+3
tropikey 6 marca 2025 10:45
Image

Odbiór auta - dziś również z Salfa Rent - trwa nie dłużej, niż kwadrans, a obsługujący nas agent nawet słowem nie wspomina o kwestii kart, która tak bardzo pochłonęła panienkę w Santiago.
Tym razem jest Toyota Corolla Cross (bez napędu na 4 koła).
Po około półtorej godziny jazdy jesteśmy w Melipeuco. Na jego "przedmieściach" meldujemy się w Centro Turístico Los Pioneros:

https://maps.app.goo.gl/3ueQ94T4YnYeZhdq9

Powiem tak.... Cena nie jest tu wygórowana (ok. 240 zł za dobę ze śniadaniem), ale sam obiekt budzi mieszane uczucia. Z jednej strony, ma bardzo dobrą lokalizację (blisko do parków oraz do Melipeuco) i całkiem szeroki wybór śniadaniowy (pieczywo, wędliny, sery, jogurty, jajecznica, kawa, herbata, yerba, owoce, itp.), ale jednocześnie jest wrażenie, że sporo elementów wyposażenia się sypie i ogólnie brak tam dobrej ręki technicznej.

Image

Image

Image

Image

Image

Image

Image

Image

Image

Image

Image

Jest już ok. 16:30, ale dni są tu na szczęście długie, więc ruszamy na objazd pobliskich miejsc.
Na początek oddalony o jakieś 5 minut jazdy wodospad Truful-Truful:

https://maps.app.goo.gl/PS6yD2C4Nmw3EHcv8

Image

Image

Image

Wiadomo, Iguaçu, czy nawet Niagara to nie jest, ale warto zobaczyć, tym bardziej, że jest free ;) .

Jedziemy w kierunku wjazdu na teren Parku Narodowego Conguillío. Chwilę przed nim jest punkt obserwacyjny kanionu rzeki Truful Truful:

https://maps.app.goo.gl/xeCrySZYdALdTFvq8

O tej porze słońce jest już niestety w takiej pozycji, że nie uwypukla błękitnego koloru wody.

Image

Jest już co prawda zbyt późno, by zaliczyć jakieś poważne trekkingi na terenie parku, ale skoro już tu jesteśmy, to się chociaż przejedźmy. Droga nie należy do najprzyjemniejszych, bo to gruntówka (choć ma nawet swój numer krajowy), na dodatek w kilku miejscach słabo utrzymana. Przemy jednak do przodu, aż dojdziemy do wniosku, że trzeba wracać.
Na samym początku jest odcinek, po którego lewej stronie dumnie prezentuje się wulkan Llaima.

Zdjęcia wychodzą teraz mizerne, bo słońce świeci niemal prosto w obiektyw, ale nie martwcie się Siostry i Bracia... Powrócę tu :D

Image

Image

Zaraz przy drodze jest również Laguna Arcoíris, niewielki zbiornik w wulkaniczej niecce, wypełniony bardzo przejrzystą wodą, w której majaczą pnie zwalonych drzew. Znowu, pora już nie ta, ale, jak wyżej ;)

Image

Image

Wjeżdżamy w obszar, w którym pojawiają się pierwsze araukarie. Te drzewa są wyjątkowo piękne. Proste, wyniosłe, zwieńczone kształtną koroną gałęzi. Wyglądają, jakby były blisko spokrewnione z baobabami. A może są i szepczą między sobą: "kto nas tu do jasnej ciasnej przeniósł z Madagaskaru?".
Tu, na terenie nisko położonym, rosną po sąsiedzku z innymi gatunkami. Ich własne królestwo, w którym nie mają konkurencji, rozciąga się sporo wyżej. O tym jednak już w innym odcinku.

Image

Image

Image

Image

Image

Image

Dojeżdżamy w pobliże Laguna Conguillío - dużego jeziora otoczonego lasem, nad którym dominuje góra Sierra Nevada. Znajdujący się tu parking stanowi punkt startowy do kilku różnych szlaków, z których najistotniejszy, to ten prowadzący do Mirador Sierra Nevada. Z braku czasu, wybieramy krótką ścieżkę do brzegu jeziora.

