A jak lubi to czemu nie. W pierwszy dzień po wyciągnięciu z pudełka sam widzę sens użycia skiet. Jak wstanie ( A jest 5am) to poproszę o reko dla Ciebie modelu tych chyba Kiinów.
meczko napisał:
Jak jest z wydawaniem reszty?
Raz dostaliśmy po $1 reszty w ich walucie, papierków dużo. Raz za.1 dolca reszty dostaliśmy wafelka.. różnie jest. We wszystkim dostaniesz resztę, tylko nie w centach.
Po skończonej rybie ja i @Gadekk do wyrek i lulu a @Skullma z Kamilem K. poszli do gościa który poczęstował ich whisky z kokosem, posiedzieli na fotelach kolo kostarki, typ chciał poznać skąd są i co tutaj robią. Wszystko było spoko i typ nie był aż tak podejrzliwy do momentu aż powiedział że przyjedzie do niego jego ochroniarz i żeby się nie bali ? po czym zaproponował im pójście do kasyna. Popatrzyli się po sobie i posiedzieli z nim jeszcze 5 minut i mu że bardzo przykro ale muszą iść spać ?
Rano sniadanie: kawka, placki z jakiegoś zboża, kurczak z.papryką, ser mocno.. wędzony
:) jajo sadzone.
Taxi na PZO Checkin Conviasy. 1 pezo podręcznego max. 2 plecaki metkują i zabierają, 2 plecaki mogą z nami. 5kg
Pani zaprasza do okienka w którym opłacamy 5usd blizej nieznanego.podatku - tasa. Ale w zamian dostajemy po 45min wifi.
W.Moskwie i Pekinie jest..
Wrap za 7usd stanowiska
Dzwoni jakiś typo, uśmiecha sie... @marcino123 tak to on, relatywnie blisko jest, pozdro
Za security elegancko sie rozsiadliśmy. Lot 9:30.. ale nerwowo bo delay.. burza w Caracas nic prawie stamtąd nie lata i nie wiedzą.. kiedy wyleci , w tym i po nas do CAJ.. 1h delay.. babki.mowia ze.wyleci.. kiedyś. Ale jeszcze nasza maszyna zawita do Porlamar. 2h delaya, przynieśli po butelce wody. Człapiemy sobie po mikro gate3. Zajadamy hamburgerami raczej dla zabicia czasu.. po 3h coś tam momentami widać Conviase na Margerite..
@Gadekk zamawia jeszcze Baconatora. I wtedy przyjeżdża trolej tak 5h delay i rozdają bułki.. kolejeczka. I jeden operacyjny co dokumentuje wydarzenie na filmie.
Odbieram z KamilemK jako ostatni buły. Hola, bula swoją droga: Signora ja to informacji potrzebuje a nie bułki. Pokazuje na messengerze foto załadunku bagaży do atra
:) Mowi ze 3 min temu zamknęli klapę i drzwi i ruszają.. 6h delaya i widzimy ze po nas leci.. wracam z toalety jeden towarzysz zniknął. KamilK, przyszli mundurowi Antidrogas i chodz bo coś tam, jak.sie.okazalo piesek wąchał wózek przed wyjazdem na płytę i ten tego zareagował na jego wojskowa kostkę.. także miodzio Formuje sie kolejka a typa nam.zwinęli. Wraca.po 15.minutach już na boarding.. przebieg rozmowy byl taki:
Boardin uff.. 6h delaya.. ale fart ze wreszcie lecimy.. a nie jest to oryginalny plan.. 30 letnia maszynka
Conviasa zaprasza do Moskwy na.pielmieni
I reaktywacja trasy, zapowiedź
Szczęśliwi że w końcu dolecimy, mniej czasu w Parku.. ale dolecimy. Królowie życia i globtroterki.. zniża do CAJ.. zapiąć pasy.. I szaro sie zrobiło za oknem.. I dzida w górę. Komunikat po hiszpańsku. Stewka mowi ze deszcz nie lądują. I divert do St Elena SNV.. hehe pod granicę z Brazylią... Plan B nie wypalił. Tracimy kolejny dzień. Ale co dalej? Terminal:
Tu jesteśmy
W terminalu wiedzą o nas, i o naszej sytuacji. Tzn. Jeden chłopak Conviasy. Polacos na ławkę koło wojskowego tego od narkotyków. Pies obszukuje bagaże. Żeby znowu nie szczeknął na kostkę.
