Na Borðoy pechaliśmy do Múli- ostatniej wsi na Wyspach, do której doprowadzono drogę. Zaraz po tym została czym prędzej przez mieszkańców opuszczona. Następnie na Viðoy pojechaliśmy do Viðareiði z kościołem i widokiem na wyspę Fugloy. Jak w każdej miejscowości jest publiczna toaleta, całkiem ekskluzywna. Wracając pojechaliśmy na Kunoy z widokiem na Kalsoy gdzie kręcono ostatniego Bonda.
Dzień piąty – Mykines
Rano zostawiliśmy samochód w porcie w Sørvágur i zrobiliśmy 30 minutowy spacer na lotnisko. Pogoda była cały czas piękna. Widoki z góry rewelacyjne. A na miejscu jeszcze lepsze. Sam szlak do latarni był zamknięty, ponoć z powodu osuwiska, a jak mówią miejscowi z powodu nadmiaru turystów. Ale i tak to co jest dostępne, daje cudowne przeżycie. Opłatę za wejście na szlak zapłaciłem na lotnisku (Wi-Fi) przez stronę hiking.fo – 250 DK od osoby +13,75 opłaty. Na miejscu nikt jej nie sprawdzał i raczej też nie było by jak zapłacić. Ilość maskonurów była powalająca, te ptaki są niesamowite, w ogóle nic sobie nie robiły z obecności ludzi. W zasadzie można by siedzieć cały dzień i tylko patrzeć i robić zdjęcia. Poszliśmy szlakiem w drugą stronę, widoki piękne, pełno maskonurów, owiec, jest też camping. W samej osadzie jest też basen wybudowany na rzece (był nieczynny) i oczywiście publiczna toaleta i prysznic (20 koron za 7 minut ciepłej wody). Pod koniec dnia pogoda się popsuła i nawet przez chwilę zaczęliśmy się zastanawiać czy nie utkniemy na noc. Jak odpłynęliśmy od Mykines pogoda od razu się poprawiła. Powrót promem był również pełen wrażeń.
Na koniec dnia przespacerowaliśmy się po Bøur i na chwilę wpadliśmy do Gasadalur spojrzeć jeszcze raz na wodospad Múlafossur.
Dzień szósty – Suduroy.
Tego dnia mieliśmy w planach objazd wyspy Suduroy. Prom płynie z Thorshavn a płaci się za niego się w restauracji na promie, ale tylko podczas rejsu powrotnego. Niesamowite jest to zaufanie do obywateli – nikt biletów nie sprawdza. Mam nadzieję, że to się długo nie zmieni. Sama podróż trwała około 2,5 godziny. Przez cały czas panowała gęsta mgła. Na trochę się przejaśniło przy wpływaniu do portu. Najpierw w poszukiwaniu lepszej pogody pojechaliśmy na południe, potem na północ. Nigdzie jej nie znaleźliśmy.
W Fámjins znajduje się kościół, w którym przechowywany jest oryginał flagi Wysp Owczych- Merkið stworzony przez Jensa Lisberga. Jego grób jest na cmentarzu przy kościele, zmarł na zapalenie płuc w wieku 24 lat.
Wieczorem wróciliśmy do Thornshavn, gdzie zrobiliśmy sobie wieczorny spacer i nawet udało się zaparkować na miejscu premiera.
Dzień siódmy
Tego dnia mieliśmy zaplanowany na popołudnie ponownie lot helikopterem z Thornshavn do Vagar. Najpierw jednak zrobiliśmy spacer po Haldorsvíkar a następnie powoli pojechaliśmy na lotnisko podziwiając widoki i wioski - Tjørnuvík, Eidi, Funningsfiord, Elduvík.
@paweł p Rewelacyjne zdjęcia.W jakim miesiącu byliście na wyspach?Wiem, że do wyjazdu tam trzeba się przygotować także finansowo i ceny, które wrzuciłeś to potwierdzają.Pokusisz się może o podsumowanie kosztów?Czy miejscówkę, w której spaliście polecasz? Jeśli tak, to możesz podać namiary?
Dzięki. Byliśmy na przełomie czerwca i lipca - sobota-sobota,.Nocleg z blokingu - Cozy house in the idyllic village of Haldórsvík - 4200 pln, domek w pełni wyposażony z kuchnią gazową, na piętrze 4 pokoje dla 5 osób i wejście po naprawdę stromych schodach - cena bez względu na ilość osób - jak by nas było więcej koszt by się rozłożył, podobnie samochód. Dom w pełni wyposażony. Dodatkowo nocleg w Kopenhadze - 500 płn ze śniadaniem.samochód - 5000 koron z ubezpieczeniem, benzyna ok 80 litrów - 1200 koron (1l - 15,04)helikopter - 2 x 140 koron - Vagar-Mykines, 2 x 215 Tórshavn - Vágar - kupowane tydzień przed lotem, 1500 koron - lot widokowy, z perspektywy czasu te dwa pierwsze by wystarczyły, aczkolwiek bardzo dużo zależy od pogody no i nie miałem pewności że mi się uda kupić a musiałem polecieć (okazało się bez problemu - trzeba kupić na tydzień przed o północy)Wydatki z karty - 4700 pln na 2 osoby, w tym wejścia na szlaki, prom, w knajpie byliśmy tylko przy okazji wycieczki na klify Vestmanna i w Kopenhadze, a tak to mieliśmy liofilizaty z domu, plus kupowaliśmy jedzenie śniadaniowe, mrożone ryby i szpinak + wino i piwo na lotnisku.Loty to trudno powiedzieć bo brane za vouchery i zamieniane - około 1000 z Kopenhagi + 500 WAW-CPH (od osoby - można było ogarnąć za mniej, ale nie pasowały terminy.Wyszło sporo, ale nie żałujemy, było rewelacyjnie. Inna sprawa, że jakbyśmy mieli pogodę jak ostatniego dnia to byłoby słabo.