Image

Image

To jest ta chwila, gdy mówimy sobie "pass" i wracamy do Melipeuco. Czas jeszcze coś zjeść. Okazuje się, że prawie wszystkie jadlodajnie już zamknięte. Działają w zasadzie już tylko tutejsze "food trucki". W jednym z nich, za 9000 CLP (coś ok. 37 zł) zamawiam tą oto pizzę typu "funghi" i muszę powiedzieć, że jest wyśmienita.

Image

https://maps.app.goo.gl/TAAVqMCdmxCNjjay9

Czas zakończyć ten dzień. Przede mną jeszcze dwa kolejne tutaj, o których to już wkrótce (mam taką nadzieję) .Dzisiejszy odcinek jest nietypowy, bo i okoliczności są szczególne.

Jednym z celów, które sobie wyznaczyłem w okolicach Melipeuco jest wejście na wulkan Sollipulli, będący częścią Reserva Nacional Villarrica. To jeden z nielicznych wulkanów, na które można wchodzić samodzielnie, bez przewodnika (ten jest wymagany dopiero w razie chęci wejścia na Nevadas de Sollipulli, czyli na lodowiec znajdujący się w wielkiej, wygasłej kalderze tego wulkanu). Ponieważ w poniedziałki główna atrakcja okolic Melipeuco, czyli Park Narodowy Conguillío jest nieczynny, właścicielka naszego obiektu zasugerowała, żeby wybrać się tego dnia na wulkan. Byliśmy trochę sceptyczni, bo akurat na ten jeden dzień prognoza była mało zachęcająca: pełne zachmurzenie, a ok. 13:00-14:00 także deszcz. Właścicielka na to tylko machnęła ręką, żeby się nie przejmować. No dobra - myślimy - jest miejscowa, to pewnie wie lepiej. Zaraz po śniadaniu zbieramy zatem manatki i jedziemy do punktu CONAF (takie chilijskie Lasy Państwowe), obok którego zaczyna się szlak na szczyt wulkanu.
Dojazd tu zajmuje ok. 40 minut, z czego więcej niż połowa schodzi na przebrnięcie przez drogę szutrową, która na ostatnich 3-4 km potrafi być stroma, kręta i mocno dziurawa, więc zwykłym autem byłoby raczej ciężko tu dotrzeć.

Image

Jadąc patrzymy ciągle w niebo i targają nami wątpliwości, bo chmur przybywa, a skrawki błękitu są coraz mniejsze. Co gorsze, chmury są na niskim pułapie, choć z drugiej strony, daje to nadzieję, że może tam wyżej da się wyjść ponad nie.

Rejestrujemy się u strażnika parku (wstęp jest bezpłatny) i widzimy, że przed nami weszło dziś tylko dwóch Niemców (doganiamy ich z resztą po kilkunastu minutach).

Z początku jest bardzo przyjemnie. Przez chmury przebijają się czasem placki lazuru, jest optymalna temperatura i piękny las, w którym rosną ogromne, stare drzewa różnych gatunków. Z porastającymi je długowłosymi mchami prezentują się bajkowo. Prawdziwa prapuszcza.

Image

Image

Image

Image

Image

Image

Image

Im wyżej, tym częściej pojawia się mgiełka chmur, która z czasem co raz bardziej gęstnieje. W pewnym momencie kończy się las, a przed nami pojawia się ten oto charakterystyczny napis oraz strzałka.