Chłopak myśli i wie od razu: tutaj operacyjnie nic nie ma, bylibyście w d. samolot leci do Puerta Ordoz na noc tam są hotele. Dajcie paszporty, i poszedł na checkin. Stary antynarkotykowiec mowi mu ze jak to. No tak.to security przeszli w PZO to se pójdą chodnikiem i wrócą, no.co z nimi zrobisz. Wrócił młody z bp. Nawet migracyjny sie nie pofatygował. Klimatyczny ręczny bp.
Ostatnie chwile w St. Elena
@cart @sko1czek proszę jest Roraima
Stewka mówi: don't worry PZO will take care of you. No worry to spoko. Komentuję sytuację na pokładzie bo już jakby wiemy ze lipa z dolotem w dżunglę- 'ale sie poje*ało..' nie pamiętam czy to z KacVegas (na dachu) czy coś Tarantino (po strzelaninie)... ?
Lądujemy i przy beltach zadowolona miśka pisze na translatorze: weather conditions no asistanza. O ty.. mówię poczekamy na crew. No i idzie nasza stewka, myk ma być asistenza.
:) Haha miśka You wanted go home! FU po hiszpańsku na jej twarzy. To teraz do checkinu.. dajcie hotel.. rebook na jutro. Tylko jutro nie ma nic do CAJ. Obrotna station managera robi co może może niewiele. Gada z naszą agentką. Agentka proponuję czarter. Prywatny lot. Za $800. No spoko private jeszcze w pamiętniku nie zaznaczałem. Staje na $600. Kurde $150 za 1h godzinny lot to relatywnie nie tak dużo, ale nie mało. Rozkmiiny zostawiamy na boku. Jak nie weźmiemy to Skoku Anioła nie zobaczymy. Kierowca, do hotelu. Recepcja: czemu z 111 zabraliście ręczniki duze. Translator: bo ich tam nigdy nie było, były małe do twarzy. Będą tym razem? a kolację pyszne spaghetti. Potem parę kolejek lightów po $1. Jak placiliśmy pięciodolarówka.. to reszta była wydawa w postaci butelki piątej.
Do łóżek. Aczkolwiek nie wszyscy skorzystali z tego scenariusza. Wracając do pokoju KamilK natknąl sie na zaprzyjaźnionego gangstera, który dzisiejszego wieczora nie siedział sam.. O 6:30 ma być taksówka6:00 puka recepcjonistka, taksówkarz miał być o 6:30 ale jest teraz, wiec prysznic w 1 minute I pakowanie w drugą..
Święta w pełni, od października, ponoć wprowadzone dekretem
Nie ma na PZO general aviation wiec mamy czekać przy checkinach, siadamy w kawiarni. Mamy tu czekać - odbierze nas kapitan. Dla beki KamilK wspomina wieczor po rozejściu po kolacji, dołączył do gangstera..
Przychodzi Francesco. Przed security tam gdzie migracyjny siedzi dziewczyna sprawdziła czy paszporty zgadzają sie z listą paxów. Security. Pobieżny imigracyjny z fotkami paszportów. Korytarzem na płytę. Po drodze antidragasy z psem, machają do Kamila jak do swojego, quattro Polacos, coś tam gadają 'oni tu znowu wylatują od nas?' Maszyna to Kodiak, rok produkcji 2010. Ale w środku fotele jak nowe, przyrządy ekrany też niezniszczone. No tak to ja mogę częściej:) i wygląda ze w końcu dostaniemy sie do tej dżungli.
