Na jedzonko zatrzymujemy się w ….. miejscowym Hiltonie
:D Ciekawe, czy da się tu zebrać punkty za nockę ?
Do Jomsom już rzut kamieniem mega zakurzoną szosą
Koniec wędrówki – 105 kilometrów w nogach
:D Nasz ostatni tea-house położony jest tuż przy lotnisku, jutro z rana czeka nas lot Tara Air do Pokhary. Jomsom leży na wysokości „zaledwie” 2730m n.p.m.!
Tymczasem wyczailiśmy chińskie whisky w pobliskim sklepie za grosze? – oczywiście w celach degustacyjnych tylko ?
Pijemy zdrowie Tiki i Szerpów i żegnamy się już z nimi dzisiaj – no chłopaki się spisali na medal! Dostają swoje koperty z tipem i wszyscy są zadowoleni. Jutro lot przez Himalaje Twin Otterem i odpoczynek w Pokharze.
stay tuned!Lot mamy zaplanowany na 9 rano więc już o 8 meldujemy się na „terminalu”
Facet w kantorku robi wielkie oczy i mówi, że za wcześnie przyszliśmy a poza tym to i tak będzie opóźnienie. Hmm no trudno poczekamy w poczekalni.
Nasz Twin Otter robi rotację do Pokhary w około 50 minut i oglądamy go dwa razy zanim znowu nas wołają i proszą o zważenie bagażu.
Rejestrowy nie może przekroczyć 10kg. Na szczęście wszyscy jesteśmy poniżej i dostajemy takie oto karty pokładowe.
Jeszcze kontrola osobista przed bramką. Osobny pokoik per osoba, trzeba wyjąć wszystko z plecaka i wytłumaczyć się z każdej rzeczy. Skanerów oczywiście brak.
Oto czeka w końcu na nas DHC-6 Twin Otter linii Tara Air ?
Lot do Pokhary to tylko około 20 minut. Zgodnie z moimi przewidywaniami nie wzbijamy się jakoś wysoko ale …. sądziłem, że jednak góry będziemy przeskakiwać a nie omijać wężykiem!
Trochę widoczków przez okno
Nad niektórymi przełęczami przelatujemy bardzo nisko
Podchodzimy do lądowania w Pokharze
Woow, jak tu gorąco! W Jomsom było około 5C a tutaj jest 28C !!! Juppi – wreszcie ciepełko.
Wybrałem bardzo tani hotel niedaleko jeziora i taksówka do niego kosztuje tylko 500 rupii z lotniska
A w hotelu… każdy ma duże łóżko, łazienkę z kafelkami i prysznicem z gorącą wodą lejącą się szerokim strumieniem, kibelek porcelanowy i po prostu ciepełko. Cieszymy się tymi warunkami jak dzieci
:D po prawie dwóch tygodniach ascezy. Właściciel, nieproszony przynosi nam kubełek wypełniony lodem i zimnym piwkiem, no raj po prostu! No nic, trzeba się ogarnąć i ruszyć na zwiedzanie Pokhary, mamy całe popołudnie do wypełnienia.
Decydujemy się na spacer wzdłuż Lakeside Road aż do przystani, rejs łódką na drugą stronę i spacerek pod górę do World Peace Pagody. Nic na siłę, mamy czas. Ten dzień w Pokharze to dla nas ma być odpoczynek.
Po drodze odkrywamy, ze co drugi sklep na Lakeview Road oferuje ekwipunek górski i turystyczny po cenach …. no dobrych cenach
:D Wrócimy wieczorem na pewno a w międzyczasie dogadujemy łódkę na przystani.
Na środku jeziora wyspa ze świątynią Tal Barahi.
Aby dotrzeć do World Peace Pagoda trzeba zrobić wspinaczkę na wzgórze. Niechętnie to robimy (mamy dość wspinania na miesiąc) ale skoro już tu człowiek dotarł to idziemy.
W połowie góry łapie nas wielka tropikalna ulewa. Trzeba ją przeczekać w knajpce z piwkiem i herbatką.
Idziemy dalej, na łowy wybiera się tu jakiś drapieżnik.
Wcale nie tak dużo. To około średnio 5-6 godzin trekingu przy dystansach rzędu 15-17 kilometrów. Annapurna Circuit jest, przynajmniej w początkowej niższej części podobna trudnościowo do chodzenia po Tatrach.
