Są też bardzo ładne plaże, aczkolwiek woda była lodowata.
Jest też lokalna linia kolejowa
Na koniec posiliłem się lokalnym jogurtem i piwkiem ( Liberation Best Bitter)
W lokalnym biurze podróży (co prawda zamknięte w niedzielę) można wykupić wycieczkę na wyspę Burhou, gdzie znajduje się podobno niewielka kolonia maskonurów (link do kamerki on-line http://www.teachingthroughnature.co.uk/ ... olony-cam/ ) i duża królików, oraz nocną wycieczkę w poszukiwaniu jeży albinosów, ale to już innym razem.
Wyspa Alderney bardzo mi się spodobała – takie połączenie prowincji angielskiej z francuską – ładne małe domki, ogródki, sielsko-anielsko, znajdzie się ładna plaża, co prawda woda zimna. Mieszkańcy bardzo mili i sympatyczni. To był naprawdę bardzo miły dzień. Lot powrotny tym samym samolotem i również na miejscu 1A. Jeszcze ostatnie spojrzenie na Alderney
I ponownie na Guersney. Tym razem lot trwał całe 12 minut.
Do miasta wróciłem już autobusem. Pożegnalną kolację – tradycyjne fish&chips spożyłem do spółki z mewami
Następnego dnia powrót na Gatwick miałem o 7 rano, więc na lotnisku powinienem być o 6 rano – jako że drogę już znałem przeszedłem ją na piechotę. Lot powrotny na Gatwick przebiegł bezproblemowo. Ostatnie spojrzenie na Guernsey
W poniedziałek powrót miałem zaplanowany ostatnim lotem Wizzaira z Luton, więc miałem 10 godzin wolnego w Londynie. Pogoda piękna, więc spacer również był bardzo przyjemny, zahaczyłem też o Greenwich.
Bardzo lubię Londyn, za każdym razem jakl tam jestem znajduję coś nowego. Teraz na deptaku wzdłuż Tamizy serię rzeźb szympansów – kampania społeczna o ginącym gatunku. https://londonbridgecity.co.uk/events/2 ... are-family
Lot planowany na 19:50, więc na lotnisku byłem o 18. Oczywiście SMSa z informacją o opóźnieniu lotu otrzymałem po przejściu security. Najpierw na 22:00, potem na 00;20, OK, następnego dnia na 7:00 do pracy, ale dam radę. W międzyczasie pojawiają się odwołane loty – Nicea, Split, Budapeszt, Katowice, Kraków, Lizbona itd., o 22 informacja o odwołaniu lotu do Warszawy. Pięknie, idę do okienka Wizza a tam Armagedon - setki wściekłych pasażerów. Okazało się, że ze względu na niespotykany upał stopił się asfalt na pasach startowych.… pracownicy dają numery do infolinii i to cała pomoc
Wi-fi nie działa, sieć na lotnisku też, na żadne numery dodzwonić się nie udaje. Podobno około 3 nad ranem ma się otworzyć okienko Wizza gdzie będzie można przebukować lot…. Wychodzę z lotniska i udaje mi się złapać sieć, próbuję przełożyć lot przez stronę Wizza - z Anglii do Polski żadnych miejsc w tym tygodniu już nie ma. Masakra. Próbuję coś znaleźć – jest jedno miejsce w TGV do Paryża na następny dzień za 280£ Potem znajduję lot do Warszawy na rano przez Wiedeń Austrian Airlines – jedyne 580£… i nic więcej. I tu przychodzi pomoc z Forum (jeszcze raz dzięki @pemat ). Jednak polecę EasyJetem – co prawda nie do Polski, ale do Berlina i znowu z Gatwick za jedyne 1200PLN. I to przez Bastię – na Korsyce jeszcze nie byłem
:D Pozostaje znaleźć jeszcze nocleg. Pewnie dawniej kimnął bym na lotnisku, ale po 105 kilometrach w nogach przez 4 dni muszę mieć łóżko. Wracam do hotelu Bloch na Gatwick, (cena 2 x wyższa niż pobyt przed trzema dniami, mam jeszcze nadzieję na zwrot z Wizza…). Próbuję jeszcze znaleźć jakiś sensowny bilet z Berlina – jest pociąg o 5 rano który w Warszawie jest po południu, słabo. W końcu przez znajomą w Berlinie udaje się kupić ostatni bilet na Flixbusa o 22:40. O 6:30 mam być w Warszawie, do pracy prawie zdążę. Zasypiam natychmiast. Rano punktualnie lecę na Korsykę – na około 10 godzin - przez chwilę zastanawiam się nad wypożyczeniem auta, ale w końcu decyduję się na taksówkę. Kręcę się bez konkretnego celu po Bastii, znajduję ładną plażę, wreszcie z cieplutką wodą i odpoczywam.
Na lotnisku kupuję magnesiki i kiełbasę z korsykańskiego dzika i startuję z półtoragodzinnym opóźnieniem Tym razem EasyJet stanął na wysokości zadania i dowiózł mnie do Berlina i na Flixbusa zdążyłem. I w ten sposób w 5 dni zaliczyłem cztery wyspy i dwie nieplanowane kreski na mapie. Co prawda z dwóch dni urlopu zrobiły się trzy, ale jak sobie pomyślę, że mógłbym polecieć z żoną i dziećmi, to mimo, że wycieczka była super, a ja jestem zwierzęciem stadnym, to cieszę się że poleciałem sam.
Dzięki za przywołanie wspaniałych wspomnień. Na Guernsey spędziłam 2 lata. W międzyczasie odwiedziłam też Jersey, Sark i Herm. Tylko z Alderney się nie udało.
