Po kolejnych 45 minutach dopływamy do naszej docelowej pousady, która nazywa się Juma Lake.
Tutaj spędzimy najbliższe trzy dni. Wybraliśmy tańszą wersję ze spaniem w dużym dormitorium. W środku łóżka z moskitierami.
Moja małżonka ma banana na twarzy ?, spodziewaliśmy spartańskich warunków a tutaj pomost, leżaczki, drinki i słoneczko. Od razu można się opalać!
Co więcej sporo ludzi i dzieciaków kąpie się w rzece przy pomoście!
Ten żółty odcień to kolor wody. Nurt jest mocno wyczuwalny więc nie należy odpływać za daleko. Dla bezpieczeństwa są koła ratunkowe na linie. Upewniam się, że nie ma tu też piranii!
Jest 11.30 i zaraz serwują obiad, dla nas też. I znowu co znamy z Pantanalu, pełen wypas! Jest też bar, gdzie bardzo szybko można dodać sobie ale to odpłatnie piwko (po 8 BRL) lub nawet caipirinię (po 15 BRL). W środku lasu Amazonii!
Jednak największy szok przeżywam, gdy widzę nasze dzieci wpatrzone już w telefony. – No zaraz, tu miało nie być zasięgu sieci, co wy robicie?? – A oto odpowiedź:
I to całkiem za free. No masakra jesteśmy dziesiątki kilometrów od cywilizacji, ale nie da się całkiem uciec od internetu. Dzieciaki zaaachwycone….
Po obiedzie i małym relaksiku na pomoście i w wodzie (kąpiemy się w rzece bo upał nieziemski i frajda niesamowita) przypływa po nas nasz przewodnik, lokalny Indianin, który nazywa się Matias. Na szczęście Matias mówi płynnie po angielsku i w te najbliższe trzy dni będzie nam wszędzie towarzyszył. Pierwszą atrakcją będzie wyprawa łodzią motorową w okolicę, popatrzenie na florę i faunę, łowienie piranii (jakoś w to nie wierzę) i na koniec dnia – oglądanie zachodu słońca. No do pakujemy się do jego płaskodennej łódki. Wypływamy w dzicz Amazonii
Już nie ma tak dużej ilości ptactwa i zwierząt jak w Pantanalu ale i tak udało się coś spotkać.
Upatrzyliśmy rzadki gatunek małp – sajmiri wiewiórcza. Trudno o dobre zdjęcie
A za chwile wspaniałe i majestatyczne papugi – wielkie ary żółtoskrzydłe
No jest tutaj po prostu przepięknie.
Matias parkuje łódź w zagajniku na wodzie (przywiązujemy dziób do drzewa) i rozdaje nam po długim kiju z umocowaną żyłką z haczykiem.Kroi nam surowego kurczaka na przynętę i w najprostszy możliwi sposób rzucamy wędkę na wodę oczekując…. ?? No ja byłem sceptykiem dopóki najmłodsze z nas z krzykiem nie wyciągnęło z wody żywą PIRANIĘ!!!
Udziela nam się nagle zapał łowiecki i na wyścigi próbujemy złapać jak najwięcej z tych krwiożerczych rybek!
Jest mega wesoło i wszyscy co do jednego łowią!
Co chwila jest dramatycznie jak jakaś pirania urwie się z haczyka i wpada nam pod nogi. Pisk i wizg bo jej zębiskami może rzeczywiście nas porządnie ugryźć a my w sandałach!!
Matias panuje nad wszystkim, zbiera złowione ryby i od razu je uśmierca sporym nożem.
Królową piranii zostaje moja małżonka! Była pierwszy raz w życiu na rybach i złapała ich najwięcej
:D
Jutro będą na lunch. Czy były smaczne?? Były wyśmienite co wszyscy orzekliśmy po degustacji!!!
No to była przednia zabawa, wszyscy są zadowoleni, to był hit na sam początek. Łowimy aż do zachodu słońca i wypływamy zaraz podziwiać go na środku jeziora Juma.
Pięknie…
Matias wraca z nami na kolację (już się przyzwyczailiśmy, że będzie dużo i dobre) aby zaraz po zabrać nas z powrotem na łódkę na łowienie kajmanów, już w całkowitych ciemnościach. Tym razem nie musimy niczego robić, tropimy z łódki stado i Matias szybkim ruchem wyjmuje z wody młodego osobnika.