Szedłem trasę wokół Annapurny a potem jeszcze do Annapurna Bace Cump w 2012 roku. Patrząc na Twoje zdjęcia muszę powiedzieć, że bardzo wiele się zmieniło. Na pewno jedno nie- góry wciąż są niesamowicie piękne. Do tego ludzie na miejscu i na szlaku. Niepowtarzalny, magiczny klimat.
Dawało się już 10 lat temu, co prawda niektórzy chcieli dopłaty, ale zawsze można było negocjować pakiet pokój, ciepła woda i ładowanie, czasami za darmo przy kupnie posiłków w tea house, teraz jeśli już jest wifi w standardzie to już z resztą nie ma żadnego problemu
We wszystkich tea-housach w których nocowaliśmy łącznie z High Camp dwie rzeczy zawsze były za darmo: Wifi i gniazdka do ładowania telefonów. Zabrałem powerbanka, który był tylko niepotrzebnym balastem na całym trekingu, ani razu nie był potrzebny.
Super wyprawa i fantastyczne zdjęcia ! Zresztą jak zawsze
:) . Jedno ( okrągły budynek z czerwonym dachem na tle szczytów ) tak mnie urzekło, że wzięłam go na tapetę laptopa
:)
Gadekk napisał:Co było w tej budzie na Thorong-La Pass?kiedyś (25 lat temu) po lewej był Tea Shop działający sezonowo, a po prawej ogólnodostępne pomieszczenie, w którym nawet mieliśmy fantazję nocować.I jak patrzę na aktualne fotki to chyba się nic nie zmieniło.
No tak, miałem oglądać powtórki z Wimbledonu i Tour de France, a ostatecznie cały niedzielny wieczór spędziłem na czytaniu relacji z Himalajów
:D Dziękuję za ten obszerny opis przygody, która i mnie się marzy. Mógłbyś podsumować jakoś finanse tej wyprawy?PozdrawiamPaweł
@hiszpan jak to możliwe, że ktoś wjechał na Thorang La Pass rowerem? ze zdjęć wynika, że to nierealne
:) No chyba że dojechał tak daleko jak się dało i dalej wprowadził...
Na życzenie podsumowuję koszty:Przelot WAW-SHJ-KTM RT: 3400zł Wiza do Nepalu: 110złWynajęcie Szerpów i przewodnika : 790złWszystkie noclegi na całej trasie, przejazd Kathmandu-Besishahar, Przejazd Besishahar-Taal: 810złOrientacyjne koszty posiłków, napojów i wody na całej trasie (kupowane na bieżąco w tea-housach): ok 1500zł (nie mam dokładnego rozliczenia)Przelot Jomsom-Pokhara; 620złNocleg Pokhara: 90złPrywatny bus Pokhara-Kathmandu: 120złNocleg Kathmandu; 80zł za nocTo koszty podstawowe, do tego pamiątki, koszty wejściówek do zabytków Kathmandu, fryzjera itp. @Qba85 - otóż większość trasy do Manang jest w 100% przejezdna rowerem, potem aż do High Camp i wyżej do przełęczy widzieliśmy rowery wprowadzane ręcznie przez ... no Szerpów głównie, nie rowerzystów. A z przełęczy do Muktinath już da się zjechać.
@Qba85, z tego co pamiętam (przeszedłem AC w 2013), to praktycznie cała trasa to ścieżki, czasem gruntowe drogi. Przejście przez przełęcz jest technicznie banalne z obu stron, to cały czas szeroka ścieżka. Bardziej problematyczna może być "ściana" z Thorung Phedi do Thorung High Camp - bardzo stromy stok pokonywany serpentyną, ok. 500 m rożnicy poziomów.Problematycznymi odcinkami dla rowerów są fragmenty z kamiennymi stopniami, ale ich nie było tak dużo. Dobrze wytrenowany i zaklimatyzowany rowerzysta na MTB powinien dać radę, oczywiście ze wsparciem w postaci transportu bagażu, bo nie wyobrażam sobie takiego rowerowego Chucka Norrisa, żeby pokonał tę trasę z sakwami
:)
@meczko @hiszpan drogi/ścieżki przy przyzwoitej pogodzie to oczywiście nie problem, sam bym może przejechał większość
:))) ale wciąganie rowerów na przełęcz ze wsparciem Szerpów dodatkowo niosących także bagaż to już doprawdy ekstrawagancka rozrywka...