Image

Z zamieszczonym na tabliczce zakazem nie śmiemy polemizować (zwłaszcza czynem), natomiast strzałka działa jedynie jako luźna sugestia. W pogarszającej się widoczności zwracam uwagę tylko na ścieżkę, która jest wydeptana zaraz po prawej stronie strzałki, a nie dostrzegam, że trochę bardziej na prawo od niej, za krzakami jest prawdziwa ścieżka, prowadząca dalej przez końcówkę lasu. Ta moja jest jednak o kilkaset metrów krótsza, choć biegnie cały czas po odkrytym terenie, więc w razie pełnego słońca, lepiej jednak skorzystać z tej "legitnej".
Dziś na pełne słońce nie ma jednak szans. W mlecznej ścianie majaczą fragmenty wulkanicznych skał i pojedynczych araukarii. Gdy już kończę skrót i wchodzę z powrotem na prawidłową ścieżkę, muszę co raz mocniej wytężać wzrok, by dostrzec kolejne metalowe słupki z pomarańczowym czubkiem, które wyznaczają szlak.

Image

Idzie się trudno, bo jest stromo, a na dodatek podłoże jest coraz bardziej sypkie i grząskie. Po pewnym czasie, gdy nogi zapadają się w wulkanicznym piachu, a szlak widoczny jest co najwyżej na 3 m. do przodu, wiatr robi się tak mocny i zimny, że nakładam na siebie wszystkie rzeczy, które mam w plecaku. Bez nich byłbym w czarnej d...ie. Co rusz z paszczy wypuszczam wiązankę godną pewnego europarlamentarzysty z zespołem Tourette'a, bo mam tej góry już serdecznie dość.

Image

Po ponad 2 godzinach ciągłego marszu w górę docieram wreszcie do ostatniego słupka. Niestety, nadzieja na to, że cokolwiek tu zobaczę, okazuje się złudna i w tym miejscu umiera. Chmury są tak gęste, że czuję się, jak bohater jakiegoś filmiu sci-fi, przebywający na nieznanej planecie. Z ogromnego lodowca dostrzegam tylko jakiś drobny fragment.

Image

Image

Deszcz i wiatr wyganiają mnie stąd po 2-3 minutach. Schodząc muszę uważać, by nie zejść z ledwo widzialnego szlaku i nie spaść gdzieś. Zejście trwa na szczęście dużo krócej.

Jadąc autem do Los Pioneros, zastanawiamy się, czy było warto?
Gdy moje wcześniejsze negatywne emocje opadają, dochodzę do wniosku, że jednak tak. Dziś na wulkanie było łącznie z nami 6 osób i tylko tej grupie dane było doświadczyć tych zjawisk wizualnych i pogodowych, na które natrafiliśmy. Owszem, przestrzennych pejzaży nie było dziś absolutnie żadnych, ale te drzewa we mgle i skrywający się w niej śnieg w szczytowych partiach, sprawiały tak nierealne wrażenie, że odczuwam swego rodzaju satysfakcję. Obok niej jest jednak i smutek, bo gdzieś po drodze zgubiłem etui z moimi ulubionymi okularami przeciwsłonecznymi :(

Gdy docieramy do naszego obiektu, niebo się przeciera, ale tylko nad nami. Siadamy sobie nad basenem w pełnym słoneczku i snujemy "forumowe" dialogi w towarzystwie jednego z 4 ogromnych psów, które mieszkają w Los Pioneros.

Image

Przed odjazdem autobusu Jacka, wybieramy się jeszcze na kolację do jednego z tutejszych niepozornych lokali. Nosi wdzięczną nazwę "Marcella Restaurante".

https://maps.app.goo.gl/p4mvSX1Amg3dv8b28

Zamawiam łososia i dostaję porcję, jakiej nigdy w życiu przede mną nie postawiono. Dwa ogromne steki ze świeżego, rzecznego łososia - rewelacja. Austral Calafate też bardzo polecam :)

Image

Image

Żegnamy się z Jackiem, który z przesiadką w Temuco udaje się do Santiago na lot do Europy, a ja wracam do Los Pioneros...

- No dobrze - powiecie - ale gdzie ta nietypowość odcinka, o której napisałeś na początku?

Słuszna uwaga. Już się to wyjaśnia...

