0
pabien 1 stycznia 2025 13:51
Image
kolejny

Image

Mural pierwsza klasa

Image

Bardzo dosłowne przedstawienie czym zajmuje się instytucja

Image

Fryzjer i mechanik Image ImageKolejna porcja zdjęć z okolic mojego pierwszego hotelu

Chyba najwyższy budynek w Lome. Moim zdaniem powinowaty słynnego rzeszowskiego pomnika

Image

Tu przykład tego jak wyglądają publiczne instytucje. Nie są to niedostępne budynki dla wybranych

Image

A przy okazji ciekawa przenośna tablica informacyjna

Image

Naprzeciwko tego miejsca dla młodych uczniów była taka knajpka





Image

Ten budynek jest ciekawy, bowiem on ma z betonu to co inne zwykle z drewna

Image

A to jest styl brutacyzm - brutalizm z elementami klasycystycznymi - częsty w Kotonu tu w lepszym

Image

Tu w trochę gorszym wydaniu

Image

I taki słodziak

Image

Oraz kinoteatr

Image

To jest auto, do którego mam duży sentyment. Kiedy ponad 4 dekady temu byłem w Libii takimi pojazdami mężczyźni wozili swoje rodziny. Najulubieńsza żona obok, a reszta na pace

Image

Tu trochę nowszy budynek

Image

a dalej piękna ruina

Image

Image

Oraz koszmarek taki, że aż piękny

Image

I piłka do rugby w koronie

ImageKolejny nocleg był na przeciwko Pałacu Sportu rekreacji i jeszcze czegoś. Byłem ciekawy jak to wygląda. Jest cudne, niestety nie wiadomo ile jeszcze postoi. Do tego dochodzą dekoracje na ogrodzeniach (w różnym stanie zachowania) i saszoedni budynek

Image Image Image Image Image Image Image Image ImageMam jeszcze mnóstwo zdjęć, ale na potrzeby relacji powinno już ich wystarczyć. Jeszcze pokażę czym prawdopodobnie się zatrułem (ale tylko trochę xD )

Oraz wrzucę zdjęcie (bo pic or did not happen) reklamujące night club Mandela - zrobione z autobusu, na dodatek przegapiłem miejsce - widziałem je jadąc w tamtą stronę

Image ImageDziś ostatni dzień wycieczki. Bardzo mi się smutno zrobiło. Może gdybym darował sobie Benin i został tylko w Lomé i okolicach czułbym mniejszy niedosyt.

Zastanawiałem się czy nie pojechać na targ fetyszy, ale kiedy przeczytałem recenzje mój zapał ustąpił. Bo to najwyraźniej kolejne miejsce, które stało się głównie turystyczną atrakcją. A mi dobrze z tym, że poza Grand Popo żadnego białego nie widziałem (pewnie chwilę po napisaniu tych słów zobaczę całą wycieczkę). Na koniec więc pokręcę się po bazarze i pewnie przejdę nad oceanem, bo zauważyłem ciekawe reliefy na dawnym hotelu Mercure

Na bazarze można pewnie spędzić dni jeśli nie tygodnie, aby go dobrze poznać. Czasem wpadnie się na ciekawą ceramikę, czasem można popatrzeć na manekiny: budowa ciała inna, ale kolor nadal biały

Image Image ImageChodzenie po bazarze jest w porządku. Trochę zagadywania, trochę uśmiechów, co jakiś czas ktoś coś proponuje, ale po podziękowaniu zostawia w spokoju. Trzeba uważać na pojazdy i wózki, bo one jako większe nie czują się do tego zobowiązane - szczególnie bagażowe trójkołowce

Tak jest do okolic banku BIA - jest na moich wcześniejszych zdjęciach (skąd startują autobusy miejskie).


Na zachód od tego miejsca zaczynają się stragany dla turystów, których nie ma. Rzeczy na pierwszy rzut oka bywają ładne i bardzo ładne.

Jest jednak problem - tam sprzedawcy nie dają spokoju. Są maksymalnie nachalni, co w moim przypadku uniemożliwia zakupy. Kupiłem jakieś kolczyki (nie do końca takie jak chciałem), pewnie przepłaciłem trzykrotnie (ponad 30 zł za 2 komplety) i uciekłem.

Po tym doświadczeniu, jestem przekonany, że dobrze zrobiłem nie jadąc na targ fetyszy. Tam pewnie nie da się uciec, bo rzucają urok na zbiega.