La Llovizna z gory
Za nami dużo cargo
Już na CAJ:
Arrivalsy to korytarz kryty strzechą. Biurko pani z Parku Narodowego: $40 w gotóweczce pięknie cabaleros. Odbiera nas Carlos, nie więcej niż 5m za budką lasek, przez lasek i po 3 minutach jesteśmy na kampie. Na stoloweczce która służy im również za dyskotekę czeka termos ciepłej kawy i dzban lodowatej wody. Ile czasu potrzebujecie? No daj 5 minut, repak do worków pływackich, buty, krem, czapki, mogą. Spokojnie, macie 15 minut. Jest już po 11:30 A najpóźniej wycieczki ruszają o 10 żeby sie wyrobić przed zmrokiem. Już mogę napisać ze to sie nam nie uda. Pod budynkiem parkuje miniciezarówka na 3 kołach. Na pace drewniane ławeczki. Bez zbędnego tłumaczenia co i jak wywożą nas w górę rzeki , na plaży ze 20 łódek od 8 do 16 sobowych. Zapiąć kamizelki. W drogę. Jeszcze nie wiemy ze jest do zrobienia 70km tą rzeką. Po jakichś 6 km pierwszy stopień wodny. Taki ze tylko sternik i nawigator przepłyną, balast wysiada i jakieś pół kilometra idzie brzegiem. Po 10km zaczynają sie widoki z górami stolowymi [tepuy].
Mocno zażelaziona woda
W połowie trasy zmieniają śmigło silnika. W okolicach 60km na rzece wąskie przejście- pasażerów pomiędzy gigantycznymi głazami. Pilnują żeby rece.trzymac w Łodzi, otarcie o głaz skończyłoby sie amputacja palców.
Po 2,5h lądujemy na kamienistej plaży. 2,8 km przez dzunglę, jakies 210m w gorę - po kamieniach raczej sliskich i korzeniach -l te nie mają gdzie wrosnąć wiec wystają pomiędzy kamieniami. Wszystko śliskie i pokryte mchem. Gniazdo termitów 3m nad.ziemia
Jesteśmy na punkcie widokowym. Info ze łódź musi odpłynąć o 16:30. Czyli mamy 1,5. Kolejne 5 minut i 20m w górę i dochodzimy do basenu.
Ruszamy na dół. Po 40 minutach jesteśmy na łódce przeprawa na drugą stronę rzeki. Czeka na nas obiad - gigantyczne porcję kurczaka z ogniska, ryż surówka, 2l coli , butla wody. Kurczak taki jak nie u nas gigantyczne mercosurowe piersi.. co on jadł, czym go faszerowali?
Ruszamy, nie wiem która godzina, ale w rozumieniu ich wycieczek bardzo późno. Na szlaku byliśmy sami, wszystkie lodzie wracały już do Canaimy. Na naszej lodzi worki ze śmieciami z biwaku.
W połowie trasy wymiana śruby. Ściemniało sie. Nawigator co chwilę reką daje znak sternikowi o przeszkodzie w wodzie. Najczęściej kłody drzew. A ze jedziemy 40 kmh to szybki zwrot jest porządany, woda podbija sie w gore i ląduję w środku. Całkowita ciemnia, księżyc świeci małym rogalikiem. Idealnie widać gwiazdy bo żadnych źródeł światła w promieniu kilkudziesięciu kilometrów.
Nawigator ma na głowie czołówkę zogniskowaną i widać było ze więcej świecił po brzegu niż tafli wody, żeby zorientować sternika gdzie jest. Carlos sie cieszy ze teraz jesteśmy z tym sternikiem bo jest najbardziej doświadczony w wiosce. Mimo to zbroje mamy pelne.
Carlos często wracacie po takiej nocy? Drugi raz w życiu. A ile już oprowadzasz? 20 lat, moj drugi raz z quattro Polacos, ale to dla nas dodatkowa atrakcja.
Po powrocie do kampu czekają na nas Tbony
Humory tak Dobre ze mamy jeszcze siłę na jedno albo kilka piwek z Viktorią Wenezuelka i Samuelem ze Słowacji. To oni na nas czekali żeby w 6os płynąć. W końcu head campu zabral ich osobno bo stracili nadzieję na nasz dolot..
Salto Angel piękne. Robi wrażenie. Grube wow.
Wstajemy 5:30, bo dzień wcześniej umawiamy sie na 6:00 na start wycieczki na Sapo Salto. Z oryginalnych 3 dni tu życie napisało 26 godzinny scenariusz. Więc jak wczoraj ruszyliśmy po kwadransie od lądowania tak dziś ruszamy o świcie, żeby wrócić na śniadanie. Carlos wyznacza do oprowadzania Carolinę. Mowi płynnie po angielsku, woła do żab czy innych ciekawostek. Idziemy na plażę kolo Lodge. Tam czeka już sternik. Płyniemy wzdłuż wodospadów, bryza moczy wszystko. Lądujemy na przecileglym brzegu rozlewiska. spacer przez płaskowyż.
