O dziwo po starcie Emirates serwuje pełny obiad!! – nie spodziewałem się aż takiego serwisu na 3 godzinnej trasie. W Buenos załatwiłem sobie kwaterę niedaleko lotniska Ezeiza gdyż rano o 7 mam lot do Ushuai, ląduję na EZE około 21 i przez whasappa dogaduję się z właścicielką Debbie. Debbie pisze, że ma jakąś awarię na swojej kwaterze i że przyjedzie po mnie z przyjacielem i coś wymyślimy! No mam nadzieję, że mam gdzie spać w Buenos. Na szczęście Debbie z Hernanem czekają pod terminalem i zabierają mnie na kwaterę do Hernana. Hernan, dumy jak paw opowiada mi, ze mieszka bardzo niedaleko domu Maradony. Koniecznie musi mnie tam zawieść i mi pokazać. Robię nawet fotkę bramy
Ulica już z przemianowaną nazwą.
Kwaterka jest spoko, nawet basen do dyspozycji ale już późno, muszę wstać o 5 i Hernan podrzuci mnie na terminal rano.
Niezły mają kryzys, zanim poszedłem spać, dwa razy wyłączyli w całej dzielnicy prąd, Hernan przeprasza, tak tu się żyje.
Ale nocleg spoko. Jest mega upał, wieczorem 30C, masakra, dobrze, że jest klima. Rano już na terminalu krajowym EZE o czasie. Lecę Aerolineas Argentinas, dwa razy przekładali godzinę wylotu i w końcu stanęło na 7.50 rano. O dziwo zmienili samolot na szeroki A330. Aerolineas Argeninas w najtańszej taryfie pozwala zabrać tylko 15kg bagażu rejestrowego. Nie mam zamiaru dopłacać więc ubieram się ciepłe ciężkie rzeczy, biorę dużo gratów do plecaka a aparaty do osobnej torby i … walizka waży już 16,5kg (z 22kg). Bez problemu przechodzi na check-in. W hali odlotów kilka innych osób przepakowuje się w ten sam sposób. Wsiadamy do A330 Aerolineas Argentinas na 3 godzinny lot do Ushuai.
Lądowanie wzdłuż kanału Beagle – niesamowicie malownicze podejście, chyba tylko podejście do Queenstown w Nowej Zelandii podobało mi się bardziej.
Wow – jaka ładna pogoda w Ushuaii
Mój hostel ogarnia dla mnie transport i zrzucam bambele około 12. Jest przepiękna pogoda więc decyduję się na trekking w Parku Narodowym Ziemi Ognistej. Wejście do parku tylko 10km za miastem. Posilam się jeszcze empanadami kupionymi od lokalesa – ale pycha!!
Ucieka mi niestety autobus więc na początek szlaku podjadę taksówką. Ale widoczki po drodze
Wstęp do parku kosztuje 5500 pesos. Obok obserwuje mnie dziwny ptak:
Ruszam na 2,5 godzinny szlak Pampa Alta Trail, popatrzcie na widoki z Parku:
Następnie idę na szlak do wodospadów rzeki Pipo
Przy wodospadach spotykam trzy starsze turystki z kijkami trekkingowymi. Akurat przepuszczam je w wąskim kawałku szlaku pozdrawiając je po hiszpańsku i miło się uśmiechając ? No coś mi świta… wracam po przejściu prawie 11km po górach główną szutrową drogą, za moment mija mnie samochód, macham na stopa i … oczywiście to moje Panie spod wodospadu ? Uprzejmość popłaca, same proponują mi podwózkę do Ushuai ? Mega zmęczony idę odpocząć i wieczorem na steka (a to jeszcze się nie wydarzyło, dopiero mam w planie!)
Stay tuned….
-- 14 Mar 2023 02:24 --
OK, potwierdzam, w Argentynie nadal można zjeść świetne steki (nie tanio niestety), co naocznie (i organoleptycznie) sprawdziłem dziś w Ushuai. Do tego obowiązkowy malbec...
-- 14 Mar 2023 18:06 --
Nadszedł dzień wypłynięcia. Nadaję bagaż zgodnie ze wskazówkami (nie wnosi się samemu na pokład). Dostałem adres i zatargałem rano moją torbę z hostelu na piechotę. BB jest na wzgórzu więc było łatwo. Miejsce dobrze oznaczone banerami Oceanwide Expeditions.
