Dzień trzeci - Vagar i znów Stremoy Rano pogoda była niezła, tym razem również w Tjørnuvíku.
Po drodze do Gasadalur spotykamy duński okręt patrolowy patrolujący wyspy Owcze
Spotkaliśmy pierwsze maskonury oraz skosztowaliśmy kanapki z suszoną baraniną o dość ciekawym smaku i konsystencji - rozpływała się w ustach. Spróbować mimo ceny było warto (45 DK).
Następnie rozdzieliliśmy się. Przed podróżą wiedziałem, że musimy się przelecieć helikopterem. Na wyspach Owczych loty helikopterem są dotowane i można lecieć za nieduże pieniądze. Bilety można kupić z tygodniowym wyprzedzeniem i na niektóre kierunki (Mykines!) trzeba się spieszyć. Można również odbyć lot widokowy - niestety już nie jest dotowany. Minusem jest sztywny termin - tylko raz w tygodniu w poniedziałek i ograniczona liczba miejsc -12. Jak już się zdecydowaliśmy, okazało się, że zostało tylko jedno miejsce. Skłamałbym jakbym powiedział, że losowaliśmy, ale jako że żona generalnie boi się latać, a następnego dnia były moje imieniny.... Czyli ja poleciałem, a lepsza połówka pojechała ponownie do Gasadalur. Dość długo nie było wiadomo czy lot się odbędzie - ze względu na nisko leżące chmury i padający deszcz. Ale w końcu się udało. Co prawda pilot bardzo nas przepraszał, że widoki są kiepskie i w ogóle pogoda słaba, ale wszyscy pasażerowie łącznie ze mną byli zachwyceni.
Na koniec dnia pojechaliśmy do Kirkjubøur na południowym końcu Streymoy. W średniowieczu był to ważny port, został zniszczony w XVI wieku przez sztorm. Znajduje się tu XII wieczny, czynny kościół św.Olava, oraz ruiny olbrzymiej jak na farerskie standardy gotyckiej katedry św.Magnusa.
Atrakcją jest też Kirkjubøargarður – dom z ok 1100 roku, od 1550 zamieszkały przez rodzinę Patursson, co czyni go jednym z najstarszych na świecie stale zamieszkałych budynków drewnianych jak również zamieszkałych przez jedną i tą samą rodzinę – dziedziczy zawsze najstarszy syn, bez możliwości sprzedaży czy wynajmu – taką sobie umowę z biskupstwem załatwili.
Dzień czwarty Eysturoy, Kunoy, Borðoy i Viðoy Rano pojechaliśmy obejrzeć Wiedźmę i Olbrzyma z drugiej strony, po drodze spojrzeliśmy z góry na Eiði gdzie znajduje się podobno najbardziej malowniczo położone boisko piłkarskie Wysp Owczych.
Następnym przystankiem był Gjógv z naturalną zatoką – portem. Zaczyna się tu też szlak niðan à Barrm. Opłatę 50DK wrzuca się do skrzynki, można też opłacić przelewem. Ponownie spotykamy setki maskonurów i oczywiście owce.
Pierwotnie mieliśmy zdobyć najwyższy szczyt Wysp Owczych, ale ze względu na załamanie pogody odpuściliśmy. W poszukiwaniu słońca pojechaliśmy na wyspy północne – w Klaksvik znaleźliśmy browar Föroya Bjór i obok sklep monopolowy. Na wyspach są trzy browary - Föroya Bjór, Okkara i Biskupskelda. Natomiast piwa rabarbarowego nie znalazłem. Z tych dwóch pierwszych Foroya lepszy, natomiast Biskupskelda ze względu na zaporowe ceny nie skosztowaliśmy.
@paweł p Rewelacyjne zdjęcia.W jakim miesiącu byliście na wyspach?Wiem, że do wyjazdu tam trzeba się przygotować także finansowo i ceny, które wrzuciłeś to potwierdzają.Pokusisz się może o podsumowanie kosztów?Czy miejscówkę, w której spaliście polecasz? Jeśli tak, to możesz podać namiary?
Dzięki. Byliśmy na przełomie czerwca i lipca - sobota-sobota,.Nocleg z blokingu - Cozy house in the idyllic village of Haldórsvík - 4200 pln, domek w pełni wyposażony z kuchnią gazową, na piętrze 4 pokoje dla 5 osób i wejście po naprawdę stromych schodach - cena bez względu na ilość osób - jak by nas było więcej koszt by się rozłożył, podobnie samochód. Dom w pełni wyposażony. Dodatkowo nocleg w Kopenhadze - 500 płn ze śniadaniem.samochód - 5000 koron z ubezpieczeniem, benzyna ok 80 litrów - 1200 koron (1l - 15,04)helikopter - 2 x 140 koron - Vagar-Mykines, 2 x 215 Tórshavn - Vágar - kupowane tydzień przed lotem, 1500 koron - lot widokowy, z perspektywy czasu te dwa pierwsze by wystarczyły, aczkolwiek bardzo dużo zależy od pogody no i nie miałem pewności że mi się uda kupić a musiałem polecieć (okazało się bez problemu - trzeba kupić na tydzień przed o północy)Wydatki z karty - 4700 pln na 2 osoby, w tym wejścia na szlaki, prom, w knajpie byliśmy tylko przy okazji wycieczki na klify Vestmanna i w Kopenhadze, a tak to mieliśmy liofilizaty z domu, plus kupowaliśmy jedzenie śniadaniowe, mrożone ryby i szpinak + wino i piwo na lotnisku.Loty to trudno powiedzieć bo brane za vouchery i zamieniane - około 1000 z Kopenhagi + 500 WAW-CPH (od osoby - można było ogarnąć za mniej, ale nie pasowały terminy.Wyszło sporo, ale nie żałujemy, było rewelacyjnie. Inna sprawa, że jakbyśmy mieli pogodę jak ostatniego dnia to byłoby słabo.
