Są i kawałki szlaku nieodbudowane, które trzeba trawersować po zboczu
Niestety przychodzi spodziewany deszczyk i kończymy pierwszy dzień w kurtkach przeciwdeszczowych.
Dharapani na horyzoncie
Nocleg w Dharapani czeka z ciepłą strawą i herbatką imbirowo-cytrynowo-miodową, którą będziemy pili codziennie od rana do wieczora.
Menu, które bez żadnych zmian będzie nam towarzyszyć aż do końca trekkingu. Śmiejemy się, że ceny tylko wzrastają o 100 rupii co 500m wysokości ?
Brak zmęczenia ale przez deszcz idziemy błogo spać, jeszcze bez śpiworów, tylko pod kołderkę. Pierwszy dzień trekkingu, bardzo lajtowy, już za nami!
Stay tuned!Ależ wstał wspaniały słoneczny dzień! Po deszczu i chmurach ani śladu. Możemy rozkoszować się pierwszym widoczkiem wysokich szczytów dookoła. To dopiero preludium tego co będziemy oglądać w najbliższych dniach.
A tak wyglądał nasz pokoik w tea-house. We wszystkich następnych będzie podobnie.
Patrzymy jak Szerpowie pakują nasze torby i swoje plecaki. Taka „paczka” waży dobre 20 parę kilo!
No cóż, lekko nie mają. Wyruszają z uśmiechem na ustach więc i my wesoło do nich machamy z odrobiną współczucia ale i świadomości, że dzięki nam mają pracę i zapłatę.
Dzisiejszy odcinek jest równie łatwy i przyjemny jak wczorajszy tym bardziej, że cały dzień idziemy w słońcu. Szlak długo prowadzi wzdłuż drogi aby w końcu odbić w las. W końcu widać ośnieżone szczyty!
Na drodze kurzy się niemiłosiernie zwłaszcza jak przejedzie ciężki sprzęt
Odbijamy w końcu na prawdziwy szlak:
Za to w lesie – bardzo ciekawa roślinność
Kobra himalajska:
Podoba się nam tutejsze oznaczenie szlaków ?
Mijamy liczne wioski gdzie toczy się normalne życie, mamy okazję pooglądać co robią miejscowi
Poletka uprawne przy wioskach – tu uprawiają jęczmień
Mnóstwo dzieci, które bezproblemowo pozują do fotek
Napis "The North Face" pojawia się wszędzie na większości ubrań noszonych przez lokalesów
;) Oczywiście można też go kupić w każdym wioskowym sklepie
Obserwujemy także ptaki, to wrona wielkodzioba, charakterystyczna dla tej części Azji i Himalajów
W którymś momencie otwiera nam się widok na jeden z ośmiotysięczników – Manaslu:
Mija nas nisko lecący doliną helikopter
Ani się nie obejrzeliśmy aż weszliśmy na 2670m n.p.m.
W Chame mamy kolejny nocleg w fajnym tea-housie. Niedaleko są gorące źródła ale zamiast spodziewanego basenu z gorącą wodą napotykamy tylko cieknącą gorącą strużkę, w której miejscowe kobiety urządzają sobie pranie
Wcale nie tak dużo. To około średnio 5-6 godzin trekingu przy dystansach rzędu 15-17 kilometrów. Annapurna Circuit jest, przynajmniej w początkowej niższej części podobna trudnościowo do chodzenia po Tatrach.
Szedłem trasę wokół Annapurny a potem jeszcze do Annapurna Bace Cump w 2012 roku. Patrząc na Twoje zdjęcia muszę powiedzieć, że bardzo wiele się zmieniło. Na pewno jedno nie- góry wciąż są niesamowicie piękne. Do tego ludzie na miejscu i na szlaku. Niepowtarzalny, magiczny klimat.