Pada od rana niemiłosiernie, najpierw deszcz a teraz śnieg z deszczem. Oby tylko dziś
:(
Wejście na statek od 16 dopiero, w taką pogodę to można w Ushuai do baru lub .... do Muzem Morskiego, które mieści się w dawnym więzieniu. Sporo chodzenia po więziennych korytarzach zamienionych na ekspozycje.
Przed muzeum stoi nasz polski fiacik
:)
Jeszcze fajna plansza z Antarktydy - tam się właśnie udaję
:)
W porcie czeka już na mnie M/V Hondius.
To na razie. Moje kolejne posty dopiero za 2 tygodnie
:)
stay tuned.....To pytanie do adminów, ja piszę w osobnych postach a engine forum je łączy automatycznieVeni, Vidi, Vici Anatarctica– chciało by się powiedzieć, ale czy to prawda? Zobaczcie moją dalszą relację z wyprawy poza koło podbiegunowe.
Mamy „boarding o czasie” zgodnie z terminologią lotniczą. Wszyscy karnie stawiają się na 16 w porcie 14 marca i wchodzimy na statek.
Mam szczęście być pierwszy w mojej 4-osobowej kajucie i wybieram sobie dolną koję. Dzięki wielkie @Cart za poradę aby być wcześniej na boardingu. Byłem pół godziny przed czasem, trochę postałem w kolejce na deszczu ale dzięki temu miałem wybór koi. Dwóch ostatnich chłopaków miało bardzo nietęgie miny i nie raz mnie i kolegę Anglika (który wpadł do kajuty 30 sekund po mnie) pytali czy przypadkiem nie chcemy się zamienić i spać na górze. Mimo wszystko poczwórna kajuta jest przestrzenna z mnóstwem sprytnych schowków. Będzie moim domem na najbliższe 2 tygodnie.
Dzielę ją z dwoma nieznającymi się Holendrami i Anglikiem. Załoga robi nam pogadankę i szkolenie z ratownictwa morskiego. Dostajemy też szampana powitalnego i ciepłe przekąski
Beagle Channel
Biorę moją tabletkę na chorobę morską, zobaczymy czy zadziała. Wypływamy równo o czasie czyli o 18.
Przestaje padać i w kanale Beagle pojawia się słońce. Cały dzień wściekle padał deszcz a nawet czasami deszcz ze śniegiem. Wypłynęliśmy z portu i nagle świat został pomalowany przez światło – dosłownie!!
Pojawiają się pierwsze delfiny i humbaki – daleko, ale widać fajnie ogonki. Pierwsza noc jeszcze w spokojnym kanale Beagle, nad ranem opłyniemy Przylądek Horn.
Drake Passage
W nocy trochę bujało ale w miarę do przeżycia. Tak nad ranem wygląda cieśnina Drake’a
Przez najbliższe dwa dni obserwujemy tylko ptaki, towarzyszą nam praktycznie przez cały czas przejścia przez cieśninę. W tym wielkie albatrosy wędrowne i petrele.
Te dwa dni tranzytu przez cieśninę Drake’a wypełniają nam ćwiczenia z ratownictwa morskiego, instrukcje korzystania z ekwipunku (zodiaki itp.) oraz wspaniałe wykłady zespołu naukowego ekspedycji. No właśnie – nasza wyprawa nazywana jest ekspedycją, ponieważ są na niej nie tylko turyści, tacy jak ja, ale także naukowcy oraz ekipa filmowa telewizji ARD nagrywająca program o Antarktydzie. Mamy do dyspozycji zespół prawie 20 naukowców z różnych dziedzin od biologii morskiej do glacjologa. Codziennie mamy 2 lub 3 wykłady (oczywiście obecność jest dobrowolna) – a to o pingwinach, ptakach Antarktydy, rodzajach wielorybów, lodowcach itp. Część ekipy naukowej dzieli swoją pracę badawczą z ogarnianiem naszej grupy, jest to mega fajnie zorganizowane. Antarktyda była zamknięta przez ostatnie trzy lata dla większości naukowców więc teraz wszyscy chcą nadrobić stracony czas i płyną razem z turystami. Na pokładzie Hondiusa jest 160 turystów i 80 osób z ekipy naukowców i obsługi statku. Większość z nich ma podobne przejścia co ja z bukowaniem tego wyjazdu. Rekordzistka kupiła ten rejs w 2018 roku! Okazuje się, że bardzo duża liczba osób podróżuje samotnie – co oznacza szybką integrację i poznanie mnóstwa nowych osób z całego świata. Jestem na pokładzie jedynym Polakiem wśród turystów. Jest jeszcze Jakub w ekipie naukowców, doktor z UAM, specjalista glacjolog, robi nam świetne wykłady o lodowcach i górach lodowych.