Pięknie! To zdecydowanie miejsce, gdzie nie żałuje się ani jednej wydanej korony.Sporo udało się Wam zjechać i tak czy inaczej trafiła się Wam dobra pogoda jak na Owce
:) Do ideału brakuje wyspy Kalsoy imo. Przypomniał mi się mój pobyt (i niedokończona relacja
:oops: ) Może kiedyś ją dokończę.. ale na pewno też muszę wrócić, helikopter czeka;)
Bardzo ciekawa relacja i przepiękne zdjęcia. Urzekły mnie szczególnie te zwierzakowo-ptasie , brawa dla autora .Spędziłam na wyspach 1 dzień i też bardzo,bardzo mi się podobało. Widziałam jednak mały % tego co ty, pozytywnie zazdroszczę
Świetna relacja z rzeczowymi informacjami oraz przepięknymi zdjęciami. Brakowało tylko podsumowania kosztów, ale dodałeś dziękuje bardzo.W planach masz Grenlandię, liczę że relacja również będzie.
Podobno niezłe knajpy, dla zainteresowanych menu.
Dzień trzeci - Vagar i znów Stremoy
Rano pogoda była niezła, tym razem również w Tjørnuvíku.
Po drodze do Gasadalur spotykamy duński okręt patrolowy patrolujący wyspy Owcze
Spotkaliśmy pierwsze maskonury oraz skosztowaliśmy kanapki z suszoną baraniną o dość ciekawym smaku i konsystencji - rozpływała się w ustach. Spróbować mimo ceny było warto (45 DK).
Następnie rozdzieliliśmy się. Przed podróżą wiedziałem, że musimy się przelecieć helikopterem. Na wyspach Owczych loty helikopterem są dotowane i można lecieć za nieduże pieniądze. Bilety można kupić z tygodniowym wyprzedzeniem i na niektóre kierunki (Mykines!) trzeba się spieszyć. Można również odbyć lot widokowy - niestety już nie jest dotowany. Minusem jest sztywny termin - tylko raz w tygodniu w poniedziałek i ograniczona liczba miejsc -12. Jak już się zdecydowaliśmy, okazało się, że zostało tylko jedno miejsce. Skłamałbym jakbym powiedział, że losowaliśmy, ale jako że żona generalnie boi się latać, a następnego dnia były moje imieniny.... Czyli ja poleciałem, a lepsza połówka pojechała ponownie do Gasadalur. Dość długo nie było wiadomo czy lot się odbędzie - ze względu na nisko leżące chmury i padający deszcz. Ale w końcu się udało. Co prawda pilot bardzo nas przepraszał, że widoki są kiepskie i w ogóle pogoda słaba, ale wszyscy pasażerowie łącznie ze mną byli zachwyceni.
Na koniec dnia pojechaliśmy do Kirkjubøur na południowym końcu Streymoy. W średniowieczu był to ważny port, został zniszczony w XVI wieku przez sztorm. Znajduje się tu XII wieczny, czynny kościół św.Olava, oraz ruiny olbrzymiej jak na farerskie standardy gotyckiej katedry św.Magnusa.
Atrakcją jest też Kirkjubøargarður – dom z ok 1100 roku, od 1550 zamieszkały przez rodzinę Patursson, co czyni go jednym z najstarszych na świecie stale zamieszkałych budynków drewnianych jak również zamieszkałych przez jedną i tą samą rodzinę – dziedziczy zawsze najstarszy syn, bez możliwości sprzedaży czy wynajmu – taką sobie umowę z biskupstwem załatwili.
Dzień czwarty Eysturoy, Kunoy, Borðoy i Viðoy
Rano pojechaliśmy obejrzeć Wiedźmę i Olbrzyma z drugiej strony, po drodze spojrzeliśmy z góry na Eiði gdzie znajduje się podobno najbardziej malowniczo położone boisko piłkarskie Wysp Owczych.
Następnym przystankiem był Gjógv z naturalną zatoką – portem. Zaczyna się tu też szlak niðan à Barrm. Opłatę 50DK wrzuca się do skrzynki, można też opłacić przelewem. Ponownie spotykamy setki maskonurów i oczywiście owce.
Pierwotnie mieliśmy zdobyć najwyższy szczyt Wysp Owczych, ale ze względu na załamanie pogody odpuściliśmy. W poszukiwaniu słońca pojechaliśmy na wyspy północne – w Klaksvik znaleźliśmy browar Föroya Bjór i obok sklep monopolowy. Na wyspach są trzy browary - Föroya Bjór, Okkara i Biskupskelda. Natomiast piwa rabarbarowego nie znalazłem. Z tych dwóch pierwszych Foroya lepszy, natomiast Biskupskelda ze względu na zaporowe ceny nie skosztowaliśmy.