Poza krótkimi postojami na zdjęcia mijanych terenów, zatrzymujemy się na dłużej przy największym na Fiordach Zachodnich wodospadzie Dynjandi, a właściwie przy całej kaskadzie mniejszych wodospadów, z Dynjandi jako ich zwieńczeniem. Trzeba przyznać, że robi wrażenie.
Kierując się następnie do Þingeyri położonego nad fiordem Dýrafjörður, przejeżdżamy tunelem, który zastąpił starą żwirową drogę w poprzek półwyspu. Po krótkiej wizycie w tym miasteczku jedziemy do Flateyri, gdzie 26 października 1995 roku zeszła lawina, zabijając 20 osób i niszcząc 29 domów. Pomnik ofiar znajduje się w sąsiedztwie kościoła. Na zboczu widać również wykonany w kolejnych latach na zboczu wał ochraniający mieszkańców przez możliwymi kolejnymi takimi zdarzeniami.
Po wizycie we Flateyri wjeżdżamy do tunelu w stronę Ísafjörður. Tunel ten jest o tyle interesujący, że mniej więcej w jego połowie znajduje się skrzyżowanie, na którym można odbić na drogę 65 do Suðureyri, leżącym nad wąskim i długim fiordem Súgandafjörður. Oczywiście korzystamy z takiej możliwości i jedziemy zobaczyć tę niewielką osadę.
Nie ma stąd innej drogi, wracamy więc przez ten sam tunel, skręcając w nim w lewo do Ísafjörður, stolicy Fiordów Zachodnich. Brzmi dumnie, zważywszy, że mieszka tam tylko około 3 tys. osób.
Po krótkim postoju w centrum miasta, kierujemy się w stronę Bolungarvík. Dzień jest długi, pogoda dopisuje, jest więc czas żeby pojechać na plażę Minnibakki Beach, leżącą na końcu półwyspu, w zatoce Skalavik. Prowadzi tam żwirowa droga 630, ale stan jej nie jest najlepszy.
W drodze powrotnej skręcamy w lewo na położony na szczycie góry, na wysokości 625 m n.p.m. punkt widokowy Bolafjall. Ten odcinek drogi jest w znacznie lepszym stanie i można tam dojechać zwykłym samochodem osobowym. Z góry widok zapiera dech w piersiach. Jest tam nadwieszony nad przepaścią taras widokowy, skąd widoczna jest panorama półwyspu i rezerwatu przyrody Hornstrandir. A za horyzontem już gdzieś Grenlandia.
Sam szczyt góry i widok z niego również przypomina krajobraz nie z tej planety.
Dzień piąty. Dziś w planie przejazd północną stroną Fiordów (droga 61) w kierunku Hólmavík. Po opuszczeniu Bolungarvík zatrzymujemy się przy tradycyjnych islandzkich zabudowaniach.
Kolejnym przystankiem jest ponownie Ísafjörður. Dziś przypłynęły tu dwa wielkie wycieczkowce. Po drugiej stronie fiordu znajduje się lotnisko. Niewielki pas startowy umieszczony jest pomiędzy drogą a morzem.
Po drodze, w Súðavík nad fiordem Álftafjörður, można odwiedzić centrum lisów polarnych - Arctic Fox Centre. Ten i kolejne fiordy głęboko wrzynają się w ląd, przez co jazda dookoła nich zajmuje dużo czasu, a widoki są fantastyczne.
Na półwyspie Hvitanes, pomiędzy fiordami Hestfjörður i Skötufjörður, znajduje się niewielka kolonia fok. Widać ich kilka odpoczywających na kamieniach, jednak żeby zrobić dobre zdjęcie potrzebny byłby większy zoom niż ten który miałem ze sobą.
Jadąc dalej na wschód, po przeciwległej stronie fiordu Ísafjarðardjúp, spod chmur wyłania się w oddali jedyny lodowiec na Fiordach Zachodnich – Drangajökull. W jego pobliże można dojechać żwirową drogą 635.
Przed ostatnim już fiordem, przy Hotelu Reykjanes, można skorzystać (odpłatnie) z geotermalnego basenu. Warto najpierw jednak sprawdzić czy woda nie jest za ciepła. W sąsiedztwie znajduje się też naturalna plaża geotermalna - Reykjanes Geothermal Beach.