Elephant Island
Nasz pierwszy przystanek po pokonaniu cieśniny Drake’a to Elephant Island. Wyspa znana z wyprawy Ernesta Shackletona statkiem Endurance w czasach pierwszych wypraw antarktycznych. Shackleton dotarł w pobliże bieguna południowego podczas swojej poprzedniej podróży (brakło mu 180km) i postanowił ponowić próbę w bardziej zorganizowany sposób. Niestety jego Endurance utknął w lodach Morza Weddella i został zmiażdżony przez napierający lód. Ekipa Shackletona schroniła się właśnie na Elephant Island w Point Wild, gdzie dziś cumujemy. Cała historia jego wyprawy na Antarktydę w latach 1914-16 jest niesamowita i warta zgłębienia. Pomimo utraty statku, Shackleton ocalił całą załogę od śmierci w polach lodowych Morza Weddella dzięki swoim decyzjom i sile przywódczej. Przepiękny widok na jęzor lodowca oraz na Point Wild, miejsce długiego pobytu ludzi Shackletona.
Super, że piszesz , już się cieszę na piękne widoczki z Antarktydy
:D Cenki niestety są już mocno inne , poszły niestety bardzo do góry. Płynęłam Hondiusem we wrześniu, wtedy była Polka w recepcji i druga, bardzo miła w restauracji. Ciekawe czy jeszcze są ?
brzemia napisał:Dlaczego posty nie są rozdzielane? Trudno się czyta wielokrotnie edytowany post.Zabezpieczenie przed botami co piszą 20 postów w 10 sekund robiąc syf co kiedyś bywały. Posty pisane po sobie przez tego samego autora w ciągu 24h są łączone w jeden (jakby ktoś napisał w międzyczasie innego posta to kolejne posty autora by były rozdzielone)
@KarolKwiat Jeszcze z minimum tydzień poczekamy bo 14/03, na końcu wpisu @hiszpan napisał, że kolejny post za dwa tygodnie.Biorąc pod uwagę GDZIE jest, to raczej zrozumiałe.
8-)
To pocieszające, że jest na świecie jeszcze kilka miejsc, gdzie zwierzęta nie mają zbyt dużego pojęcia o ludziach i są nas ciekawe tak samo jak my ich. Oby ten stan trwał.@hiszpan gratulacje, też tam kiedyś będę
;)
seba napisał:@hiszpan Czym robisz foty? Niektore wyglada naprawde mega!Miałem ze sobą Nikona 1 z obiektywem 30-110 (większość zdjęć zwierząt i ptaków jest z tego aparatu), Nikona D800 ze stałym obiektywem 35mm (głównie do krajobrazów) oraz Iphona13pro - do wszystkiego
:) i filmów. Filmy też pojawią się w relacji bo nagrałem naprawdę fajne rzeczy.
Zastanawiam się, czy pomimo wysokich kosztów i swego rodzaju elitarności tego rodzaju rejsów, zdarzają się tam ludzie, którzy sprawiają wrażenie, że nie za bardzo zdają sobie sprawę z tego, gdzie się znaleźli, są jakoś do tego wszystkiego nieprzygotowani (coś a la turyści w klapkach na Giewoncie), albo np. nie stosują się do zasad obcowania z tamtejszą naturą?Życzyć należałoby sobie, żeby pojawiali się tam wyłącznie tacy ludzie, którzy są w pełni świadomi celu i specyfiki wyprawy, ale podejrzewam, że może się przytrafić choćby jakiś nowobogacki z ograniczonym rozumem, który chce po prostu komuś zaimponować, na zasadzie "patrzaj no, gdzie to ja ostatnio byłem... O, a ta foka tutej, co ją trzymie na zdjęciu, to łatwiejsza do złapania, niż te w fokarium na Helu".Jak to na Twoim rejsie wyglądało?