Here, yellow frog! Poisson? Just a little.
Na płaskim prawie jak stol skale Carolina rzuca 2 kamieniami w miejsca oddalone jakies 3m. Jednym gluchy dźwięk w drugim pełny.
Petroglify. Oni wierza ze wykonali je ludzie.
Wodospady robią wrażenie. Sapo fajne. Mamy sie rozebrać do kąpielówek, na stopy założyć skarpety ze by nie uślizgiwać.
Ściany wody które możesz dotknąć robią wrażenie, żelazo w wodzie daje ładny pomarańczowy kolor. Jakby to było popołudnie to ściana wody świeciła by sie na czerwono-pomaranczowo. Skojarzenie z piekłem, jakimiś domami diabła jak najbardziej na miejscu - tylko mokro.
Czekamy chwilę na plaży na łódkę i namawiamy Calline jeszcze na Siekierę od środka, nie robi tego zazwyczaj ale widzi ze biegamy sprawnie jak.kozice to idziemy.
tom971 napisał:W domu, jeszcze srogo przed świtem, żegna mnie sakramentalne pytanie od żony „Czy w polisie jest transport zwłok do Polski? Bo ja nigdzie się nie ruszam” Tak oznacza zielone światło na kolejny trip. Poproś żonę, żeby opisała we właściwym wątku, jak przebiegał proces realizacji roszczenia z polisy. Może się przydać innym forumowiczom.
;)
Aj, w Catimar w Catia La Mar nocowałem tak z 6 razy, przed wylotami z Caracas albo po przylocie. W okolicy jest bardzo przyjemna restauracja m.in. z owocami morza, jakiś kilometr od hotelu. Jak nie boicie się pójść, to będzie chyba ta: https://maps.app.goo.gl/zmrwXM5dAWhhdt928
cart napisał:Leciałem Rutaca w 2008. W Cessnie nie działały żadne wskaźniki, a pilot słuchał mp3 i miał gazetę rozłożoną na sterach. Mega
;-)Miałem tak samo lecąc Sundance - również w 2008
:lol: Żona mało zawału nie dostała jak patrzyła na wskaźnik paliwa pokazujący "Empty"
A jak lubi to czemu nie.W pierwszy dzień po wyciągnięciu z pudełka sam widzę sens użycia skiet. Jak wstanie ( A jest 5am) to poproszę o reko dla Ciebie modelu tych chyba Kiinów.
Pytanie z ciekawości. Widzę, że ceny są podawane w USD i rozumiem, że płaci się też w USD w gotówce. Jak jest z wydawaniem reszty? Jest w obiegu wystarczająco drobnych? Co z nierównymi końcówkami np. 50 centów? Dostaje się resztę w cukierkach, boliwarach, czy amerykańskich monetach?
Świetnie, że taką pogodę mieliście piękną, bo czytywałem, że wodospad potrafi być często skryty w chmurach. Z ciekawości, oprócz tego Słowaka i Was były tam jeszcze jakieś osoby spoza Wenezueli?
Mam nadzieję że mi się uda bardziej bez przygód w przyszłym tygodniu bo też będę miał niezaliczone
:D oskiboski napisał:Dokładnie jak nie spaliście tam to @cart nie zalicza !
A jak lubi to czemu nie.
W pierwszy dzień po wyciągnięciu z pudełka sam widzę sens użycia skiet. Jak wstanie ( A jest 5am) to poproszę o reko dla Ciebie modelu tych chyba Kiinów.
Raz dostaliśmy po $1 reszty w ich walucie, papierków dużo. Raz za.1 dolca reszty dostaliśmy wafelka.. różnie jest. We wszystkim dostaniesz resztę, tylko nie w centach.
Po skończonej rybie ja i @Gadekk do wyrek i lulu a @Skullma z Kamilem K. poszli do gościa który poczęstował ich whisky z kokosem, posiedzieli na fotelach kolo kostarki, typ chciał poznać skąd są i co tutaj robią. Wszystko było spoko i typ nie był aż tak podejrzliwy do momentu aż powiedział że przyjedzie do niego jego ochroniarz i żeby się nie bali ? po czym zaproponował im pójście do kasyna. Popatrzyli się po sobie i posiedzieli z nim jeszcze 5 minut i mu że bardzo przykro ale muszą iść spać ?