Otóż, ruchem konika szachowego, przenoszącego się magicznie w czasie, skaczemy teraz dwa dni do przodu, a do tego pominiętego dnia wrócimy innym razem.

Skąd taka ekwilibrystyka? Jeśli czytaliście moje poprzednie relacje, być może zwróciliście uwagę na pewną moją cechę szczególną - jeśli coś mi nie do końca przypasowało w jakimś miejscu, bardzo często wracam do niego w trakcie tego samego wyjazdu, licząc na poprawiemie wrażeń. Tak jest i tym razem. Po tych wszystkich przekleństwach, które cisnęły mi się na usta w poniedziałek, postanawiam twardo, że w środę, jeszcze przed udaniem się do kolejnego miejsca zakwaterowania, wejdę jeszcze raz na te cholerne Nevadas de Sollipulli, by obejrzeć je w pełnym majestacie (tym razem prognoza pogody daje na to duże nadzieję). Dodatkową motywację dała mi myśl, że może ktoś znalazł moje etui z okularami i zostawił u strażników....

Przychodzi zatem środa, zgarniam swoje manele, wymeldowuję się po śniadaniu i jadę z powrotem do źródła moich poniedziałkowych cierpień. Prognoza nie skłamała. Zanosi się na piękny dzień. Na miejscu czeka na mnie kolejny miły akcent. Nie wiem, czy to kwestia zasady, że "karma wraca" (poprzedniego dnia zrobiłem dobry uczynek i podwiozłem parę chilijskich studentów ładnych kilkanaście kilometrów), ale są! Ktoś zostawił moje okulary u leśników i teraz chowam je głęboko do plecaka, by ich znowu nie stracić. Mogę ruszać...
Nie będę Wam już pisał, co i jak, bo trasa jest identyczna, jak w poniedziałek. Niech przemówią same obrazy....

Image

Image

Image

Image

Image


Dodaj Komentarz

Komentarze (22)