Potem droga 61 wspina się na płaskowyż, przecinając półwysep i dochodzi do Hólmavík, nad fiordem Steingrímsfjörður. W tej małej osadzie znajduje się firma organizująca rejsy w poszukiwaniu wielorybów i innych ssaków morskich w wodach tego fiordu. Nie korzystamy jednak tym razem z tej atrakcji. Ostatnim etapem tego dnia był dojazd drogą 61, a następnie 60 i 607 w kierunku południowym, do Reykhólar.
Można powiedzieć, że w ten sposób zamknęliśmy pętlę wokół Fiordów Zachodnich. Ponieważ wjechaliśmy na nie drogą 60, po zachodniej stronie półwyspu, postanowiliśmy zrobić jeszcze większą pętlę, wracając do głównej obwodnicy Islandii (Jedynki) po jego wschodniej stronie.
Dzień szósty rozpoczęliśmy więc od powrotu do Hólmavík, a następnie skierowania się drogą 68 w kierunku na Akureyri. Droga ta ma nawierzchnię w większości asfaltową, ale z kilkoma odcinkami żwirowymi. Jest utrzymania w dobrym stanie i nadaje się do jazdy zwykłym samochodem osobowym.
Po dotarciu do Jedynki skierowaliśmy się jeszcze nieco na wschód, do Hvammstangi, w pobliżu którego znajduje się kilka kolonii fok. I tu zoom mojego aparatu okazał się trochę za krótki. Potem pojechaliśmy już na południe wyspy, gdzie mieliśmy zarezerwowane dwa ostatnie noclegi.
Dzień siódmy. Dziś w planie tytułowy deser. Pogoda dopisuje. Cały dzień ma być słoneczny, temperatura do 15 st, słaby wiatr. Idealne, stabilne, warunki na trekking na wulkan Fagradalsfjall i jego tegoroczny, czynny krater Litli-Hrútur. Jak się okazało, przed nami prawie 3 godziny marszu w jedną stronę, godzina na miejscu i powrót. Razem 7 godzin i około 20 km do przejścia. Można zapewne trochę szybciej, ale po co się w tak pięknych okolicznościach przyrody i niepowtarzalnych, jak mawił pewien klasyk, spieszyć? Postanowiliśmy pójść zachodnią trasą (ciemnoczerwona trasa A) z parkingu P1. Trasa niebieska E (wschodnia) jest dłuższa i dochodzi do krateru z drugiej strony niż trasa A. Mapa na parkingu jest nieaktualna, ponieważ nie pokazuje odcinka trasy od krateru z 2022 roku do obecnego (zaznaczonego datą 2023 - u góry mapy), dlatego i odległości do przejścia są obecnie znacznie dłuższe niż na to wskazują drogowskazy.
Opłata za parking to 1000 ISK (ok.30 zł) dla auta osobowego i trzeba ją uiścić przez aplikację, lub podaną stronę internetową.
Z boku niebieskiego kontenera są drzwi, za którymi jest terminal płatniczy, więc pewnie i da się zapłacić kartą. Wjazd i wyjazd z parkingu są rejestrowane przez kamery, a niezapłacenie skutkuje, poza normalną opłatą, naliczeniem dodatkowej kary administracyjnej.
Generalnie trasa nie jest trudna. Chodzą tam osoby w różnym wieku, łącznie z dziećmi. Są dwa bardziej strome podejścia idąc w stronę krateru i jedno dłuższe w drodze powrotnej. Szlak jest dobrze widoczny i przygotowany dla odwiedzających. Na płaskowyżu są nawet pomarańczowe światła sygnalizacyjne, przydające się zapewne w przypadku mgły, niskiego pułapu chmur, czy w godzinach nocnych. Odcinek od krateru z 2022 roku jest w początkowej części w gorszym stanie (stoją nawet tablice z zakazem przejścia ) - idzie się po kamieniach, potem jednak szlak prowadzi już po równym terenie. Natomiast ostatnie podejście na szczyt z którego widać krater Litli-Hrútur jest dość strome, a grunt jest niestabilny, co grozi poślizgnięciem i upadkiem.
Pierwszy kilometr trasy prowadzi prawie po równym terenie, po nim szlak wspina się w górę, aż do pierwszego punku styku z lawą z erupcji z 2021 roku.
Potem krótkie, ostrzejsze, podejście w górę i dalej idziemy już po płaskowyżu.
Po drodze mijamy kratery z 2021 roku. I ogromne pole lawy.
Następnie szlak schodzi w dół i dochodzimy do rejonu krateru z 2022 roku i pola lawy z tej erupcji. Ogrom zalanego terenu i kolory zastygniętej lawy robią wrażenie.