Rano sniadanie: kawka, placki z jakiegoś zboża, kurczak z.papryką, ser mocno.. wędzony :) jajo sadzone.
Taxi na PZO
Checkin Conviasy. 1 pezo podręcznego max.
2 plecaki metkują i zabierają, 2 plecaki mogą z nami. 5kg
Pani zaprasza do okienka w którym opłacamy 5usd blizej nieznanego.podatku - tasa. Ale w zamian dostajemy po 45min wifi.
W.Moskwie i Pekinie jest..
Wrap za 7usd stanowiska
Dzwoni jakiś typo, uśmiecha sie... @marcino123 tak to on, relatywnie blisko jest, pozdro
Za security elegancko sie rozsiadliśmy. Lot 9:30.. ale nerwowo bo delay.. burza w Caracas nic prawie stamtąd nie lata i nie wiedzą.. kiedy wyleci , w tym i po nas do CAJ..
1h delay.. babki.mowia ze.wyleci.. kiedyś. Ale jeszcze nasza maszyna zawita do Porlamar. 2h delaya, przynieśli po butelce wody. Człapiemy sobie po mikro gate3. Zajadamy hamburgerami raczej dla zabicia czasu.. po 3h coś tam momentami widać Conviase na Margerite..
@Gadekk zamawia jeszcze Baconatora. I wtedy przyjeżdża trolej tak 5h delay i rozdają bułki.. kolejeczka. I jeden operacyjny co dokumentuje wydarzenie na filmie.
Odbieram z KamilemK jako ostatni buły. Hola, bula swoją droga: Signora ja to informacji potrzebuje a nie bułki. Pokazuje na messengerze foto załadunku bagaży do atra :)
Mowi ze 3 min temu zamknęli klapę i drzwi i ruszają..
6h delaya i widzimy ze po nas leci.. wracam z toalety jeden towarzysz zniknął. KamilK, przyszli mundurowi Antidrogas i chodz bo coś tam, jak.sie.okazalo piesek wąchał wózek przed wyjazdem na płytę i ten tego zareagował na jego wojskowa kostkę.. także miodzio
Formuje sie kolejka a typa nam.zwinęli. Wraca.po 15.minutach już na boarding.. przebieg rozmowy byl taki:
Boardin uff.. 6h delaya.. ale fart ze wreszcie lecimy.. a nie jest to oryginalny plan..
30 letnia maszynka
Conviasa zaprasza do Moskwy na.pielmieni
I reaktywacja trasy, zapowiedź
Szczęśliwi że w końcu dolecimy, mniej czasu w Parku.. ale dolecimy. Królowie życia i globtroterki.. zniża do CAJ.. zapiąć pasy.. I szaro sie zrobiło za oknem.. I dzida w górę. Komunikat po hiszpańsku. Stewka mowi ze deszcz nie lądują. I divert do St Elena SNV.. hehe pod granicę z Brazylią...
Plan B nie wypalił. Tracimy kolejny dzień.
Ale co dalej?
Terminal:
Tu jesteśmy
W terminalu wiedzą o nas, i o naszej sytuacji. Tzn. Jeden chłopak Conviasy. Polacos na ławkę koło wojskowego tego od narkotyków. Pies obszukuje bagaże. Żeby znowu nie szczeknął na kostkę.
Chłopak myśli i wie od razu: tutaj operacyjnie nic nie ma, bylibyście w d. samolot leci do Puerta Ordoz na noc tam są hotele. Dajcie paszporty, i poszedł na checkin. Stary antynarkotykowiec mowi mu ze jak to. No tak.to security przeszli w PZO to se pójdą chodnikiem i wrócą, no.co z nimi zrobisz. Wrócił młody z bp. Nawet migracyjny sie nie pofatygował. Klimatyczny ręczny bp.
Ostatnie chwile w St. Elena
@cart @sko1czek proszę jest Roraima
Stewka mówi: don't worry PZO will take care of you. No worry to spoko.
Komentuję sytuację na pokładzie bo już jakby wiemy ze lipa z dolotem w dżunglę- 'ale sie poje*ało..' nie pamiętam czy to z KacVegas (na dachu) czy coś Tarantino (po strzelaninie)... ?
