasem piszę do Matiasa, żeby nas odebrał i zawiózł do centrum Puerto Iguazu a konkretnie do punktu, gdzie widać wszystkie trzy państwa: Argentynę, Brazylię i Paragwaj – Hito Tres Fronteras:
Widać stąd drugi most z Brazylii do Paragwaju, który stoi gotowy od wielu lat ale jest nieczynny bo nie zbudowano na czas dróg dojazdowych :D hehe, skąd my to znamy? Na lewo Argentyna, na prawo Brazylia a na wprost Paragwaj.
Wracamy piechotką do centrum Puerto Iguazu podziwiając murale
Centrum miasta to uliczki z knajpkami i sklepy z pamiątkami. Niestety co druga knajpa zamknięta na cztery spusty :/ Dowiedziałem się, że po covidzie była rzeź prywatnych biznesów i nie wszyscy się podnieśli. No i sytuacja gospodarcza Argentyny daleka jest do ideału…
Namierzamy naszą restaurację Fuego de Tizon z parrilla czyli z grillem i zamawiamy pięć wielkich steków! Uwaga – stek w argentyńskiej karcie nazywa się „Bife de chorizo”
Stek z chimichuri i malbeckiem śnił mi się po nocach przed tą wyprawą …. :D
Wspaniale udany kolejny dzień! Idziemy spać zmęczeni na maksa – jutro Paragwaj.
Stay tuned...Pogoda pogarsza się w nocy. Przychodzi burza i walą pioruny. Rano ciągle leje jak z cebra.
Parę dni wcześniej znalazłem samochód z kierowcą, który odbierze nas z naszego hotelu w Puerto Iguazu, zawiezie nas z powrotem do Brazylii, pod nasz nowy hotel w Foz de Iguacu (tam tylko zostawimy bagaże) i przekroczymy kolejną granicę z Paragwajem. Tam cały dzień i wieczorem powrót do Foz de Iguazu na jeden nocleg. Wszystko to jednym samochodem z kierowcą do dyspozycji. W planie trzykrotne przekraczanie granicy – ale zapowiada się jazda!
I punktualnie o 8 rano, pod nasz hotel w Argentynie zajeżdża Nicolas, bardzo młody chłopak, który zadziwiająco dobrze mówi po angielsku.
Pakujemy się w piątkę z bagażami do jego vana i jedziemy na granicę. Całe Puerto Iguazu jest zakorkowane przez sznur samochodów do granicy brazylijskiej. Wygląda to słabo ale Nicolas jedzie jakimś objazdem i tłumaczy nam, że są dwie ścieżki na granicy – dla Argentyńczyków, którzy udają się masowo na zakupy do Paragwaju oraz ścieżka turystyczna. I tak schodzi nam ponad godzina na znacznie krótszej kolejce turystycznej.
Nicolas jest pół Brazylijczykiem i pół Argentyńczykiem. Aktualnie mieszka u matki niedaleko Puerto Iguazu ale ostatnie 5 lat spędził w Foz w Brazylii z czego 2 na służbie wojskowej. Teraz pracuje dorywczo jako kierowca dla turystów pomiędzy trzema państwami. Mówi, że tą granicę przekracza prawie codziennie po 2 -3 razy.
Jesteśmy z powrotem w Brazylii w Foz, zostawiamy graty w hotelu i jemy śniadanko w knajpce obok. Jest 10 rano i wsiadamy do Nicolasa ponownie aby ruszyć w kierunku granicy paragwajskiej. Umówiłem się z jego szefem Hugo, że podjedziemy zobaczyć wodospad Saltos Monday, Elektrownię i tamę Itaipu (od strony paragwajskiej ponoć wycieczki są za darmo), Muzeum Tierra Guarani, katedrę San Blas i jakiś szoping na koniec. Brzmi rozsądnie a zważywszy, że od rana leje jak z cebra to zwiedzanie w samochodzie nam odpowiada.
Schody zaczynają się, jak podjeżdżamy w okolice wjazdu na trasę na most graniczny. Wszystkie drogi dojazdowe są zakorkowane na maksa. Nikolas dzwoni do Hugo aby się skonsultować i opowiada nam, że czas oczekiwania wynosi dziś ….. pomiędzy 3 a 4 godziny!! Szok! – Oczywiście większość samochodów ma argentyńskie rejestracje, teraz ze względu na sytuację gospodarczą w Argentynie, każdy kto może jedzie na jeden dzień do Paragwaju na zakupy i sprzedaje to potem w Argentynie z dobrą przebitką – opowiada Nicolas. Ma zapłacone za cały dzień więc ze stoickim spokojem stoimy na końcu kolejki. No ale nam to kompletnie nie pasuje, pytam go o możliwość przejścia piechotą do Paragwaju. Po konsultacji z Hugo robimy nowy plan: przejdziemy most piechotą z Nicolasem, wynajmiemy taksówkę-vana w Ciudad del Este i pojedziemy zobaczyć Saltos Monday i katedrę. Wrócimy na piechotę do Brazylii i Nicolas zawiezie nas nad Itapu po stronie brazylijskiej. Brzmi dobrze więc wyjeżdżamy z korka i Nicolas parkuje blisko wejścia na most po stronie brazylijskiej.
Dalej pada ale już nam wszystko jedno – wchodzimy na most graniczny. Korek jak widać ciągnie się po horyzont ale pieszych jest bardzo mało
Idziemy wąskim chodnikiem prawą stroną mostu
Po drodze widok na rzekę Paranę
Nicolas prowadzi, zapytałem go o kontrolę graniczną – machną ręką – Wchodzimy na parę godzin tylko, nic nie trzeba robić – zapewnia nas.
No i takim to sposobem dostajemy się do Paragwaju
Przy kontroli granicznej paragwajskiej gość tylko macha nam aby przechodzić dalej
Jest nas szóstka z Nicolasem, więc bierzemy większą taksę-vana. Dogaduję mój okrojony plan i za nas wszystkich taksiarz bierze 300 reali brazylijskich. To jego preferowana waluta a ja mam gotówkę.
Przejeżdżamy przez całe Ciudad del Este, po drodze centra handlowe i kasyna:
Wodospad Saltos Monday znajduje się za miastem około 15 kilometrów od mostu. Jest na rzece Monday, która wpada zaraz do Parany stąd jego nazwa.
Oczywiście dla obcokrajowców ceny są zabójcze (jak na tani Paragwaj) i w dolarach. 12 dolarów wejście plus 4 dolary za windę, którą da się zjechać na dół do podstawy wodospadu. Przeczytałem, że warto więc płacimy. Co ciekawe Nicolas nie czeka z taksówkarzem tylko decyduje się pójść z nami i płaci za siebie też pełną kwotę. – Nigdy tu nie byłem a dużo słyszałem o tym miejscu – odpowiada z uśmiechem.
Oczywiście nic nie może się równać z wodospadami Iguazu ale Saltos Monday też ma swój urok. Chwilowo nie pada więc mamy przyjemny spacer.