0
rob_sad 25 listopada 2024 14:41
Image

Image

Image

Panteon najważniejszych osób dla Dominikany znajduje się w dawnym kościele jezuitów:

Image

Image

I umocnienia dookoła fortu Ozama, najlepiej zachowane miejsce dawnych murów:

Image

Image

Południowa część Zona Colonial jest spokojniejsza. Nie ma turystów, są lokalni mieszkańcy:

Image

Image

Niestety plac przed Klasztorem Dominikanów (będącym pierwszym kościołem Ameryk) jest w remoncie i remont obejmuje też elewacje więc nie da się nawet podejść bliżej.

Image

Image

Widać, że w wielu miejscach trwają prace konserwatorskie. Miasto zdecydowanie ma potencjał. Turystów bardzo mało, bo to daleko od miejsc gdzie latają chartery. Kolacje jemy w knajpce przy głównym rynku z muzyką na żywo.

ImageW Santo Domingo jemy pierwsze śniadanie na spokojnie, bez pośpiechu.

Image

Potem idziemy jeszcze na spacer. Najpierw w stronę murów, a tam mamy towarzystwo, Jakiś pies uznał, że jest nasz i chodzi za nami jakby nas znał.

Image

Jak widać dzisiaj jest więcej chmur. Muzeum Domów Królewskich od zewnątrz:

Image

Image

Postój na Dominikanie jest mocno przez przypadek, bo tylko Dominikanę dało się wcisnąć w plan w niskich kosztach, tak by było coś więcej niż Kolumbia. Nigdy mnie Dominikana nie ciągneła i pewnie inaczej niż przez przypadek przelotem bym tu nie trafił. Lot powrotny mamy z Punta Cana i tam oddajemy samochód. Są autobusy, ale jadą długo i są kapryśne. Pożyczony samochód daje elastyczność i znacznie więcej czasu na zwiedzanie.
W planie mamy przystanek w Bayahibe. Miasteczka będącego punktem wylotowym do Parku Narodowego Cotubanama z wyspą Saona. Na trasie mamy prawie cały czas zadbaną płatną autostradę, dobra jakość nawierzchni, żadnych dziur. Zero szaleństw, wszyscy jadą zgodnie z przepisami. Po tym co wcześniej czytałem, jaka tu dzicz na drogach, jestem w szoku, bo kultura jazdy jest znacznie wyższa niż w Polsce, także w Santo Domingo nie było z tym źle. Może kwestia regionu, nie wiem. Wszystko idzie sprawnie do czasu gdy niespodziewanie zatrzymuje nas policja. Policjant na translatorze w telefonie pyta dlaczego zwolniłem jak ich zobaczyłem i że to wykroczenie. Odpisuję, że widząc samochody na poboczu zwalniam, szczególnie gdy dookoła chodzą ludzie. Piszę też, że po za tym jechałem cały czas zgodnie z przepisami. On wtedy twierdzi, że jechałem jednak za szybko (miał radar, ale go nie używał). Potem twierdzi, że jechałem za blisko samochodu przede mną (to jak widział, że zwalniam?). Najpierw policjant chce 130usd, a potem nic już nie chce, ale daje puste etui i pisze, że to nie jest obowiązkowe. Daliśmy mu około 15usd i był zadowolony. Wkurzające, ale staliśmy tam ponad 30min i w tym czasie inni byli zatrzymywani bez powodu, bez użycia radaru, ale płacili bez dyskusji i jechali dalej. Być może od nich chcieli mniej i dyskusja nie miała sensu. To pewnie tłumaczy dlaczego ludzie tak grzecznie jeżdżą. Po tej przygodzie jedzie mi się już mniej przyjemnie, ale do Bayahibe już blisko. W planie jest łódka, ale jest już nieco za późno by zrobić to tanio dołączając do jakiejś grupy, no i grupy płyną tam na dłużej, a nam wystarczą 2-3h. Siadamy w knajpce przy plaży na chwilę.

Image

Image

Obserwujemy turystów z biur podróży, którzy dojeżdżają dużymi autokarami i przesiadają się na łodzie z ogromnymi głośnikami z których wali jakieś lokalne disco - powoli nam się odechciewa tej wyspy. Poszedłem jednak dogadywać cenę za wypad indywidualny i udało mi się uzyskać w miarę akceptowalną cenę.
Ale gdy wyszliśmy z spod knajpkowych parasoli zmroziły nas zbliżające się ciemne chmury na niebie. Bojąc się, że utkniemy zrezygnowaliśmy z Cotubanama. Nieco ponad pół godziny później okazało się, że raczej postąpiliśmy słusznie, bo padało mocno i długo. Część samochodów na drodze stawała.

Image

W takiej deszczowej aurze dojechaliśmy do Punta Cana. Tak jak się spodziewaliśmy miejsce nie jest zbyt atrakcyjne, to taka typowa pułapka turystyczna. Facet z Red is Bad wybrał sobie fatalną okolicę na emigrację - nie dziwię się, że wykryty chciał jak najszybciej wrócić. Ale przez te kilka godzin dnia które nam zostało fajnie było pochodzić po plaży. Sama plaża nie razi, ale już za pierwszą linią budynków są albo zamknięte resorty, albo smród śmieci.

Image

Image

Image

Image

Mamy taki nocleg, że słychać fale nawet przy zamkniętym balkonie. To zawsze jest fajne i na to jedno popołudnie miejsce jest ok. Jest wyraźnie chłodniej niż w Santo Domingo, w nocy znowu zaczęło padać.Rano robimy sobie szybki spacer po plaży. O dziwo już o 6:30 jest tam spory ruch.

