Wielka hodowla bojowych kogutów. Ich walki to nadal narodowy „sport” Filipińczyków:
Pamilacan - zachody słońca .
Nasza przygoda z Filipinami powoli kończy się. Z Pamilacan via Tagbilaran (Bohol) wróciliśmy na Cebu i ostatnie 3 dni (4 noce) spędziliśmy w Moalboal, miejscu znanym ze srebrzystych ławic sardynek. I także ulubionym urlopowym miejscem Koreańczyków, którzy tutaj stanowią absolutnie dominująca grupę turystów. Z pewnym zaciekawienie obserwowaliśmy ich wakacyjne obyczaje.
w morzu snorkeling uprawiają w dość specyficzny sposób – wynajęty instruktor holuje koło ratunkowe, do którego podczepiona jest zazwyczaj dwójka Koreańczyków. I w tej specyficznej karawanie obserwują podmorskie życie.
Można także wygodnie wylegiwać się w wodzie,
a dzięki kompleksowemu ubiorowi deszcz nie przeszkadza.
Dziecięcy fragment przemysłu turystycznego
Mieliśmy dość fajną miejscówkę o nazwie Sunnyside Moalboal Hostel w cenie 1910 PHP (ok. 152 zł) za dwójkę z łazienką i klimą. Kameralny na kilka pokoi, leżący na skraju Moalboal więc z dala od turystycznej wrzawy. Z tarasu...
...rozpościerał się piękny widok
9231. Ostatni wieczór w Moalboal:
... to koniec podróży.
Jak w każdym kraju tego typu, krainie tysięcy wysp, jedna miesięczna trasa skromnie obejmująca kilka wysp nie pozwala wyrokować o całym kraju. Ktoś odwiedzjący Luzon - z perspektywy naszej trasy żałujemy, że jednak ta wyspa nie była naszym głównym celem - czy Mindanao pewnie będzie miał kompletnie różną ocenę od mojej.
Miasta na naszej trasie raczej nie zapadną w pamięci, rażą nijakością i brzydotą. Także moje ulubione klimaty rustykalne niczym nie zaskoczyły, czy raczej przeciwnie - zasmuciły. Wsie są z gatunku "gdziekolwiek w Azji". Czyli takie jakie są już niestety wszędzie - bezkształtne budynki z pustaków, blachy falistej i czegokolwiek co wpadło do ręki.
Sporo tych minusów, więc co na plus? Oczywiście przyroda (tam gdzie jej ludzie nie zniszczyli) i morskie klimaty - rejsy łodzią, zwiedzanie małych wysepek, rafa koralowa, snorkeling. Wielkim plusem są ludzie - z reguły sympatyczni, uśmiechnięci i chętnie dający się fotografować. Ta część Filipin, trasa którą przebyliśmy, w moich doświadczeniach nie lokuje się specjalnie wysoko. Nie to, że opuściłem ją z ulgą. To była dobra przygoda, zapewne zostawi wiele fajnych wspomnień, ale raczej tutaj nie wrócę. Zdecydowanie bardziej wolę poświecić mój przyszły czas np. na moją ulubioną Indonezję.
Super relacja.My w listopadzie lecimy do Azji i prawdopodobnie 1,5 tygodnia chcemy poświęcić na Filipiny bo powrót do Dubaju mamy z Manilli. Którą część z Ciebie zwiedzonych byś nam polecił? Myślimy o Palawanie - ale boimy się że jest już zbyt turystyczny. Zależy nam na odpoczynku i na snorkelingu.