Pięknie! To zdecydowanie miejsce, gdzie nie żałuje się ani jednej wydanej korony.Sporo udało się Wam zjechać i tak czy inaczej trafiła się Wam dobra pogoda jak na Owce
:) Do ideału brakuje wyspy Kalsoy imo. Przypomniał mi się mój pobyt (i niedokończona relacja
:oops: ) Może kiedyś ją dokończę.. ale na pewno też muszę wrócić, helikopter czeka;)
Bardzo ciekawa relacja i przepiękne zdjęcia. Urzekły mnie szczególnie te zwierzakowo-ptasie , brawa dla autora .Spędziłam na wyspach 1 dzień i też bardzo,bardzo mi się podobało. Widziałam jednak mały % tego co ty, pozytywnie zazdroszczę
Świetna relacja z rzeczowymi informacjami oraz przepięknymi zdjęciami. Brakowało tylko podsumowania kosztów, ale dodałeś dziękuje bardzo.W planach masz Grenlandię, liczę że relacja również będzie.
Na Borðoy pechaliśmy do Múli- ostatniej wsi na Wyspach, do której doprowadzono drogę. Zaraz po tym została czym prędzej przez mieszkańców opuszczona. Następnie na Viðoy pojechaliśmy do Viðareiði z kościołem i widokiem na wyspę Fugloy. Jak w każdej miejscowości jest publiczna toaleta, całkiem ekskluzywna. Wracając pojechaliśmy na Kunoy z widokiem na Kalsoy gdzie kręcono ostatniego Bonda.
Dzień piąty – Mykines
Rano zostawiliśmy samochód w porcie w Sørvágur i zrobiliśmy 30 minutowy spacer na lotnisko. Pogoda była cały czas piękna. Widoki z góry rewelacyjne. A na miejscu jeszcze lepsze. Sam szlak do latarni był zamknięty, ponoć z powodu osuwiska, a jak mówią miejscowi z powodu nadmiaru turystów. Ale i tak to co jest dostępne, daje cudowne przeżycie. Opłatę za wejście na szlak zapłaciłem na lotnisku (Wi-Fi) przez stronę hiking.fo – 250 DK od osoby +13,75 opłaty. Na miejscu nikt jej nie sprawdzał i raczej też nie było by jak zapłacić. Ilość maskonurów była powalająca, te ptaki są niesamowite, w ogóle nic sobie nie robiły z obecności ludzi. W zasadzie można by siedzieć cały dzień i tylko patrzeć i robić zdjęcia. Poszliśmy szlakiem w drugą stronę, widoki piękne, pełno maskonurów, owiec, jest też camping. W samej osadzie jest też basen wybudowany na rzece (był nieczynny) i oczywiście publiczna toaleta i prysznic (20 koron za 7 minut ciepłej wody). Pod koniec dnia pogoda się popsuła i nawet przez chwilę zaczęliśmy się zastanawiać czy nie utkniemy na noc. Jak odpłynęliśmy od Mykines pogoda od razu się poprawiła. Powrót promem był również pełen wrażeń.
Na koniec dnia przespacerowaliśmy się po Bøur i na chwilę wpadliśmy do Gasadalur spojrzeć jeszcze raz na wodospad Múlafossur.
Dzień szósty – Suduroy.
Tego dnia mieliśmy w planach objazd wyspy Suduroy. Prom płynie z Thorshavn a płaci się za niego się w restauracji na promie, ale tylko podczas rejsu powrotnego. Niesamowite jest to zaufanie do obywateli – nikt biletów nie sprawdza. Mam nadzieję, że to się długo nie zmieni. Sama podróż trwała około 2,5 godziny. Przez cały czas panowała gęsta mgła. Na trochę się przejaśniło przy wpływaniu do portu.
Najpierw w poszukiwaniu lepszej pogody pojechaliśmy na południe, potem na północ. Nigdzie jej nie znaleźliśmy.
W Fámjins znajduje się kościół, w którym przechowywany jest oryginał flagi Wysp Owczych- Merkið stworzony przez Jensa Lisberga. Jego grób jest na cmentarzu przy kościele, zmarł na zapalenie płuc w wieku 24 lat.
Wieczorem wróciliśmy do Thornshavn, gdzie zrobiliśmy sobie wieczorny spacer i nawet udało się zaparkować na miejscu premiera.
Dzień siódmy
Tego dnia mieliśmy zaplanowany na popołudnie ponownie lot helikopterem z Thornshavn do Vagar. Najpierw jednak zrobiliśmy spacer po Haldorsvíkar a następnie powoli pojechaliśmy na lotnisko podziwiając widoki i wioski - Tjørnuvík, Eidi, Funningsfiord, Elduvík.