Całe szczęście nikogo takiego w naszej ekipie nie było
:)Dostaliśmy sporą dawkę edukacji jak się zachowywać na lądzie już podczas tranzytu przez Drake'a i naprawdę wszyscy się tego równo trzymali przez całe dwa tygodnie. Jednak większość to byli bardzo wyrobieni turyści doskonali obeznani z przyrodą i jej ochroną. Notabene pomimo wysokich (przynajmniej dla nas w Polsce) kosztów rejsu, spotkałem sporo osób, dla których była to podróż marzeń i odkładali na nią latami. Rekordzistka - nauczycielka dzieci autystycznych ze Szwecji - 5 lat odkładania! Osobną, dużą grupą byli tzw. "birders" czyli miłośnicy ptaków, zachowujący i dający przykład kultury obycia z przyrodą.
Ale miałeś mega szczęścia, że i orki i lampart na wyciągnięcie ręki. Ja orki widziałem tylko chwilę i to już przy kanale Beagle, a lamparta wcale. Lądowań też mało. Dopiero część relacji, a ja już mam niedosyt swojej. No i jak tu nie planować powrotu?
:)
Wielkie dzięki za inspirującą relację! Ubieranie się w te wszystkie warstwy musiało być chyba trochę czasochłonne? Na koniec pytanie w eter - ciekawe, któż to umieścił ten "Kołobrzeg" w Ushuai
:D ?
Swietna relacja, dzieki, zwlaszcza za praktyczne info.Przejrzalam strone Oceanwide Expeditions i ceny spore, ale coz za marzenia slono sie czasem placi. Jak byly rozmieszczane osoby w kajutach, baby razem, panowie razem czy mieszane?Fajne jest to ze tyle narodowosci na jednym malym statku sie spotkalo
Mega. Wyszło Ci dużo ciekawiej niż u mnie. Ja z jednej strony byłem zachwycony, a z drugiej miałem niedosyt z małej liczby lądowań.Może klucz w tym by wziąć dłuższy rejs z Morzem Weddela albo za koło podbiegunowe właśnie.Oby dane było mi kiedyś wrócić. To zdecydowanie najpiękniejszy zakątek Ziemi.PS. Fajnie, że rady się przydały
:)
Świetna relacja
:) Dla mnie fascynujące jest, jakie morze na Antarktydzie potrafi być ciemnehiszpan napisał:Pomimo schyłku ich lata jest tam jednak bardzo zimno. To lodowaty wiatr robi robotę. Czy był tam jakiś termometr na statku? Ciekaw jestem jak bardzo zimno było w tych rejonach
Jeżeli kogoś z Was zmęczyłem taką ilością zdjęć to wrzucam 3 minutowy filmik w skrócie pokazujący highlights tej wyprawyhttps://youtu.be/WxvOrsmKAfE@tropikey - mój rekord ubierania w te wszystkie rzeczy to 3 minuty
:) (jak się spieszyłem do zodiaka na orki)@klapio - termometr pokazywał pomiędzy -5C a +3C stopnie. Ale prawie zawsze wiało i odczuwalna temperatura wynosiła pomiędzy -15C a -20C. @agnieszka.s11 - były osobne kajuty dla kobiet i osobne dla mężczyzn. Nie było mieszania. @Darek M. - fale nie są takie straszne. Ostatniego dnia prawie wszyscy byli na obiedzie. Bujało jak diabli, co chwila leciał jakiś talerz na ziemię ale nikt sobie z tego powodu nie krzywdował. Organizmy się przyzwyczaiły i wcinaliśmy równo wszystko- trzeba tylko było więcej rzeczy trzymać
;)
Ech, trzeba przyznać że miałeś niebywałe szczęście, bo pogoda cudownie dopisała i do tego napotkana ilość zwierząt niesamowita
:)Kilka relacji z Antarktydy było w ostatnim czasie i zgarnąłeś wszystko, Twoje spotkanie z orkami to coś absolutnie niesamowitego, jestem pewna że bym się pobeczała
;)
Wspaniała wyprawa ! Uwielbiam te klimaty, więc przeczytałam i obejrzałam wszystko jednym tchem.. miałeś farta, że tyle zwierzaków widziałeś i to tak bisko , super.No i przepiękne foty , to wspaniała pamiątka.Czy na Hondiusie spotkałeś 2 Polski pracujące na statku ? jedna w recepcji a druga w restauracji . Były jeszcze we wrześniu na pokładzie
nelciowata napisał:Czy na Hondiusie spotkałeś 2 Polski pracujące na statku ? jedna w recepcji a druga w restauracji . Były jeszcze we wrześniu na pokładzieTe Polki były na poprzednim rejsie Hondiusa i nie zostały na mój. Załoga to też był miks narodowościowy - Filipińczycy (ponad połowa załogi), Niemcy, Holendrzy, Ukraińcy, Indonezyjczycy, Rumuni, Rosjanie !!! (kapitan)
Fantastyczna podróż podróż. Świetnie się czyta i podziwia zdjęcia.