dmirstek 6 marca 2025 12:08 Odpowiedz
Melduję się na pokładzie, samemu zwiedzając Chile w tej słynnej osi ;-)
adam1987 7 marca 2025 05:08 Odpowiedz
Czyżby promocja Aeromexico? :lol: Pozdrawiamy z Chile ciut mniej znanego na forum. Przyznam szczerze, że też ostatecznie nasze plany poszły w stronę mniej standardowych miejsc, choć nadal dość turystycznych, dlatego bardzo jestem ciekawy twojej trasy. Więc żeby było tematycznie do relacji i forum to na zdjęciu darmowe muzeum Akordeonów w Chonchi. nie jest łatwo na telefonie dodać zdjęcie spełniające wymogi forum :(
jacek96 11 marca 2025 23:08 Odpowiedz
Dzięki uprzejmości Bartka i @jaco027, który nas zaswatał, mogłem przeżyć kilka pięknych dni, w świetnym towarzystwie na łonie fantastycznej (według mnie niedocenianej) chilijskiej natury.Na wspólne wieczornoweekendowe wypady do barów-pubów Bellavisty zabrakło czasu, bo sił to @tropikey odmówić nie sposób ??Ja już niestety pożegnałem Bartka i Chile, męczę się w TK 216 przez kolejne 17h?Dzięki wielkie raz jeszcze i do kolejnego ??
raphael 14 marca 2025 05:08 Odpowiedz
O! widzę, że na F4F pojawiło się Termas del Plomo! jakiś już czas temu napatoczyłem się w internecie na info, że coś takiego jest i zdjęcia spowodowały, że coraz bardziej mnie to Chile korci. Co do samej kąpieli - jak z temperaturą (w sieci pisze, że 28 st.C, ale bardziej o odczucia "na skórze" mi chodzi), jak głębokość? czy gacie się nie brudzą od tej wody (tam się w ogóle, zwyczajowo, w gatkach czy bez się kąpie?), czy dno kamieniste?, bez butów do wody spoko jest?
jacek96 14 marca 2025 12:08 Odpowiedz
Wciąż jestem pod wrażeniem Twojej pamięci, do nazw odwiedzonych miejsc. Ja nadal nie wiem, czy z Santiago wylądowałem w Malepuco, czy Temuco?Raphael napisał:O! widzę, że na F4F pojawiło się Termas del Plomo! jakiś już czas temu napatoczyłem się w internecie na info, że coś takiego jest i zdjęcia spowodowały, że coraz bardziej mnie to Chile korci. Co do samej kąpieli - jak z temperaturą (w sieci pisze, że 28 st.C, ale bardziej o odczucia "na skórze" mi chodzi), jak głębokość? czy gacie się nie brudzą od tej wody (tam się w ogóle, zwyczajowo, w gatkach czy bez się kąpie?), czy dno kamieniste?, bez butów do wody spoko jest?Buty nie są wymagane, choć wskazane. Ja już na wejściu zaliczyłem wywrotkę, kamienie są obłe i śliskie. Tekstylia raczej wymagane, choć strażników tego pilnujących nie widzieliśmy ?Temperatura i głębokość (~1m.)idealna do długiego moczenia.Woda różni się wyglądem od źródeł np.Islandii, ale na ciemnych spodenkach brudu nie widać, więc można z niej korzystać .Kąpałem się niejednokrotnie w mniej ponętnych miejscach ?@tropikey, wrzucaj następne posty,bo mnie ciekawość zżera widoków, dni następujących po moim wyjeździe ?
lataczuk 27 marca 2025 05:08 Odpowiedz
@tropikey - bardzo, bardzo lubie czytac Twoje relacje. I bardzo mi po drodze z Twoim stylem podrozowania, wiec mnostwo dla mnie pozytecznych informacji, ale za cholere nie kumam jak mozna przyjac tyle lososia w tak krotkim czasie :DDD
tropikey 27 marca 2025 05:08 Odpowiedz
Dziś zjadłem łososia w saloniku w WAW i chyba najbardziej w tym momencie doceniłem, jak dobre były te w Chile. Rzeczne, pacyficzne, mniejsze, większe, ale zawsze świeżutkie i pyszniutkie. Nie, żeby ten w saloniku był jakiś śmierdzący i stary, ale jednak inny. Napiszę tylko, że repertuar się jednak nieco zmieni.
dmirstek 28 marca 2025 12:08 Odpowiedz
Ależ tam jest klimat. Świetnie się czyta relację spoza utartego szlaku.
dad 30 marca 2025 23:08 Odpowiedz
Ja zauważyłem :) Chcesz się zmieścić w marcu? ;-)
dad 31 marca 2025 17:08 Odpowiedz
No to ciśnij z tematem do końca :D Ja zacznę pisać może od jutra, bo tez wróciłem z trasy kilka dni temu ;)
abelincoln 31 marca 2025 23:08 Odpowiedz