Dowiadujemy się, że kajmany są poszukiwanym pożywieniem przez miejscowych Indian i że je się właściwie tylko mięso z ogona aż do tylnych łap.
Kajmany są też głównym zabójcą w Amazonii. Ponad połowa przypadków tragicznych wśród Indian jest ich sprawką. To nie jaguary, pająki, węże czy inne jadowite stworzenia ale właśnie kajmany są najbardziej niebezpieczne dla ludzi w Amazonii. Wracamy w nocy do pousady tylko po to aby przekonać się, że wszyscy goście z naszego dormitorium na 25 łóżek się gdzieś ewakuowali i mamy wielką salę tylko dla nas ? Śpię z włączonym wiatrakiem pod moskitierą zadziwiająco dobrze. Jutro już będzie nocleg w hamaku w lesie
:D
Stay tuned!To jest ten dzień, którego najbardziej obawiają się nasze dziewczyny. Bliskie zapoznanie się z lasem Amazońskim. Mamy w planach dłuższy trekking a wieczorem rozbicie obozowiska i noc pod gwiazdami
:D Ja i chłopaki nie możemy się doczekać! Ale tymczasem Matias zarządza nam pobudkę o 5.20 rano aby pokazać nam wschód słońca i Amazonię budzącą się do życia. Rano na pomoście jeszcze ciemno
Wsiadamy znów w jego łódkę i po cichu płyniemy przez budzącą się do życia rzekę
Ustawiamy się w miejscu gdzie lata mnóstwo ważek. – One polują na komary więc jest to dla nas idealne miejsce na zacumowanie i podziwianie świtu – opowiada Matias. Kolejna lekcja.
Świt już nie jest taki zjawiskowy jak zachód ale i tak nam się bardzo podoba. Mamy jeszcze godzinę do pory śniadaniowej więc płyniemy po bardzo spokojnej rzece na przejażdżkę
Sporo ptaków, oprócz tradycyjnych czapli i kormoranów wypatruję też pojedyncze jastrzębie obrożne.
Matias pokazuje nam gniazda zimorodków – ale ich tu fruwa!
Nasz przewodnik zapowiada, że to dobra pora aby spróbować odnaleźć jednego z tajemniczych ptaków Amazonii - hoacyna. Jest to bardzo dziwny ptak, który pochodzi w prostej linii od pterodaktyli. Młode osobniki mają szpony na skrzydłach! Poszukiwania hoacynów opisał Arkady Fiedler w jednym ze swoich esejów z Amazonii w zbiorze „Spotkałem szczęśliwych Indian". Albo mamy wielkie szczęście albo Miatias wie gdzie szukać bo nagle trafiamy wprost na stado prawdziwych hoacynów – pterodaktyli!
@hiszpan Jestem zachwycony miejscem, wspaniała relacja, przepiękne zdjęcia. Słyszałem opowieść o cudnym Pantanalu paragwajskim, który jest dziki, trudno dostępny, bez infrastruktury turystycznej. Koleżanka popłynęła rzeką w głąb na tydzień, w towarzystwie naukowców. Twoja wycieczka wydaje się rzeczywiście przystępna i prostsza do zorganizowania. W Amazonii, w Manaus, na Amazonce byliśmy tuż przed pandemią. Już wiem, gdzie chcę dotrzeć podczas kolejnej wycieczki do Am. Południowej.
cart napisał:Wow, zupełnie nie znałem tego miejsca. Potrójny like i ląduje na liście życzeń!Ja znałem i nawet się już przymierzałem do wyjazdu, ale się pozmieniało i kompletnie zapomniałem.A teraz takie przypomnienie z grubej rury.
@sudoku - samolot do Cuiaby był o 9 rano z GRU a powrotny z Cuiaby z 17 czwartego dnia. Trzeba założyć sporo na logistykę i przejazdy. Ale myślę, że zobaczyliśmy wszystko co chcieliśmy i było to wystarczające. Można tam albo na łódkę, albo takim odkrytym pickupem lub vanem w zorganizowany sposób i krótkie spacerki samemu. Z samej Transpantanerii to za dużo się nie zobaczy.