Przy okazji mam prośbę o radę - Aerolineas Argentinas - w jaki sposób kupowałeś bilet. Ja próbuję na ich stronie kupić i za każdym razem wyrzuca mi info, że transakcja nie może być procesowana. Nie udało się na żadnej ich stronie i żadną kartą. Za to LATAM beż.problemu:-(
Fantastyczna podróż podróż. Świetnie się czyta i podziwia zdjęcia.
Przy okazji mam prośbę o radę - Aerolineas Argentinas - w jaki sposób kupowałeś bilet. Ja próbuję na ich stronie kupić i za każdym razem wyrzuca mi info, że transakcja nie może być procesowana. Nie udało się na żadnej ich stronie i żadną kartą. Za to LATAM beż.problemu:-(
@rosavonJungingen - bilety na Aerolineas Argentinas kupowałem normalnie na stronie linii. Ale - można dokonać zakupu używając tylko przeglądarki MS Edge i wybierając hiszpańskojęzyczną wersję językową (na angielskiej się nie da jak piszesz). Jak tak ustawisz to da się kupić (ja użyłem MasterCarda z mBanku)
hiszpan napisał:@rosavonJungingen - bilety na Aerolineas Argentinas kupowałem normalnie na stronie linii. Ale - można dokonać zakupu używając tylko przeglądarki MS Edge i wybierając hiszpańskojęzyczną wersję językową (na angielskiej się nie da jak piszesz). Jak tak ustawisz to da się kupić (ja użyłem MasterCarda z mBanku)Dziękuję za podpowiedź. Niestety i tak mi się nie udało. Kupiłem ostatecznie prom z Montevideo do Buenos Aires i następnie LATAM, co się niestety zemściło 4 godzinnym opóźnieniem z EZE do SCL. Ale będę próbował następnym razem, bo Twoje relacje przekonały mnie do odkładanych latami podróży w te strony świata i czekając właśnie w GIG na powrót do domu planuję wrócić - głównie do Argentyny. A tym czasem jeżeli wszystko pójdzie zgodnie z planem krótki pobyt w domu i szybki wypad na Grenlandię:-) Dziękuję za inspirację!
Relacja super i zdjęcia przyrody przepiękne, ale uwiecznianie swoich stóp to lekka przesada. Po pierwsze jak na faceta (chyba), to dość dziwne, a po drugie straciłem apetyt na parę godzin.
O dziwo po starcie Emirates serwuje pełny obiad!! – nie spodziewałem się aż takiego serwisu na 3 godzinnej trasie.
W Buenos załatwiłem sobie kwaterę niedaleko lotniska Ezeiza gdyż rano o 7 mam lot do Ushuai, ląduję na EZE około 21 i przez whasappa dogaduję się z właścicielką Debbie. Debbie pisze, że ma jakąś awarię na swojej kwaterze i że przyjedzie po mnie z przyjacielem i coś wymyślimy!
No mam nadzieję, że mam gdzie spać w Buenos. Na szczęście Debbie z Hernanem czekają pod terminalem i zabierają mnie na kwaterę do Hernana. Hernan, dumy jak paw opowiada mi, ze mieszka bardzo niedaleko domu Maradony. Koniecznie musi mnie tam zawieść i mi pokazać. Robię nawet fotkę bramy
Ulica już z przemianowaną nazwą.
Kwaterka jest spoko, nawet basen do dyspozycji ale już późno, muszę wstać o 5 i Hernan podrzuci mnie na terminal rano.
Niezły mają kryzys, zanim poszedłem spać, dwa razy wyłączyli w całej dzielnicy prąd, Hernan przeprasza, tak tu się żyje.
Ale nocleg spoko. Jest mega upał, wieczorem 30C, masakra, dobrze, że jest klima.