Zamiast na targ pojechałem w stronę portu. Chciałem autobusem, ale nie przyjeżdżał. Okazało się jednak, że te zbiorowe taksówki, jedna z nich zawiozła mnie do granicy, biorą też na krótkie dystanse. Kilka km do portu kosztuje 2 zł

A przy porcie miałem wypatrzony pewien budynek. Dodatkowo na mapach zaznaczona jest żółwia plaża, no i był ten dawny Mercure

Wycieczka była owocna, choć na żółwiej plaży były tylko dmuchane żółwie, a piwo kosztowało 13 zł i to pół litra -normalnie w knajpach na plaży 0,65 kosztuje piątaka.

Żółwi nie było, ale łabędzie owszem

Image

I specyficznie ozdobione palmy

Image

Domki kategoria lux i do tego ładna architektura

Image

Image

Na koniec pierwszy znany mi zakaz wstępu dla kotów

Image

Wspomniany budynek przy porcie i mozaika

Image

Image

A na koniec hotel - w środku na pierwszy rzut oka nie wyglądał powalająco

Image Image

Moze jednak powinienem bylem dłużej porzucać okiem w środku?

ImageJednak jest szansa na SABENA. Odprawiałem się na dobrym miejscu 21K, ale tu muszą być pieczątki, więc poszedłem po papierowy BP i dostałem gówniane 50F. Chamstwo ogólnie.

Prosiłem o zmianę, albo up, ale wszystko sprzedane i jedyne (być może)
znośne miejsce to 55A. Czy będzie znośne i pochylane, czy będzie SABENA - przekonam się wkrótce.

A i jeszcze procedury kontroli na tym lotnisku są dość rozbudowane. Przed wejściem do budynku, normalna i przed boardingiem macana.

Na dodatek okazało się, że na tej stronie, gdzie aplikuje się o wizę trzeba wypełnić świstek wyjazdowy. Na szczęście nie trzeba go drukować.

A i samolot nie jest spóźniony, więc szanse na 600 EUR niewielkie.

Siedzę sobie w samolocie w trakcie międzylądowania w Akrze i spojrzałem na FR24 a tam:

ImageMoże nie Such a bad experience never again, ale jednak jakość Brussels Airlines w klasie bydlęcej jest niska. Serwis trwa potwornie długo, załoga zachowuje się nieprofesjonalne.

Ze względu na siedzenie w ostatnim rzędzie zabrakło dla mnie kurczaka. Kiedy leciałem w C BA, gdy zabrakło przekąski przynieśli mi lepszą z F.

Ponarzekałem, że status, wysoka taryfa a oni przerzucają mnie z 21 przy oknie gdzieś na końcu na środek. W odpowiedzi usłyszałem, że oni przecież nic nie gwarantują

Dodatkowo bawią się we Francę na long haulu! I mówią male bagaże pod siedzenie. Ten A330 ma dramatycznie małe schowki bagażowe.

A najgorsze jest to, że załoga bezczelnie przynosiła sobie z C jedzenie na talerzach i z metalowymi sztućcami.

Ale byli punktualni, no i to nie był długi lot. Nie zdążył zabić. Jednak o nieużyciu SABENY niech świadczy fakt, że miejsca było o 2 cm za mało, żebym mógł wyprostować nogi.

Aaaa i jeszcze ten samolot majacy 56 rzędów w większości w układzie 2-4-2 dla klas bydlęcej i bydlęcej plus miał 3 toalety, w tym żadnej z prawej strony. Dwie nie działały, na końcu samolotu była tylko jedna. Trochę żenada.A i znowu zapomniałem, steward żegnając się powiedział mi do widzenia po niemiecku.

Widać dla Belga jeśli awanturuje się to Niemiec.

To jeszcze o serwisie na locie europejskim. To już poziom Francy nawet wody nie dają. A jeśli chodzi o biznes to firankę zastąpiła tabliczka

Image

Dodaj Komentarz

Komentarze (13)