Dziękuję za te informacje. Znajomy mojego przyjaciela przymierza się do tej wyprawy, podaje wyższe kwoty. No ale właśnie istotniejsze jest to, co konkretnie ktoś przeżył (i, no cóż, zapłacił). Będę to sobie po cichutku kalkulował. Może uda mi się tam dotrzeć. Na pewno będzie taniej niż w Łebie :)
Dziękuję za te informacje. Znajomy mojego przyjaciela przymierza się do tej wyprawy, podaje wyższe kwoty. No ale właśnie istotniejsze jest to, co konkretnie ktoś przeżył (i, no cóż, zapłacił). Będę to sobie po cichutku kalkulował. Może uda mi się tam dotrzeć. Na pewno będzie taniej niż w Łebie
:)
Na jedzonko zatrzymujemy się w ….. miejscowym Hiltonie :D Ciekawe, czy da się tu zebrać punkty za nockę ?
Do Jomsom już rzut kamieniem mega zakurzoną szosą
Koniec wędrówki – 105 kilometrów w nogach :D Nasz ostatni tea-house położony jest tuż przy lotnisku, jutro z rana czeka nas lot Tara Air do Pokhary. Jomsom leży na wysokości „zaledwie” 2730m n.p.m.!
Tymczasem wyczailiśmy chińskie whisky w pobliskim sklepie za grosze? – oczywiście w celach degustacyjnych tylko ?
Pijemy zdrowie Tiki i Szerpów i żegnamy się już z nimi dzisiaj – no chłopaki się spisali na medal! Dostają swoje koperty z tipem i wszyscy są zadowoleni.
Jutro lot przez Himalaje Twin Otterem i odpoczynek w Pokharze.
stay tuned!Lot mamy zaplanowany na 9 rano więc już o 8 meldujemy się na „terminalu”
Facet w kantorku robi wielkie oczy i mówi, że za wcześnie przyszliśmy a poza tym to i tak będzie opóźnienie. Hmm no trudno poczekamy w poczekalni.
Nasz Twin Otter robi rotację do Pokhary w około 50 minut i oglądamy go dwa razy zanim znowu nas wołają i proszą o zważenie bagażu.
Rejestrowy nie może przekroczyć 10kg. Na szczęście wszyscy jesteśmy poniżej i dostajemy takie oto karty pokładowe.
Jeszcze kontrola osobista przed bramką. Osobny pokoik per osoba, trzeba wyjąć wszystko z plecaka i wytłumaczyć się z każdej rzeczy. Skanerów oczywiście brak.
Oto czeka w końcu na nas DHC-6 Twin Otter linii Tara Air ?
Lot do Pokhary to tylko około 20 minut. Zgodnie z moimi przewidywaniami nie wzbijamy się jakoś wysoko ale …. sądziłem, że jednak góry będziemy przeskakiwać a nie omijać wężykiem!
Trochę widoczków przez okno
Nad niektórymi przełęczami przelatujemy bardzo nisko
Podchodzimy do lądowania w Pokharze
Woow, jak tu gorąco! W Jomsom było około 5C a tutaj jest 28C !!! Juppi – wreszcie ciepełko.
Wybrałem bardzo tani hotel niedaleko jeziora i taksówka do niego kosztuje tylko 500 rupii z lotniska
A w hotelu… każdy ma duże łóżko, łazienkę z kafelkami i prysznicem z gorącą wodą lejącą się szerokim strumieniem, kibelek porcelanowy i po prostu ciepełko. Cieszymy się tymi warunkami jak dzieci :D po prawie dwóch tygodniach ascezy.
Właściciel, nieproszony przynosi nam kubełek wypełniony lodem i zimnym piwkiem, no raj po prostu!
No nic, trzeba się ogarnąć i ruszyć na zwiedzanie Pokhary, mamy całe popołudnie do wypełnienia.
Decydujemy się na spacer wzdłuż Lakeside Road aż do przystani, rejs łódką na drugą stronę i spacerek pod górę do World Peace Pagody. Nic na siłę, mamy czas. Ten dzień w Pokharze to dla nas ma być odpoczynek.
Po drodze odkrywamy, ze co drugi sklep na Lakeview Road oferuje ekwipunek górski i turystyczny po cenach …. no dobrych cenach :D Wrócimy wieczorem na pewno a w międzyczasie dogadujemy łódkę na przystani.
Na środku jeziora wyspa ze świątynią Tal Barahi.
Aby dotrzeć do World Peace Pagoda trzeba zrobić wspinaczkę na wzgórze. Niechętnie to robimy (mamy dość wspinania na miesiąc) ale skoro już tu człowiek dotarł to idziemy.
W połowie góry łapie nas wielka tropikalna ulewa. Trzeba ją przeczekać w knajpce z piwkiem i herbatką.
Idziemy dalej, na łowy wybiera się tu jakiś drapieżnik.