Rano już na terminalu krajowym EZE o czasie. Lecę Aerolineas Argentinas, dwa razy przekładali godzinę wylotu i w końcu stanęło na 7.50 rano. O dziwo zmienili samolot na szeroki A330.
Aerolineas Argeninas w najtańszej taryfie pozwala zabrać tylko 15kg bagażu rejestrowego. Nie mam zamiaru dopłacać więc ubieram się ciepłe ciężkie rzeczy, biorę dużo gratów do plecaka a aparaty do osobnej torby i … walizka waży już 16,5kg (z 22kg). Bez problemu przechodzi na check-in. W hali odlotów kilka innych osób przepakowuje się w ten sam sposób.
Wsiadamy do A330 Aerolineas Argentinas na 3 godzinny lot do Ushuai.
Lądowanie wzdłuż kanału Beagle – niesamowicie malownicze podejście, chyba tylko podejście do Queenstown w Nowej Zelandii podobało mi się bardziej.
Wow – jaka ładna pogoda w Ushuaii
Mój hostel ogarnia dla mnie transport i zrzucam bambele około 12. Jest przepiękna pogoda więc decyduję się na trekking w Parku Narodowym Ziemi Ognistej. Wejście do parku tylko 10km za miastem. Posilam się jeszcze empanadami kupionymi od lokalesa – ale pycha!!
Ucieka mi niestety autobus więc na początek szlaku podjadę taksówką.
Ale widoczki po drodze
Wstęp do parku kosztuje 5500 pesos. Obok obserwuje mnie dziwny ptak:
Ruszam na 2,5 godzinny szlak Pampa Alta Trail, popatrzcie na widoki z Parku:
Następnie idę na szlak do wodospadów rzeki Pipo
Przy wodospadach spotykam trzy starsze turystki z kijkami trekkingowymi. Akurat przepuszczam je w wąskim kawałku szlaku pozdrawiając je po hiszpańsku i miło się uśmiechając ?
No coś mi świta… wracam po przejściu prawie 11km po górach główną szutrową drogą, za moment mija mnie samochód, macham na stopa i … oczywiście to moje Panie spod wodospadu ? Uprzejmość popłaca, same proponują mi podwózkę do Ushuai ?
Mega zmęczony idę odpocząć i wieczorem na steka (a to jeszcze się nie wydarzyło, dopiero mam w planie!)
Stay tuned….
-- 14 Mar 2023 02:24 --
OK, potwierdzam, w Argentynie nadal można zjeść świetne steki (nie tanio niestety), co naocznie (i organoleptycznie) sprawdziłem dziś w Ushuai. Do tego obowiązkowy malbec...
-- 14 Mar 2023 18:06 --
Nadszedł dzień wypłynięcia. Nadaję bagaż zgodnie ze wskazówkami (nie wnosi się samemu na pokład). Dostałem adres i zatargałem rano moją torbę z hostelu na piechotę. BB jest na wzgórzu więc było łatwo. Miejsce dobrze oznaczone banerami Oceanwide Expeditions.
Pada od rana niemiłosiernie, najpierw deszcz a teraz śnieg z deszczem. Oby tylko dziś :(
Wejście na statek od 16 dopiero, w taką pogodę to można w Ushuai do baru lub .... do Muzem Morskiego, które mieści się w dawnym więzieniu. Sporo chodzenia po więziennych korytarzach zamienionych na ekspozycje.
Przed muzeum stoi nasz polski fiacik :)
Jeszcze fajna plansza z Antarktydy - tam się właśnie udaję :)
W porcie czeka już na mnie M/V Hondius.
To na razie. Moje kolejne posty dopiero za 2 tygodnie :)
stay tuned.....To pytanie do adminów, ja piszę w osobnych postach a engine forum je łączy automatycznieVeni, Vidi, Vici Anatarctica– chciało by się powiedzieć, ale czy to prawda? Zobaczcie moją dalszą relację z wyprawy poza koło podbiegunowe.
Mamy „boarding o czasie” zgodnie z terminologią lotniczą. Wszyscy karnie stawiają się na 16 w porcie 14 marca i wchodzimy na statek.
Mam szczęście być pierwszy w mojej 4-osobowej kajucie i wybieram sobie dolną koję. Dzięki wielkie @Cart za poradę aby być wcześniej na boardingu. Byłem pół godziny przed czasem, trochę postałem w kolejce na deszczu ale dzięki temu miałem wybór koi. Dwóch ostatnich chłopaków miało bardzo nietęgie miny i nie raz mnie i kolegę Anglika (który wpadł do kajuty 30 sekund po mnie) pytali czy przypadkiem nie chcemy się zamienić i spać na górze.