Image

Image

Potem jemy hotelowe śniadanie. Do lotniska mamy około 30min jazdy. Oddanie samochodu bezproblemowe. Formalności na lotnisku są ultra szybkie. Imigration w automatach. Szukamy salonika, ale ten w miejscu wskazanym przez Priority Pass jest zamknięty. Jest jednak kartka o nowym na drugim końcu terminala A. Ten nowy (o którym PP nie wspomina) jest całkiem fajny

Image

Niestety wychłodzony tak, że woda się skrapla od zewnątrz:

Image

Salonik ma niby opcję siedzenia na zewnątrz, ale po nocnym deszczu złożyli meble. Szkoda, bo jest tu nawet basen:

Image

Powrót zaczynamy od lotu Air Canada Rouge do Montrealu. Około 4h lotu, ale jest serwis z przekąskami, są napoje. Słabiej niż lot do Bogoty, ale Air Canada nie jest tak złą linią jak się często o niej pisze na forach. Nawet gorsza wersja Rouge. No i są dodatkowe mile z executive bonus. Mamy w Montrealu dłuższą przesiadkę i zamiar by zrobić spacer po starym mieście. Montrealskie lotnisko YUL nie ma szybkiego połączenia z centrum, Uber jest drogi, brak linii kolejowej, jedyna komunikacja publiczna to autobusy. Staramy się ogarnąć formalności po przylocie szybko, bo mieć jak najwięcej czasu na spacer przed zachodem słońca. Autobus lotniskowy nr 747 dojeżdża do stacji metra Lionel-Groulx:

Image

Tam bardzo szybko i sprawnie przesiadamy się na metro i 6 przystanków dalej jesteśmy w centrum. Około 1h od wyjścia z samolotu, więc całkiem nieźle. Ale to dlatego, że przed godzinami korków, te zaczynają się podobno po 16:00. Jest całkiem przyjemnie, choć późna jesień i mało kolorów.

Image

Image

Ratusz, będący pierwszym ratuszem w Kanadzie (a ma tylko 150lat).

Image

Image

Okolice starego portu, obecnie raczej spacerowe:

Image

Image

Reprezentacyjna Rue Saint Paul, drogie sklepy i restauracje. Najstarsza ulica w mieście, tu założyciel miasta zbudował pierwszy dom (1650).

Image

Bazylika Notre-Dame i Place d'Armes przed nią. Całkiem fajne miejsce. Czuje niedosyt Montrealu i nabrałem ochotę by przylecieć latem (o ile ceny pozwolą).

Image

Image

Powrót według wielu opinii jest ryzykowny. Czytałem o ludziach którzy jechali na lotnisko po 2-3h z powodu popołudniowych korków, czytałem, że na lotnisku można także utknąć na 2-3h bo mogą być ogromne kolejki (fala przylotów i wylotów z Europy po południu). My aż 6h rezerwy nie mamy i troche się przestraszyłem jak uciekł nam autobus przy Lionel-Groulx, tym bardziej, że nie wszyscy czekający się do tego autobusu zmieścili. Na pocieszenie mam więc dodatkowe kilkanaście minut na zdjęcia:

Image

Jakoś się udaje i to szybciej niż przewidywałem. Korek był tylko przed samym lotniskiem, aż do przylotów i odlotów.

Chciałem być sprytny i upewniając się wcześniej, że salonik bankowy (w którym byliśmy przed tygodniem) codziennie korzysta z tego samego linku do wirtualnej kolejki, zgłosiłem chęć wejścia jak tylko dotarliśmy na lotnisko. Myślałem, że wszystko pójdzie podobnie, ale widać było jak na lotnisko dociera coraz więcej ludzi. Kolejka rosła, a nasze szanse na wejście do saloniku malały ze względu na niską wagę kart Priority Pass. Widząc jakie tłumy dotarły na lotnisko 1h po nas, w sumie dobrze zrobiliśmy dodając sporą rezerwę do czasu w którym uznaliśmy, że czas wracać z centrum na lotnisko.
Analogicznie jak tydzień temu salonik Air France wpuszczał tylko pasażerów klasy biznes. Odczekałem trochę do boardingów 2 dużych lotów i spróbowałem ponownie. Udało się:

Image

Gejt do odlotu do Monachium mamy bardzo blisko, wychodzimy więc w ostatniej chwili. Lecimy ponownie Lufthansą na A350. Po starcie dostajemy jeszcze jedzenie i idziemy spać. Udało się wybrać miejsca blisko wyjścia, więc po lądowaniu bardzo szybko docieramy do saloniku.

Image

Odlot do Poznania także punktualny.

Dodaj Komentarz

Komentarze (2)

limapur 6 stycznia 2025 12:08 Odpowiedz
Fajna relacja, aż zaś naszła ochota na Amerykę Południowa a szczególnie Kolumbie. Jakim sprzetem zdjęcia robione?
rob-sad 9 stycznia 2025 23:08 Odpowiedz
Dzięki Miałem wątpliwości czy się pakować w tak szalony wyjazd, ale na szczęście polecieliśmy.Z perspektywy czasu czuję niedosyt właśnie Kolumbii. Szukam już nawet miejsc które mają klimat jak Kartagena.Zdjecia to stary Nikon D7100 i obiektyw 18-140Czesc to Samsung S20