pabien 1 stycznia 2025 17:08 Odpowiedz
Urwałem akapit dotyczący zwiedzania, bo to nie będzie 6 dni i nie tylko Lomé o Grand Popo.Na pewno chcę odwiedzić Kotonu i Porto Novo, zastanawiałem się czy nie zobaczyć Ouidah a potem może Abomey. Do Ouidah mi się nie udało wybrać z Grand Popo (za to bardzo miło mi się te miejscowość zwiedzało), więc pewnie tylko przez nią przejadęPoza tym myślę, że oglądanie benińskiego odpowiednika Gniezna i Oświęcimia to nie jest najlepsze co można robić w tym kraju. Cepelię oczywiście pomijam, niech się udają tam ci, którzy muszą zaliczyć. Poza tym ile tam musi być komarów!A właśnie - przygotowania do wyjazdu wyglądały następująco;1 zakup biletu2 zmiana biletu3 wizy do Togo i Beninu4 malarone - myślę że tu jest nieodzowny, statystyki dotyczące zachorowań na malarię w Togo są przerażające. Tu dzięki nieoceniony @Zeus za tanie tabletki (@apadlo też za logistykę i torebkę). W tym miejscu przepraszam @kamo375 za nieoddanie pożyczonych tabletek - w międzyczasie się przeterminowałyW ostatniej chwili przypomniałem sobie o środku na komary, na szczęście w domu była jakaś Jenga i moswquito guard. Zrobiłem jeszcze kilka rezerwacji korzystając z różnych ofert i kashbakow. Generalnie kupowałem takie tańsze noclegi ok 100 za noc. Wyjątkiem był apartament w Lomé, ale tam był duży cashback i przypadające środki do wykorzystania.Ogarnąłem też esima w Togo z tym trudno w zasadzie tylko nietani Roamless działa (ze zniżką 50% dało się przeżyć). W Beninie jest inaczej działać ma wiele esimów (nie flexiroam), ale większość z nich, w tym kotlet i firstly zdaje się działać tylko teoretycznie Zdjęcia będą, tylko wifi muszę mieć
dad 1 stycznia 2025 23:08 Odpowiedz
Fajnie ze kolejna relacja z tego rejonu.W listopadzie tez dostaliśmy wszyscy upgrade do premium economy, wiec może białym tak dają? W sumie miłe to jest.My niestety zostaliśmy z samolotu wyproszeni... ale to juz inna historia, a relacja Twoja :lol: Kolejne bilety mam na marzec, wiec przyda się co piszesz bo juz widzę cenne wskazówki.
pabien 2 stycznia 2025 12:08 Odpowiedz
Kiedy się pisze w przerwie między śniadaniem a dalsza drogą łatwo zapomnisz o ważnych rzeczach.Pierwsza dotyczy samej podróży na miejsce. Afryka zaczyna się w strefie non Schengen na lewym, albo prawym patrząc od płyty lotniska końcu terminala BRU. Stąd odbywają się loty wyłącznie do Afryki. Jest tam całkiem przyzwoity salonik SabenyDruga uwaga ma naturę praktyczną. Banknoty o wysokim nominale: 10000 CFA czyli 65 zł, ale zdarzyło mi się też takie coś z 2000 stanowią problem dla sprzedających w sklepach - nawet supermarketach (tam przyjmują karty, ale niekoniecznie małe kwoty) - nie mają reszty do wydania.Zdaje się, że tam bardziej popularne od gotówki są płatności przez telefon. Jest ich kilka, jak funkcjonują - nie wiem, ale na pewno trzeba mieć do nich lokalny numer, choć prawdopodobnie samo to nie wystarczy
pabien 2 stycznia 2025 17:08 Odpowiedz
Jeszcze nie opowiedziałem o Lomé a już jestem w Kotonu. Tak, przemieszczanie się a La Benignese to nie jest zabawa dla mnie. Sześćdziesiąt kilka km starym pasatem na miejscu pasażera dzielonym z drugą osobą i z kierowcą idiotą (na dodatek nastoletnim, więc fakt że żyje nie świadczy jeszcze o jego umiejętnościach), który postanowił podjeżdżać pod cokolwiek do czego się zbliżał na 30 cm, a jeszcze większość czasu miałem pół głowy za oknem, nie polecam.Na dodatek Kotonu w porównaniu z Lomé jest znacznie bardziej chaotyczne, ale też co chwila wpada się na perełki. O tym jednak późniejNa razie tylko tyle, że w Beninie z bankomatami jest gorzej niż w Togo. 3 mi odmówiły, na szczęście 2 się zlitowały, ale akceptują wyłącznie VISĘ. Wypłaty ponownie bez prowizji.Mam zatem kasę i nie muszę wycofywać się do Togo wcześniej niż planowałem
jaco027 3 stycznia 2025 12:08 Odpowiedz
Obydwa rządy powinny Ci zapłacić za tą akcje PRowa ukazania "atrakcji" tychże krajow [emoji38]. Pewnie czesc wiary forumowej zachęciłeś do wydania kasy w tej części świata...
dad 3 stycznia 2025 12:08 Odpowiedz