@tanhayiProste pytania bywają czasami trudne w odpowiedzi. Filipiny były ostatnim krajem Azji Południowo-Wschodniej, które dane było nam zobaczyć, i być może dlatego wzbudziły mój dość ograniczony entuzjazm. Może wybór trasy o tym przesądził. Z perspektywy jej doświadczeń pewnie teraz wybrałbym inne wyspy. Może skupiłbym się na Luzonie? O tym, że polecimy do Cebu zadecydował Turkish Airlines bo miał świetna cenę promocyjną. Gdyby portem docelowym była Manila zapewne nasza trasa wyglądałby inaczej. W naszym przypadku powtarzanie przez miesiąc podobnego schematu podróży było trochę nudne.Na szczęście w swoim pytaniu dałaś pewne ograniczenia oczekiwań, czyli odpoczynek i snorkeling. Więc, jak to interpretuję, plażowo-morskie klimaty spełniają ten warunek. W tym sensie wybór Palawanu nie powinien być zły. Akurat taki na 10 dni. Oczywiście to czego obawiasz się - turystycznego tłoku - może być trudne do uniknięcia. Jednak to także zależy czego oczekujesz. Jeśli chcesz połączyć plażę, snorkeling, wycieczki łodzią z wieczornymi rozrywkami (imprezami) to oczywiście łączy się to z obecnością licznych turystów. Można jednak znaleźć też miejsca gdzie spędzisz czas w obecności ledwie kilku turystów, jak np. wspomniany przez mnie w relacji Jungle Bart Resto & Cottages znajdujący się obok Port Barton.Snorkowaliśmy podczas kliku wycieczek łodzią z Corn City (Bisunaga) i Corong Corong (koło El Nido), Także w Moalboal (Cebu) i Pamilakan (koło Bohol). W każdym z tych miejsc rafa była dość przeciętna, może to nie była to jakaś porażka, ale zdecydowanie lepsze doświadczenia mam z Indonezji czy Malezji.
Bardzo fajna relacja. Właśnie biję się z myślami jaki kraj do zwiedzania w Azji wybrać. Pomału myślę, że Filipiny odpuszczę. Same plaże i przyroda to dla nas trochę za mało, tym bardziej, że filipińska kuchnia, jak wynika z Twojej opinii, na kolana nie powala. Całe szczęście, że znalazłem i przeczytałem Twoją relację, bo już pomału ogarniałem (szukałem i szukałem, ale nie znalazłem w odpowiedniej cenie) bilety na lot do Manili.Życzę Wszystkim dużo promocji na loty, rejsy i hotele w 2024 i kolejnych latach.
Wielka hodowla bojowych kogutów. Ich walki to nadal narodowy „sport” Filipińczyków:
Pamilacan - zachody słońca .
w morzu snorkeling uprawiają w dość specyficzny sposób – wynajęty instruktor holuje koło ratunkowe, do którego podczepiona jest zazwyczaj dwójka Koreańczyków. I w tej specyficznej karawanie obserwują podmorskie życie.
Można także wygodnie wylegiwać się w wodzie,
a dzięki kompleksowemu ubiorowi deszcz nie przeszkadza.
Dziecięcy fragment przemysłu turystycznego
Mieliśmy dość fajną miejscówkę o nazwie Sunnyside Moalboal Hostel w cenie 1910 PHP (ok. 152 zł) za dwójkę z łazienką i klimą. Kameralny na kilka pokoi, leżący na skraju Moalboal więc z dala od turystycznej wrzawy. Z tarasu...
...rozpościerał się piękny widok
9231. Ostatni wieczór w Moalboal:
... to koniec podróży.
Jak w każdym kraju tego typu, krainie tysięcy wysp, jedna miesięczna trasa skromnie obejmująca kilka wysp nie pozwala wyrokować o całym kraju. Ktoś odwiedzjący Luzon - z perspektywy naszej trasy żałujemy, że jednak ta wyspa nie była naszym głównym celem - czy Mindanao pewnie będzie miał kompletnie różną ocenę od mojej.
Miasta na naszej trasie raczej nie zapadną w pamięci, rażą nijakością i brzydotą. Także moje ulubione klimaty rustykalne niczym nie zaskoczyły, czy raczej przeciwnie - zasmuciły. Wsie są z gatunku "gdziekolwiek w Azji". Czyli takie jakie są już niestety wszędzie - bezkształtne budynki z pustaków, blachy falistej i czegokolwiek co wpadło do ręki.
Sporo tych minusów, więc co na plus? Oczywiście przyroda (tam gdzie jej ludzie nie zniszczyli) i morskie klimaty - rejsy łodzią, zwiedzanie małych wysepek, rafa koralowa, snorkeling. Wielkim plusem są ludzie - z reguły sympatyczni, uśmiechnięci i chętnie dający się fotografować. Ta część Filipin, trasa którą przebyliśmy, w moich doświadczeniach nie lokuje się specjalnie wysoko. Nie to, że opuściłem ją z ulgą. To była dobra przygoda, zapewne zostawi wiele fajnych wspomnień, ale raczej tutaj nie wrócę. Zdecydowanie bardziej wolę poświecić mój przyszły czas np. na moją ulubioną Indonezję.