Lądujemy i przy beltach zadowolona miśka pisze na translatorze: weather conditions no asistanza. O ty.. mówię poczekamy na crew. No i idzie nasza stewka, myk ma być asistenza. :) Haha miśka You wanted go home! FU po hiszpańsku na jej twarzy.
To teraz do checkinu.. dajcie hotel.. rebook na jutro. Tylko jutro nie ma nic do CAJ. Obrotna station managera robi co może może niewiele. Gada z naszą agentką. Agentka proponuję czarter. Prywatny lot. Za $800. No spoko private jeszcze w pamiętniku nie zaznaczałem. Staje na $600. Kurde $150 za 1h godzinny lot to relatywnie nie tak dużo, ale nie mało. Rozkmiiny zostawiamy na boku. Jak nie weźmiemy to Skoku Anioła nie zobaczymy. Kierowca, do hotelu. Recepcja: czemu z 111 zabraliście ręczniki duze. Translator: bo ich tam nigdy nie było, były małe do twarzy. Będą tym razem?
a kolację pyszne spaghetti. Potem parę kolejek lightów po $1. Jak placiliśmy pięciodolarówka.. to reszta była wydawa w postaci butelki piątej.
Do łóżek. Aczkolwiek nie wszyscy skorzystali z tego scenariusza. Wracając do pokoju KamilK natknąl sie na zaprzyjaźnionego gangstera, który dzisiejszego wieczora nie siedział sam..
O 6:30 ma być taksówka6:00 puka recepcjonistka, taksówkarz miał być o 6:30 ale jest teraz, wiec prysznic w 1 minute I pakowanie w drugą..
Święta w pełni, od października, ponoć wprowadzone dekretem
Nie ma na PZO general aviation wiec mamy czekać przy checkinach, siadamy w kawiarni. Mamy tu czekać - odbierze nas kapitan. Dla beki KamilK wspomina wieczor po rozejściu po kolacji, dołączył do gangstera..
Przychodzi Francesco. Przed security tam gdzie migracyjny siedzi dziewczyna sprawdziła czy paszporty zgadzają sie z listą paxów. Security. Pobieżny imigracyjny z fotkami paszportów. Korytarzem na płytę. Po drodze antidragasy z psem, machają do Kamila jak do swojego, quattro Polacos, coś tam gadają 'oni tu znowu wylatują od nas?'
Maszyna to Kodiak, rok produkcji 2010. Ale w środku fotele jak nowe, przyrządy ekrany też niezniszczone.
No tak to ja mogę częściej:) i wygląda ze w końcu dostaniemy sie do tej dżungli.
La Llovizna z gory
Za nami dużo cargo
Już na CAJ:
Arrivalsy to korytarz kryty strzechą. Biurko pani z Parku Narodowego: $40 w gotóweczce pięknie cabaleros.
Odbiera nas Carlos, nie więcej niż 5m za budką lasek, przez lasek i po 3 minutach jesteśmy na kampie. Na stoloweczce która służy im również za dyskotekę czeka termos ciepłej kawy i dzban lodowatej wody. Ile czasu potrzebujecie? No daj 5 minut, repak do worków pływackich, buty, krem, czapki, mogą. Spokojnie, macie 15 minut. Jest już po 11:30 A najpóźniej wycieczki ruszają o 10 żeby sie wyrobić przed zmrokiem. Już mogę napisać ze to sie nam nie uda. Pod budynkiem parkuje miniciezarówka na 3 kołach. Na pace drewniane ławeczki. Bez zbędnego tłumaczenia co i jak wywożą nas w górę rzeki , na plaży ze 20 łódek od 8 do 16 sobowych. Zapiąć kamizelki. W drogę. Jeszcze nie wiemy ze jest do zrobienia 70km tą rzeką.
Po jakichś 6 km pierwszy stopień wodny. Taki ze tylko sternik i nawigator przepłyną, balast wysiada i jakieś pół kilometra idzie brzegiem. Po 10km zaczynają sie widoki z górami stolowymi [tepuy].
Mocno zażelaziona woda
W połowie trasy zmieniają śmigło silnika. W okolicach 60km na rzece wąskie przejście- pasażerów pomiędzy gigantycznymi głazami. Pilnują żeby rece.trzymac w Łodzi, otarcie o głaz skończyłoby sie amputacja palców.