Dawało się już 10 lat temu, co prawda niektórzy chcieli dopłaty, ale zawsze można było negocjować pakiet pokój, ciepła woda i ładowanie, czasami za darmo przy kupnie posiłków w tea house, teraz jeśli już jest wifi w standardzie to już z resztą nie ma żadnego problemu
We wszystkich tea-housach w których nocowaliśmy łącznie z High Camp dwie rzeczy zawsze były za darmo: Wifi i gniazdka do ładowania telefonów. Zabrałem powerbanka, który był tylko niepotrzebnym balastem na całym trekingu, ani razu nie był potrzebny.
Super wyprawa i fantastyczne zdjęcia ! Zresztą jak zawsze
:) . Jedno ( okrągły budynek z czerwonym dachem na tle szczytów ) tak mnie urzekło, że wzięłam go na tapetę laptopa
:)
Gadekk napisał:Co było w tej budzie na Thorong-La Pass?kiedyś (25 lat temu) po lewej był Tea Shop działający sezonowo, a po prawej ogólnodostępne pomieszczenie, w którym nawet mieliśmy fantazję nocować.I jak patrzę na aktualne fotki to chyba się nic nie zmieniło.
No tak, miałem oglądać powtórki z Wimbledonu i Tour de France, a ostatecznie cały niedzielny wieczór spędziłem na czytaniu relacji z Himalajów
:D Dziękuję za ten obszerny opis przygody, która i mnie się marzy. Mógłbyś podsumować jakoś finanse tej wyprawy?PozdrawiamPaweł
@hiszpan jak to możliwe, że ktoś wjechał na Thorang La Pass rowerem? ze zdjęć wynika, że to nierealne
:) No chyba że dojechał tak daleko jak się dało i dalej wprowadził...
Na życzenie podsumowuję koszty:Przelot WAW-SHJ-KTM RT: 3400zł Wiza do Nepalu: 110złWynajęcie Szerpów i przewodnika : 790złWszystkie noclegi na całej trasie, przejazd Kathmandu-Besishahar, Przejazd Besishahar-Taal: 810złOrientacyjne koszty posiłków, napojów i wody na całej trasie (kupowane na bieżąco w tea-housach): ok 1500zł (nie mam dokładnego rozliczenia)Przelot Jomsom-Pokhara; 620złNocleg Pokhara: 90złPrywatny bus Pokhara-Kathmandu: 120złNocleg Kathmandu; 80zł za nocTo koszty podstawowe, do tego pamiątki, koszty wejściówek do zabytków Kathmandu, fryzjera itp. @Qba85 - otóż większość trasy do Manang jest w 100% przejezdna rowerem, potem aż do High Camp i wyżej do przełęczy widzieliśmy rowery wprowadzane ręcznie przez ... no Szerpów głównie, nie rowerzystów. A z przełęczy do Muktinath już da się zjechać.
@Qba85, z tego co pamiętam (przeszedłem AC w 2013), to praktycznie cała trasa to ścieżki, czasem gruntowe drogi. Przejście przez przełęcz jest technicznie banalne z obu stron, to cały czas szeroka ścieżka. Bardziej problematyczna może być "ściana" z Thorung Phedi do Thorung High Camp - bardzo stromy stok pokonywany serpentyną, ok. 500 m rożnicy poziomów.Problematycznymi odcinkami dla rowerów są fragmenty z kamiennymi stopniami, ale ich nie było tak dużo. Dobrze wytrenowany i zaklimatyzowany rowerzysta na MTB powinien dać radę, oczywiście ze wsparciem w postaci transportu bagażu, bo nie wyobrażam sobie takiego rowerowego Chucka Norrisa, żeby pokonał tę trasę z sakwami
:)
@meczko @hiszpan drogi/ścieżki przy przyzwoitej pogodzie to oczywiście nie problem, sam bym może przejechał większość
:))) ale wciąganie rowerów na przełęcz ze wsparciem Szerpów dodatkowo niosących także bagaż to już doprawdy ekstrawagancka rozrywka...