Poza krótkimi postojami na zdjęcia mijanych terenów, zatrzymujemy się na dłużej przy największym na Fiordach Zachodnich wodospadzie Dynjandi, a właściwie przy całej kaskadzie mniejszych wodospadów, z Dynjandi jako ich zwieńczeniem. Trzeba przyznać, że robi wrażenie.
Kierując się następnie do Þingeyri położonego nad fiordem Dýrafjörður, przejeżdżamy tunelem, który zastąpił starą żwirową drogę w poprzek półwyspu.
Po krótkiej wizycie w tym miasteczku jedziemy do Flateyri, gdzie 26 października 1995 roku zeszła lawina, zabijając 20 osób i niszcząc 29 domów. Pomnik ofiar znajduje się w sąsiedztwie kościoła. Na zboczu widać również wykonany w kolejnych latach na zboczu wał ochraniający mieszkańców przez możliwymi kolejnymi takimi zdarzeniami.
Po wizycie we Flateyri wjeżdżamy do tunelu w stronę Ísafjörður. Tunel ten jest o tyle interesujący, że mniej więcej w jego połowie znajduje się skrzyżowanie, na którym można odbić na drogę 65 do Suðureyri, leżącym nad wąskim i długim fiordem Súgandafjörður.
Oczywiście korzystamy z takiej możliwości i jedziemy zobaczyć tę niewielką osadę.
Nie ma stąd innej drogi, wracamy więc przez ten sam tunel, skręcając w nim w lewo do Ísafjörður, stolicy Fiordów Zachodnich. Brzmi dumnie, zważywszy, że mieszka tam tylko około 3 tys. osób.
Po krótkim postoju w centrum miasta, kierujemy się w stronę Bolungarvík. Dzień jest długi, pogoda dopisuje, jest więc czas żeby pojechać na plażę Minnibakki Beach, leżącą na końcu półwyspu, w zatoce Skalavik. Prowadzi tam żwirowa droga 630, ale stan jej nie jest najlepszy.
W drodze powrotnej skręcamy w lewo na położony na szczycie góry, na wysokości 625 m n.p.m. punkt widokowy Bolafjall. Ten odcinek drogi jest w znacznie lepszym stanie i można tam dojechać zwykłym samochodem osobowym. Z góry widok zapiera dech w piersiach. Jest tam nadwieszony nad przepaścią taras widokowy, skąd widoczna jest panorama półwyspu i rezerwatu przyrody Hornstrandir. A za horyzontem już gdzieś Grenlandia.
Sam szczyt góry i widok z niego również przypomina krajobraz nie z tej planety.
Dzień piąty. Dziś w planie przejazd północną stroną Fiordów (droga 61) w kierunku Hólmavík. Po opuszczeniu Bolungarvík zatrzymujemy się przy tradycyjnych islandzkich zabudowaniach.
Kolejnym przystankiem jest ponownie Ísafjörður. Dziś przypłynęły tu dwa wielkie wycieczkowce. Po drugiej stronie fiordu znajduje się lotnisko. Niewielki pas startowy umieszczony jest pomiędzy drogą a morzem.
Po drodze, w Súðavík nad fiordem Álftafjörður, można odwiedzić centrum lisów polarnych - Arctic Fox Centre. Ten i kolejne fiordy głęboko wrzynają się w ląd, przez co jazda dookoła nich zajmuje dużo czasu, a widoki są fantastyczne.
Na półwyspie Hvitanes, pomiędzy fiordami Hestfjörður i Skötufjörður, znajduje się niewielka kolonia fok. Widać ich kilka odpoczywających na kamieniach, jednak żeby zrobić dobre zdjęcie potrzebny byłby większy zoom niż ten który miałem ze sobą.
Jadąc dalej na wschód, po przeciwległej stronie fiordu Ísafjarðardjúp, spod chmur wyłania się w oddali jedyny lodowiec na Fiordach Zachodnich – Drangajökull. W jego pobliże można dojechać żwirową drogą 635.
Przed ostatnim już fiordem, przy Hotelu Reykjanes, można skorzystać (odpłatnie) z geotermalnego basenu. Warto najpierw jednak sprawdzić czy woda nie jest za ciepła. W sąsiedztwie znajduje się też naturalna plaża geotermalna - Reykjanes Geothermal Beach.