@tropikey dzięki za świetną - jak zwykle - relację. Podzielisz się organizatorem tej wycieczki do 3 winnic? Za pół roku będę w Santiago - rzeczywiście jest to dobry pomysł na dzień powrotu...
tropikey 31 marca 2025 23:08 Odpowiedz
Proszę bardzo - brałem tu, z jakimś kodem -20%:https://www.getyourguide.pl/santiago-l2 ... o-t288540/Nie wiem tylko, dlaczego teraz jest w tytule mowa o 4 winnicach. Miałem 3 i to wystarczyło :D
babilas 1 kwietnia 2025 05:08 Odpowiedz
tropikey napisał:...Ciekawe. Dziękuję. Czy zachęcające, to trudno powiedzieć.
tropikey 1 kwietnia 2025 12:08 Odpowiedz
@babilasMam nadzieję, że chociaż nie zniechęcające :D . Inna sprawa, że zasadniczym celem relacji nie jest wpływanie na cudze wybory ;) .
jaco027 1 kwietnia 2025 12:08 Odpowiedz
I skonczona relacja - prawie live do 31/3 ! [emoji2]
gadekk 1 kwietnia 2025 12:08 Odpowiedz
Chylę czoła @tropikey, trzeba mieć odwagę cywilną aby podróżować poza autostradą LP :ugeek: świetnie się czyta, pinezki zapisane, dzięki
hiszpan 1 kwietnia 2025 12:08 Odpowiedz
Świetna relacja po nieznanych miejscach kraju, który też trochę liznąłem aczkolwiek dotarłem tylko do Las Trancas. No i mamy znakomity przewodnik na przyszłość, super, że podajesz mnóstwo linków i danych do wykorzystania w następnej podróży do Chile.
babilas 4 kwietnia 2025 23:08 Odpowiedz
tropikey napisał: zasadniczym celem relacji nie jest wpływanie na cudze wybory ;) .A co jest? Można założyć, że Pauzaniasz nie spodziewał się, że jego czytelnicy wsiądą en masse na triremy i popłyną weryfikować świat zobaczony i zrelacjonowany przez niego, Marco Polo pisząc Opisanie świata też raczej nie liczył na naśladowców ale te bardziej współczesne piśmiennictwo podróżnicze, wszelkie travelogi, (foto)relacje, sprawozdania i reportaże zazwyczaj pisane są z "zamiarem ewentualnym". No chyba, że autor ma takie pióro (Theroux, Durrell, Greene, Evelyn Waugh, etc), że stanowią wartość literacką in its own right.
tropikey 4 kwietnia 2025 23:08 Odpowiedz
Relacja - przynajmniej według tego, jak ja rozumiem to słowo - to opis tego co się widziało i przeżyło.Celem relacji jest zatem przekazanie jej czytelnikom opisu rzeczy, miejsc i zjawisk, które się widziało (np. w trakcie podróży), a nie zachęcanie ich do takiego, czy innego zachowania. Jeśli nawet ktoś pod wpływem relacji decyduje się np. na wyjazd do Chile (albo wręcz przeciwnie, rezygnuje z takiego wyjazdu), to jest to co najwyżej skutek uboczny tej relacji. Jeśli zatem sugerujesz, że pisząc niniejszą relację miałem na celu zachęcenie kogoś do wyjazdu do Chile, to mylisz się. Celem tej relacji było opisanie tego, w jaki sposób przebiegł mój pobyt w tym kraju.
raphael 5 kwietnia 2025 23:08 Odpowiedz
tropikey napisał:może Unia i kraje Mercosur podpiszą wreszcie umowę handlową, wtedy zaś możemy spodziewać się napływu tego bardzo przyjemnego napitku również do Polski.Taki niewątpliwy plus owego porozumienia, niestety nie byłby w stanie zrekompensować, jego negatywów. Obawiam się, że słynne onegdaj steki, też nie stanowiłyby masy amerykańskiego eksportu, a tą stanowiłby głównie produkty agro z gliofosatem itp. preparatami.
rob-sad 9 kwietnia 2025 17:09 Odpowiedz
Mocno się nakręciłem by wreszcie polecieć do Chile (ciągle nachodzą mnie chwile złości, że nie kupiłem dealu LH z AMS chyba 3 lata temu).Fajna relacja ;)
tropikey 24 czerwca 2025 12:08 Odpowiedz
tropikey napisał:Wkrótce, na widocznym nieopodal szczycie oddane ma być do użytku supernowoczesne obserwatorium do poszukiwania ciemnej materii - Vera C. Rubin Observatory (https://maps.app.goo.gl/rWakUKnYXMvo9FPc7). Ponoć i ono będzie udostępnione do zwiedzania. Minęły raptem 3 miesiące, a tu takie nowiny, że już działa i robi pierwsze zdjęcia!Np.: https://www.nationalgeographic.com/scie ... nomy-spaceCo ważne, dostałem cynk, że jest możliwość zwiedzania :Dhttps://project.lsst.org/node/4732