Po 2,5h lądujemy na kamienistej plaży. 2,8 km przez dzunglę, jakies 210m w gorę - po kamieniach raczej sliskich i korzeniach -l te nie mają gdzie wrosnąć wiec wystają pomiędzy kamieniami. Wszystko śliskie i pokryte mchem.
Gniazdo termitów 3m nad.ziemia
Jesteśmy na punkcie widokowym. Info ze łódź musi odpłynąć o 16:30. Czyli mamy 1,5. Kolejne 5 minut i 20m w górę i dochodzimy do basenu.
Ruszamy na dół. Po 40 minutach jesteśmy na łódce przeprawa na drugą stronę rzeki. Czeka na nas obiad - gigantyczne porcję kurczaka z ogniska, ryż surówka, 2l coli , butla wody. Kurczak taki jak nie u nas gigantyczne mercosurowe piersi.. co on jadł, czym go faszerowali?
Ruszamy, nie wiem która godzina, ale w rozumieniu ich wycieczek bardzo późno. Na szlaku byliśmy sami, wszystkie lodzie wracały już do Canaimy. Na naszej lodzi worki ze śmieciami z biwaku.
W połowie trasy wymiana śruby. Ściemniało sie. Nawigator co chwilę reką daje znak sternikowi o przeszkodzie w wodzie. Najczęściej kłody drzew. A ze jedziemy 40 kmh to szybki zwrot jest porządany, woda podbija sie w gore i ląduję w środku. Całkowita ciemnia, księżyc świeci małym rogalikiem. Idealnie widać gwiazdy bo żadnych źródeł światła w promieniu kilkudziesięciu kilometrów.
Nawigator ma na głowie czołówkę zogniskowaną i widać było ze więcej świecił po brzegu niż tafli wody, żeby zorientować sternika gdzie jest. Carlos sie cieszy ze teraz jesteśmy z tym sternikiem bo jest najbardziej doświadczony w wiosce. Mimo to zbroje mamy pelne.
Carlos często wracacie po takiej nocy? Drugi raz w życiu. A ile już oprowadzasz? 20 lat, moj drugi raz z quattro Polacos, ale to dla nas dodatkowa atrakcja.
Po powrocie do kampu czekają na nas Tbony
Humory tak Dobre ze mamy jeszcze siłę na jedno albo kilka piwek z Viktorią Wenezuelka i Samuelem ze Słowacji. To oni na nas czekali żeby w 6os płynąć. W końcu head campu zabral ich osobno bo stracili nadzieję na nasz dolot..
Salto Angel piękne. Robi wrażenie. Grube wow.
Wstajemy 5:30, bo dzień wcześniej umawiamy sie na 6:00 na start wycieczki na Sapo Salto. Z oryginalnych 3 dni tu życie napisało 26 godzinny scenariusz. Więc jak wczoraj ruszyliśmy po kwadransie od lądowania tak dziś ruszamy o świcie, żeby wrócić na śniadanie. Carlos wyznacza do oprowadzania Carolinę. Mowi płynnie po angielsku, woła do żab czy innych ciekawostek.
Idziemy na plażę kolo Lodge. Tam czeka już sternik. Płyniemy wzdłuż wodospadów, bryza moczy wszystko. Lądujemy na przecileglym brzegu rozlewiska. spacer przez płaskowyż.
Here, yellow frog!
Poisson?
Just a little.
Na płaskim prawie jak stol skale Carolina rzuca 2 kamieniami w miejsca oddalone jakies 3m. Jednym gluchy dźwięk w drugim pełny.
Petroglify. Oni wierza ze wykonali je ludzie.
Wodospady robią wrażenie. Sapo fajne.
Mamy sie rozebrać do kąpielówek, na stopy założyć skarpety ze by nie uślizgiwać.
Ściany wody które możesz dotknąć robią wrażenie, żelazo w wodzie daje ładny pomarańczowy kolor. Jakby to było popołudnie to ściana wody świeciła by sie na czerwono-pomaranczowo. Skojarzenie z piekłem, jakimiś domami diabła jak najbardziej na miejscu - tylko mokro.
Czekamy chwilę na plaży na łódkę i namawiamy Calline jeszcze na Siekierę od środka, nie robi tego zazwyczaj ale widzi ze biegamy sprawnie jak.kozice to idziemy.
Kolejne wow.