Ok 14 był pokaz lwów morskich. Przed otwarciem bram areny utworzyła się kolejka więc trzeba było chwile postać
Po pokazie wracamy do działu lokalnego
Ostatnia już porcja koali
I jeszcze więcej kangurów
i kolczatek
Dingo
do pełni szczęścia brakowało mi tylko jednego dziwaka z Australii - dziobaka. W końcu udało się go znaleźć w dziale zwierząt nocnych. Niestety zdjęcia są kiepskie ze względu na oświetlenie, a sam dziobak bardzo szybko pływał
Gdzieś między 15 a 16 poszliśmy na autobus do promu. Okazało się, że jeden wypadł z rozkładu, więc trzeba było poczekać ok 25 minut na następny. Za to nie musieliśmy czekać na prom. Opera z promu
Przed odjazdem do hotelu zrobiliśmy jeszcze kilka fotek
Po powrocie do hotelu chwila odpoczynku, pakowanie i szykowaliśmy się na kolację. Umówiliśmy się na przy promach w okolicy opery. Paula z chłopakiem nieco się spóźniali więc pokręciliśmy się po nabrzeżu
bruce09lili napisał:Nie po to tłukliśmy się na drugi koniec świata, żeby wrócić po odwiedzeniu jednego zoo w Brisbane. Nie taki był plan. A ten rejs to nic?
:)
Powiedzmy, że będąc uwięzionym na rejsie i anulując kolejne zaplanowane dni skupialiśmy się bardziej na negatywnych emocjach bieżących i przyszłych, niż na pozytywnych przeżyciach z poprzednich dni. Jeśli nie uda nam się przedłużyć pobytu to można powiedzieć, że Australia była tylko krótkim przystankiem, a nie miejscem docelowym. Co do samego rejsu, to napiszę jeszcze o nim podsumowanie ale mogę zdradzić, że to był nasz pierwszy rejs z taką ilością dni na morzu. Zazwyczaj wybieramy trasy gdzie jest znacznie intensywniej, jeśli chodzi o zwiedzanie. Kolejny tego typu rejs będzie pewnie dopiero na emeryturze
:) Przy czym w tym konkretnym wypadku byliśmy z trasy zadowoleni, bo po prostu odległości w tym kierunku były na tyle duże i trzeba było z tym żyć.
Mój ulubieniec spał
Kolczatki
Ok 14 był pokaz lwów morskich. Przed otwarciem bram areny utworzyła się kolejka więc trzeba było chwile postać
Po pokazie wracamy do działu lokalnego
Ostatnia już porcja koali
I jeszcze więcej kangurów
i kolczatek
Dingo
do pełni szczęścia brakowało mi tylko jednego dziwaka z Australii - dziobaka. W końcu udało się go znaleźć w dziale zwierząt nocnych. Niestety zdjęcia są kiepskie ze względu na oświetlenie, a sam dziobak bardzo szybko pływał
Gdzieś między 15 a 16 poszliśmy na autobus do promu. Okazało się, że jeden wypadł z rozkładu, więc trzeba było poczekać ok 25 minut na następny. Za to nie musieliśmy czekać na prom.
Opera z promu
Przed odjazdem do hotelu zrobiliśmy jeszcze kilka fotek
Po powrocie do hotelu chwila odpoczynku, pakowanie i szykowaliśmy się na kolację. Umówiliśmy się na przy promach w okolicy opery. Paula z chłopakiem nieco się spóźniali więc pokręciliśmy się po nabrzeżu