Potem droga 61 wspina się na płaskowyż, przecinając półwysep i dochodzi do Hólmavík, nad fiordem Steingrímsfjörður. W tej małej osadzie znajduje się firma organizująca rejsy w poszukiwaniu wielorybów i innych ssaków morskich w wodach tego fiordu. Nie korzystamy jednak tym razem z tej atrakcji. Ostatnim etapem tego dnia był dojazd drogą 61, a następnie 60 i 607 w kierunku południowym, do Reykhólar.
Można powiedzieć, że w ten sposób zamknęliśmy pętlę wokół Fiordów Zachodnich. Ponieważ wjechaliśmy na nie drogą 60, po zachodniej stronie półwyspu, postanowiliśmy zrobić jeszcze większą pętlę, wracając do głównej obwodnicy Islandii (Jedynki) po jego wschodniej stronie.
Dzień szósty rozpoczęliśmy więc od powrotu do Hólmavík, a następnie skierowania się drogą 68 w kierunku na Akureyri. Droga ta ma nawierzchnię w większości asfaltową, ale z kilkoma odcinkami żwirowymi. Jest utrzymania w dobrym stanie i nadaje się do jazdy zwykłym samochodem osobowym.
Po dotarciu do Jedynki skierowaliśmy się jeszcze nieco na wschód, do Hvammstangi, w pobliżu którego znajduje się kilka kolonii fok. I tu zoom mojego aparatu okazał się trochę za krótki. Potem pojechaliśmy już na południe wyspy, gdzie mieliśmy zarezerwowane dwa ostatnie noclegi.
Dzień siódmy. Dziś w planie tytułowy deser. Pogoda dopisuje. Cały dzień ma być słoneczny, temperatura do 15 st, słaby wiatr. Idealne, stabilne, warunki na trekking na wulkan Fagradalsfjall i jego tegoroczny, czynny krater Litli-Hrútur. Jak się okazało, przed nami prawie 3 godziny marszu w jedną stronę, godzina na miejscu i powrót. Razem 7 godzin i około 20 km do przejścia. Można zapewne trochę szybciej, ale po co się w tak pięknych okolicznościach przyrody i niepowtarzalnych, jak mawił pewien klasyk, spieszyć?
Postanowiliśmy pójść zachodnią trasą (ciemnoczerwona trasa A) z parkingu P1. Trasa niebieska E (wschodnia) jest dłuższa i dochodzi do krateru z drugiej strony niż trasa A.
Mapa na parkingu jest nieaktualna, ponieważ nie pokazuje odcinka trasy od krateru z 2022 roku do obecnego (zaznaczonego datą 2023 - u góry mapy), dlatego i odległości do przejścia są obecnie znacznie dłuższe niż na to wskazują drogowskazy.
Opłata za parking to 1000 ISK (ok.30 zł) dla auta osobowego i trzeba ją uiścić przez aplikację, lub podaną stronę internetową.
Z boku niebieskiego kontenera są drzwi, za którymi jest terminal płatniczy, więc pewnie i da się zapłacić kartą. Wjazd i wyjazd z parkingu są rejestrowane przez kamery, a niezapłacenie skutkuje, poza normalną opłatą, naliczeniem dodatkowej kary administracyjnej.
Generalnie trasa nie jest trudna. Chodzą tam osoby w różnym wieku, łącznie z dziećmi. Są dwa bardziej strome podejścia idąc w stronę krateru i jedno dłuższe w drodze powrotnej. Szlak jest dobrze widoczny i przygotowany dla odwiedzających. Na płaskowyżu są nawet pomarańczowe światła sygnalizacyjne, przydające się zapewne w przypadku mgły, niskiego pułapu chmur, czy w godzinach nocnych. Odcinek od krateru z 2022 roku jest w początkowej części w gorszym stanie (stoją nawet tablice z zakazem przejścia ) - idzie się po kamieniach, potem jednak szlak prowadzi już po równym terenie. Natomiast ostatnie podejście na szczyt z którego widać krater Litli-Hrútur jest dość strome, a grunt jest niestabilny, co grozi poślizgnięciem i upadkiem.
Pierwszy kilometr trasy prowadzi prawie po równym terenie, po nim szlak wspina się w górę, aż do pierwszego punku styku z lawą z erupcji z 2021 roku.
Potem krótkie, ostrzejsze, podejście w górę i dalej idziemy już po płaskowyżu.
Po drodze mijamy kratery z 2021 roku. I ogromne pole lawy.
Następnie szlak schodzi w dół i dochodzimy do rejonu krateru z 2022 roku i pola lawy z tej erupcji. Ogrom zalanego terenu i kolory zastygniętej lawy robią wrażenie.