Dziękuję, fajnie że się podobało. Nie mogę powiedzieć ze był to tani wypad - loty były po ok 60£ odcinek, jak kupowałem najtańsze loty Guernsey - Alderney były po 45£ ale albo z noclegiem, albo króciutko. Hotel wziąłem najtańszy w moim terminie -jednoosobowy- St Georges w St Peter Port - przyjemny, ze śniadań nie skorzystałem bo wychodziłem wcześniej, podobno dobre.
Są też bardzo ładne plaże, aczkolwiek woda była lodowata.
Jest też lokalna linia kolejowa
Na koniec posiliłem się lokalnym jogurtem i piwkiem ( Liberation Best Bitter)
W lokalnym biurze podróży (co prawda zamknięte w niedzielę) można wykupić wycieczkę na wyspę Burhou, gdzie znajduje się podobno niewielka kolonia maskonurów (link do kamerki on-line http://www.teachingthroughnature.co.uk/ ... olony-cam/ ) i duża królików, oraz nocną wycieczkę w poszukiwaniu jeży albinosów, ale to już innym razem.
Wyspa Alderney bardzo mi się spodobała – takie połączenie prowincji angielskiej z francuską – ładne małe domki, ogródki, sielsko-anielsko, znajdzie się ładna plaża, co prawda woda zimna. Mieszkańcy bardzo mili i sympatyczni. To był naprawdę bardzo miły dzień.
Lot powrotny tym samym samolotem i również na miejscu 1A. Jeszcze ostatnie spojrzenie na Alderney
I ponownie na Guersney. Tym razem lot trwał całe 12 minut.
Do miasta wróciłem już autobusem. Pożegnalną kolację – tradycyjne fish&chips spożyłem do spółki z mewami
Następnego dnia powrót na Gatwick miałem o 7 rano, więc na lotnisku powinienem być o 6 rano – jako że drogę już znałem przeszedłem ją na piechotę.
Lot powrotny na Gatwick przebiegł bezproblemowo. Ostatnie spojrzenie na Guernsey
W poniedziałek powrót miałem zaplanowany ostatnim lotem Wizzaira z Luton, więc miałem 10 godzin wolnego w Londynie. Pogoda piękna, więc spacer również był bardzo przyjemny, zahaczyłem też o Greenwich.
Bardzo lubię Londyn, za każdym razem jakl tam jestem znajduję coś nowego. Teraz na deptaku wzdłuż Tamizy serię rzeźb szympansów – kampania społeczna o ginącym gatunku. https://londonbridgecity.co.uk/events/2 ... are-family
Lot planowany na 19:50, więc na lotnisku byłem o 18. Oczywiście SMSa z informacją o opóźnieniu lotu otrzymałem po przejściu security. Najpierw na 22:00, potem na 00;20, OK, następnego dnia na 7:00 do pracy, ale dam radę. W międzyczasie pojawiają się odwołane loty – Nicea, Split, Budapeszt, Katowice, Kraków, Lizbona itd., o 22 informacja o odwołaniu lotu do Warszawy. Pięknie, idę do okienka Wizza a tam Armagedon - setki wściekłych pasażerów. Okazało się, że ze względu na niespotykany upał stopił się asfalt na pasach startowych.… pracownicy dają numery do infolinii i to cała pomoc
Wi-fi nie działa, sieć na lotnisku też, na żadne numery dodzwonić się nie udaje. Podobno około 3 nad ranem ma się otworzyć okienko Wizza gdzie będzie można przebukować lot….
Wychodzę z lotniska i udaje mi się złapać sieć, próbuję przełożyć lot przez stronę Wizza - z Anglii do Polski żadnych miejsc w tym tygodniu już nie ma. Masakra. Próbuję coś znaleźć – jest jedno miejsce w TGV do Paryża na następny dzień za 280£ Potem znajduję lot do Warszawy na rano przez Wiedeń Austrian Airlines – jedyne 580£… i nic więcej. I tu przychodzi pomoc z Forum (jeszcze raz dzięki @pemat ). Jednak polecę EasyJetem – co prawda nie do Polski, ale do Berlina i znowu z Gatwick za jedyne 1200PLN. I to przez Bastię – na Korsyce jeszcze nie byłem :D Pozostaje znaleźć jeszcze nocleg. Pewnie dawniej kimnął bym na lotnisku, ale po 105 kilometrach w nogach przez 4 dni muszę mieć łóżko. Wracam do hotelu Bloch na Gatwick, (cena 2 x wyższa niż pobyt przed trzema dniami, mam jeszcze nadzieję na zwrot z Wizza…). Próbuję jeszcze znaleźć jakiś sensowny bilet z Berlina – jest pociąg o 5 rano który w Warszawie jest po południu, słabo. W końcu przez znajomą w Berlinie udaje się kupić ostatni bilet na Flixbusa o 22:40. O 6:30 mam być w Warszawie, do pracy prawie zdążę. Zasypiam natychmiast.
Rano punktualnie lecę na Korsykę – na około 10 godzin - przez chwilę zastanawiam się nad wypożyczeniem auta, ale w końcu decyduję się na taksówkę. Kręcę się bez konkretnego celu po Bastii, znajduję ładną plażę, wreszcie z cieplutką wodą i odpoczywam.
Na lotnisku kupuję magnesiki i kiełbasę z korsykańskiego dzika i startuję z półtoragodzinnym opóźnieniem Tym razem EasyJet stanął na wysokości zadania i dowiózł mnie do Berlina i na Flixbusa zdążyłem. I w ten sposób w 5 dni zaliczyłem cztery wyspy i dwie nieplanowane kreski na mapie. Co prawda z dwóch dni urlopu zrobiły się trzy, ale jak sobie pomyślę, że mógłbym polecieć z żoną i dziećmi, to mimo, że wycieczka była super, a ja jestem zwierzęciem stadnym, to cieszę się że poleciałem sam.