Super relacja, swietne zdjecia - czym robione? Orientowales sie w jakich cenach safari wychodzi z Cuiaby moze? Wiem ze pisales ze drogo, tylko co to znaczy? Na takie ceny jak w np Tanzanii nie ma co liczyc?
:) W listopadzie bede w Brazylii i mnie chyba natchnela ta relacja, a nie bralem raczej safari wczesniej pod uwage.
Jedno z biur z Cuiaby dało ofertę w stylu: 4500BRL od osoby za pakiet 4 dniowy z transportem z lotniska do pousady w Pantanalu. Cena przy 9 osobach wiec dla mniejszej liczby chętnych może być drożej. Zdecydowanie to ceny zaporowe. Jak pisałem, zrobiłem to zdecydowanie taniej wynajmując samochód, dogadując noclegi bezpośrednio i kupując na miejscu atrakcje (łódki, nocne zwiedzanie ). Nic innego w tym pakiecie też nie ma.
hiszpan napisał:Co więcej sporo ludzi i dzieciaków kąpie się w rzece przy pomoście! Ciekawe to rozgraniczenie na ludzi i dzieciaki... czy rodzina wie?
:mrgreen:
Byłem w Juma Lake w listopadzie 24. Różnica w poziomie wody jest niesamowita. Kąpiel możliwa była tylko na środku jeziora, przy pomoście zdecydowanie odradzano pływanie. Dużo delfinów. Mniej niż w kolumbijskim Puerto Narino, ale również często były widoczne..
Po kolejnych 45 minutach dopływamy do naszej docelowej pousady, która nazywa się Juma Lake.
Tutaj spędzimy najbliższe trzy dni. Wybraliśmy tańszą wersję ze spaniem w dużym dormitorium. W środku łóżka z moskitierami.
Moja małżonka ma banana na twarzy ?, spodziewaliśmy spartańskich warunków a tutaj pomost, leżaczki, drinki i słoneczko. Od razu można się opalać!
Co więcej sporo ludzi i dzieciaków kąpie się w rzece przy pomoście!
Ten żółty odcień to kolor wody. Nurt jest mocno wyczuwalny więc nie należy odpływać za daleko. Dla bezpieczeństwa są koła ratunkowe na linie. Upewniam się, że nie ma tu też piranii!
Jest 11.30 i zaraz serwują obiad, dla nas też. I znowu co znamy z Pantanalu, pełen wypas! Jest też bar, gdzie bardzo szybko można dodać sobie ale to odpłatnie piwko (po 8 BRL) lub nawet caipirinię (po 15 BRL). W środku lasu Amazonii!
Jednak największy szok przeżywam, gdy widzę nasze dzieci wpatrzone już w telefony. – No zaraz, tu miało nie być zasięgu sieci, co wy robicie?? –
A oto odpowiedź:
I to całkiem za free. No masakra jesteśmy dziesiątki kilometrów od cywilizacji, ale nie da się całkiem uciec od internetu. Dzieciaki zaaachwycone….
Po obiedzie i małym relaksiku na pomoście i w wodzie (kąpiemy się w rzece bo upał nieziemski i frajda niesamowita) przypływa po nas nasz przewodnik, lokalny Indianin, który nazywa się Matias. Na szczęście Matias mówi płynnie po angielsku i w te najbliższe trzy dni będzie nam wszędzie towarzyszył.
Pierwszą atrakcją będzie wyprawa łodzią motorową w okolicę, popatrzenie na florę i faunę, łowienie piranii (jakoś w to nie wierzę) i na koniec dnia – oglądanie zachodu słońca. No do pakujemy się do jego płaskodennej łódki.
Wypływamy w dzicz Amazonii
Już nie ma tak dużej ilości ptactwa i zwierząt jak w Pantanalu ale i tak udało się coś spotkać.
Upatrzyliśmy rzadki gatunek małp – sajmiri wiewiórcza. Trudno o dobre zdjęcie
A za chwile wspaniałe i majestatyczne papugi – wielkie ary żółtoskrzydłe
No jest tutaj po prostu przepięknie.
Matias parkuje łódź w zagajniku na wodzie (przywiązujemy dziób do drzewa) i rozdaje nam po długim kiju z umocowaną żyłką z haczykiem.Kroi nam surowego kurczaka na przynętę i w najprostszy możliwi sposób rzucamy wędkę na wodę oczekując…. ?? No ja byłem sceptykiem dopóki najmłodsze z nas z krzykiem nie wyciągnęło z wody żywą PIRANIĘ!!!