Dziękuję za te informacje. Znajomy mojego przyjaciela przymierza się do tej wyprawy, podaje wyższe kwoty. No ale właśnie istotniejsze jest to, co konkretnie ktoś przeżył (i, no cóż, zapłacił). Będę to sobie po cichutku kalkulował. Może uda mi się tam dotrzeć. Na pewno będzie taniej niż w Łebie :)
Dziękuję za te informacje. Znajomy mojego przyjaciela przymierza się do tej wyprawy, podaje wyższe kwoty. No ale właśnie istotniejsze jest to, co konkretnie ktoś przeżył (i, no cóż, zapłacił). Będę to sobie po cichutku kalkulował. Może uda mi się tam dotrzeć. Na pewno będzie taniej niż w Łebie
:)
Są i kawałki szlaku nieodbudowane, które trzeba trawersować po zboczu
Niestety przychodzi spodziewany deszczyk i kończymy pierwszy dzień w kurtkach przeciwdeszczowych.
Dharapani na horyzoncie
Nocleg w Dharapani czeka z ciepłą strawą i herbatką imbirowo-cytrynowo-miodową, którą będziemy pili codziennie od rana do wieczora.
Menu, które bez żadnych zmian będzie nam towarzyszyć aż do końca trekkingu. Śmiejemy się, że ceny tylko wzrastają o 100 rupii co 500m wysokości ?
Brak zmęczenia ale przez deszcz idziemy błogo spać, jeszcze bez śpiworów, tylko pod kołderkę.
Pierwszy dzień trekkingu, bardzo lajtowy, już za nami!
Stay tuned!Ależ wstał wspaniały słoneczny dzień! Po deszczu i chmurach ani śladu. Możemy rozkoszować się pierwszym widoczkiem wysokich szczytów dookoła. To dopiero preludium tego co będziemy oglądać w najbliższych dniach.
A tak wyglądał nasz pokoik w tea-house. We wszystkich następnych będzie podobnie.
Patrzymy jak Szerpowie pakują nasze torby i swoje plecaki. Taka „paczka” waży dobre 20 parę kilo!
No cóż, lekko nie mają. Wyruszają z uśmiechem na ustach więc i my wesoło do nich machamy z odrobiną współczucia ale i świadomości, że dzięki nam mają pracę i zapłatę.
Dzisiejszy odcinek jest równie łatwy i przyjemny jak wczorajszy tym bardziej, że cały dzień idziemy w słońcu. Szlak długo prowadzi wzdłuż drogi aby w końcu odbić w las. W końcu widać ośnieżone szczyty!
Na drodze kurzy się niemiłosiernie zwłaszcza jak przejedzie ciężki sprzęt
Odbijamy w końcu na prawdziwy szlak:
Za to w lesie – bardzo ciekawa roślinność
Kobra himalajska:
Podoba się nam tutejsze oznaczenie szlaków ?
Mijamy liczne wioski gdzie toczy się normalne życie, mamy okazję pooglądać co robią miejscowi
Poletka uprawne przy wioskach – tu uprawiają jęczmień
Mnóstwo dzieci, które bezproblemowo pozują do fotek
Napis "The North Face" pojawia się wszędzie na większości ubrań noszonych przez lokalesów ;) Oczywiście można też go kupić w każdym wioskowym sklepie
Obserwujemy także ptaki, to wrona wielkodzioba, charakterystyczna dla tej części Azji i Himalajów
W którymś momencie otwiera nam się widok na jeden z ośmiotysięczników – Manaslu:
Mija nas nisko lecący doliną helikopter
Ani się nie obejrzeliśmy aż weszliśmy na 2670m n.p.m.
W Chame mamy kolejny nocleg w fajnym tea-housie. Niedaleko są gorące źródła ale zamiast spodziewanego basenu z gorącą wodą napotykamy tylko cieknącą gorącą strużkę, w której miejscowe kobiety urządzają sobie pranie