pabien napisał:Za odcinek do Grand Popo przepłaciłem straszliwie, zapłaciłem 2000 franków, a pewnie powinno być mniej niż 1000. Plusem było to, że siedziałem (sam) na przednim fotelu.Wydaje mi się ze zapłaciłeś mimo wszystko prawidłowo, bo podwójnie. Tam w Afryce to przednie siedzenie obok kierowcy jest... teoretycznie dwuosobowe. Jak ktoś siedzi sam to płaci podwójnie. Tak tak, wiem ze to zwykły samochód osobowy a nie bus :)
pabien 3 stycznia 2025 12:08 Odpowiedz
Kiedy pytałem ile powinien kosztować przejazd z Grand Popo do Cotonou powiedziano mi, że 2500, max 3000, wtedy gdy jedzie normalna liczba pasażerów, więc to nie jest 2 razy cena
chupacabra 6 stycznia 2025 17:08 Odpowiedz
pabien 6 stycznia 2025 17:08 Odpowiedz
No właśnie na torebce jest napisane: UNICEF sel dehydratantA przy okazji relacja z granicy. Znowu wszyscy pozostali byli pieszymi a ja samochodem. Gdy pozostali, oprócz jednej Pani, pasażerowie wyszli i poszli do kolejki, ja zostałem skierowany do okienek dla zmotoryzowanych.Chcieli e-vise beninską, więc trzeba pamiętać, aby jej przypadkiem nie wywalić. Wizę do Togo miałem w paszporcie. Procedura szybka i bezstresowa. Jedyny problem, że w międzyczasie autobus odjechał i trzeba było do niego iść z kilometr. Reszta zebrała się w jakieś 15 min, więc całość przekraczania granicy trwała może 40 min. Kiedy pomyśleć o naszej wschodniej granicy taki wynik wydaje się być doskonały. Z drugiej strony oni mają tu wspólnotę zachodnioafrykańską. Jakby co autobus jedzie do Abidżanu I jeszcze jedno na przejściu wisi cennik wiz on arrival. Co więcej, jeśli chodzi o granicę lądową to przekonywano mnie, że spokojnie, choć może za dodatkową opłatą dostałbym wizę nigeryjską na granicy z Beninem. No tylko, że Nigeria jest jednak trudniejszym krajem i do włóczęgi się (ponoć) nie nadaje. W Kotonu w sumie dowiedziałem się więcej o Nigerii niż Beninie, ale to odrębna historia
m-karol 6 stycznia 2025 23:08 Odpowiedz
Ciekawa i oryginalna relacja.Czy piłeś kawę? Jak wrażenia smakowe?Czy w Togo i Beninie zadomowiły się bagietki po Francuzach?
pabien 6 stycznia 2025 23:08 Odpowiedz
W obu państwach są słabi w kawie. Kawa z ekspresu to rzadkość i jest stosunkowo droga.Popularna jest natomiast cafe au lait, która u nas nazywa się kawą po wietnamsku z nieznanego mi powodu. Tyle że to jest kawa rozpuszczalna i mleko skondensowane. Bagietki i croissanty występują, ale nie dostałem ich nigdy smacznych. To nie Tunezja jednak
pabien 7 stycznia 2025 12:08 Odpowiedz
Dziś ostatni dzień wycieczki. Bardzo mi się smutno zrobiło. Może gdybym darował sobie Benin i został tylko w Lomé i okolicach czułbym mniejszy niedosyt.Zastanawiałem się czy nie pojechać na targ fetyszy, ale kiedy przeczytałem recenzje mój zapał ustąpił. Bo to najwyraźniej kolejne miejsce, które stało się głównie turystyczną atrakcją. A mi dobrze z tym, że poza Grand Popo żadnego białego nie widziałem (pewnie chwilę po napisaniu tych słów zobaczę całą wycieczkę). Na koniec więc pokręcę się po bazarze i pewnie przejdę nad oceanem, bo zauważyłem ciekawe reliefy na dawnym hotelu Mercure
pabien 8 stycznia 2025 12:08 Odpowiedz
Może nie Such a bad experience never again, ale jednak jakość Brussels Airlines w klasie bydlęcej jest niska. Serwis trwa potwornie długo, załoga zachowuje się nieprofesjonalne. Ze względu na siedzenie w ostatnim rzędzie zabrakło dla mnie kurczaka. Kiedy leciałem w C BA, gdy zabrakło przekąski przynieśli mi lepszą z F. Ponarzekałem, że status, wysoka taryfa a oni przerzucają mnie z 21 przy oknie gdzieś na końcu na środek. W odpowiedzi usłyszałem, że oni przecież nic nie gwarantująDodatkowo bawią się we Francę na long haulu! I mówią male bagaże pod siedzenie. Ten A330 ma dramatycznie małe schowki bagażowe. A najgorsze jest to, że załoga bezczelnie przynosiła sobie z C jedzenie na talerzach i z metalowymi sztućcami.Ale byli punktualni, no i to nie był długi lot. Nie zdążył zabić. Jednak o nieużyciu SABENY niech świadczy fakt, że miejsca było o 2 cm za mało, żebym mógł wyprostować nogi.Aaaa i jeszcze ten samolot majacy 56 rzędów w większości w układzie 2-4-2 dla klas bydlęcej i bydlęcej plus miał 3 toalety, w tym żadnej z prawej strony. Dwie nie działały, na końcu samolotu była tylko jedna. Trochę żenada.