Udziela nam się nagle zapał łowiecki i na wyścigi próbujemy złapać jak najwięcej z tych krwiożerczych rybek!
Jest mega wesoło i wszyscy co do jednego łowią!
Co chwila jest dramatycznie jak jakaś pirania urwie się z haczyka i wpada nam pod nogi. Pisk i wizg bo jej zębiskami może rzeczywiście nas porządnie ugryźć a my w sandałach!!
Matias panuje nad wszystkim, zbiera złowione ryby i od razu je uśmierca sporym nożem.
Królową piranii zostaje moja małżonka! Była pierwszy raz w życiu na rybach i złapała ich najwięcej :D
Jutro będą na lunch. Czy były smaczne?? Były wyśmienite co wszyscy orzekliśmy po degustacji!!!
No to była przednia zabawa, wszyscy są zadowoleni, to był hit na sam początek. Łowimy aż do zachodu słońca i wypływamy zaraz podziwiać go na środku jeziora Juma.
Pięknie…
Matias wraca z nami na kolację (już się przyzwyczailiśmy, że będzie dużo i dobre) aby zaraz po zabrać nas z powrotem na łódkę na łowienie kajmanów, już w całkowitych ciemnościach.
Tym razem nie musimy niczego robić, tropimy z łódki stado i Matias szybkim ruchem wyjmuje z wody młodego osobnika.
Dowiadujemy się, że kajmany są poszukiwanym pożywieniem przez miejscowych Indian i że je się właściwie tylko mięso z ogona aż do tylnych łap.
Kajmany są też głównym zabójcą w Amazonii. Ponad połowa przypadków tragicznych wśród Indian jest ich sprawką. To nie jaguary, pająki, węże czy inne jadowite stworzenia ale właśnie kajmany są najbardziej niebezpieczne dla ludzi w Amazonii.
Wracamy w nocy do pousady tylko po to aby przekonać się, że wszyscy goście z naszego dormitorium na 25 łóżek się gdzieś ewakuowali i mamy wielką salę tylko dla nas ?
Śpię z włączonym wiatrakiem pod moskitierą zadziwiająco dobrze. Jutro już będzie nocleg w hamaku w lesie :D
Stay tuned!To jest ten dzień, którego najbardziej obawiają się nasze dziewczyny. Bliskie zapoznanie się z lasem Amazońskim. Mamy w planach dłuższy trekking a wieczorem rozbicie obozowiska i noc pod gwiazdami :D Ja i chłopaki nie możemy się doczekać!
Ale tymczasem Matias zarządza nam pobudkę o 5.20 rano aby pokazać nam wschód słońca i Amazonię budzącą się do życia. Rano na pomoście jeszcze ciemno
Wsiadamy znów w jego łódkę i po cichu płyniemy przez budzącą się do życia rzekę
Ustawiamy się w miejscu gdzie lata mnóstwo ważek. – One polują na komary więc jest to dla nas idealne miejsce na zacumowanie i podziwianie świtu – opowiada Matias. Kolejna lekcja.
Świt już nie jest taki zjawiskowy jak zachód ale i tak nam się bardzo podoba. Mamy jeszcze godzinę do pory śniadaniowej więc płyniemy po bardzo spokojnej rzece na przejażdżkę
Sporo ptaków, oprócz tradycyjnych czapli i kormoranów wypatruję też pojedyncze jastrzębie obrożne.
Matias pokazuje nam gniazda zimorodków – ale ich tu fruwa!
Nasz przewodnik zapowiada, że to dobra pora aby spróbować odnaleźć jednego z tajemniczych ptaków Amazonii - hoacyna. Jest to bardzo dziwny ptak, który pochodzi w prostej linii od pterodaktyli. Młode osobniki mają szpony na skrzydłach! Poszukiwania hoacynów opisał Arkady Fiedler w jednym ze swoich esejów z Amazonii w zbiorze „Spotkałem szczęśliwych Indian".
Albo mamy wielkie szczęście albo Miatias wie gdzie szukać bo nagle trafiamy wprost na stado prawdziwych hoacynów – pterodaktyli!