Mimo wszystko poczwórna kajuta jest przestrzenna z mnóstwem sprytnych schowków. Będzie moim domem na najbliższe 2 tygodnie.
Dzielę ją z dwoma nieznającymi się Holendrami i Anglikiem.
Załoga robi nam pogadankę i szkolenie z ratownictwa morskiego. Dostajemy też szampana powitalnego i ciepłe przekąski
Beagle Channel
Biorę moją tabletkę na chorobę morską, zobaczymy czy zadziała. Wypływamy równo o czasie czyli o 18.
Przestaje padać i w kanale Beagle pojawia się słońce. Cały dzień wściekle padał deszcz a nawet czasami deszcz ze śniegiem. Wypłynęliśmy z portu i nagle świat został pomalowany przez światło – dosłownie!!
Pojawiają się pierwsze delfiny i humbaki – daleko, ale widać fajnie ogonki. Pierwsza noc jeszcze w spokojnym kanale Beagle, nad ranem opłyniemy Przylądek Horn.
Drake Passage
W nocy trochę bujało ale w miarę do przeżycia. Tak nad ranem wygląda cieśnina Drake’a
Przez najbliższe dwa dni obserwujemy tylko ptaki, towarzyszą nam praktycznie przez cały czas przejścia przez cieśninę. W tym wielkie albatrosy wędrowne i petrele.
Te dwa dni tranzytu przez cieśninę Drake’a wypełniają nam ćwiczenia z ratownictwa morskiego, instrukcje korzystania z ekwipunku (zodiaki itp.) oraz wspaniałe wykłady zespołu naukowego ekspedycji. No właśnie – nasza wyprawa nazywana jest ekspedycją, ponieważ są na niej nie tylko turyści, tacy jak ja, ale także naukowcy oraz ekipa filmowa telewizji ARD nagrywająca program o Antarktydzie. Mamy do dyspozycji zespół prawie 20 naukowców z różnych dziedzin od biologii morskiej do glacjologa. Codziennie mamy 2 lub 3 wykłady (oczywiście obecność jest dobrowolna) – a to o pingwinach, ptakach Antarktydy, rodzajach wielorybów, lodowcach itp.
Część ekipy naukowej dzieli swoją pracę badawczą z ogarnianiem naszej grupy, jest to mega fajnie zorganizowane. Antarktyda była zamknięta przez ostatnie trzy lata dla większości naukowców więc teraz wszyscy chcą nadrobić stracony czas i płyną razem z turystami.
Na pokładzie Hondiusa jest 160 turystów i 80 osób z ekipy naukowców i obsługi statku. Większość z nich ma podobne przejścia co ja z bukowaniem tego wyjazdu. Rekordzistka kupiła ten rejs w 2018 roku! Okazuje się, że bardzo duża liczba osób podróżuje samotnie – co oznacza szybką integrację i poznanie mnóstwa nowych osób z całego świata. Jestem na pokładzie jedynym Polakiem wśród turystów. Jest jeszcze Jakub w ekipie naukowców, doktor z UAM, specjalista glacjolog, robi nam świetne wykłady o lodowcach i górach lodowych.
Elephant Island
Nasz pierwszy przystanek po pokonaniu cieśniny Drake’a to Elephant Island. Wyspa znana z wyprawy Ernesta Shackletona statkiem Endurance w czasach pierwszych wypraw antarktycznych. Shackleton dotarł w pobliże bieguna południowego podczas swojej poprzedniej podróży (brakło mu 180km) i postanowił ponowić próbę w bardziej zorganizowany sposób. Niestety jego Endurance utknął w lodach Morza Weddella i został zmiażdżony przez napierający lód. Ekipa Shackletona schroniła się właśnie na Elephant Island w Point Wild, gdzie dziś cumujemy. Cała historia jego wyprawy na Antarktydę w latach 1914-16 jest niesamowita i warta zgłębienia. Pomimo utraty statku, Shackleton ocalił całą załogę od śmierci w polach lodowych Morza Weddella dzięki swoim decyzjom i sile przywódczej.
Przepiękny widok na jęzor lodowca oraz na Point Wild, miejsce długiego pobytu ludzi Shackletona.