0
kubus571 14 sierpnia 2025 12:37
Na wstępie od razu zaznaczę że nie wiem jak z tym livem będzie ale podobają mi się takie relacje na forum więc może spróbuję.

Jak zawsze na początku kontekst. Po 10 latach małżeństwa zdecydowaliśmy się odgrzebać plany podróży poślubnej. No i wyszedł plan na 5 parków narodowych a żona zainspirowana popularnym serialem z amerykańskim Bogusławem Lindą zamarzyła sobie Montany - dla mnie bomba :)

Podróż rozpoczęliśmy wczoraj od przejazdu do Berlina i noclegu w Intercity Hotel. Nocleg po prostu był ważne było aby było blisko lotniska i żeby złapać trochę snu przed lotem do Amsterdamu, który był pierwszym krokiem.
Samochód zostawiony na Easy Parking za 99euro na 17dni.
Tanio nie jest ale przynajmniej daleko ;)
A dlaczego daleko? Wiadomo CCC za bilety do Seattle z Berlina zapłaciłem 2300per/pax za loty z Polski musiałbym wydać co najmniej 3300pln. Znaczna oszczędność bo zapomniałem wspomnieć że podróż odbywa się z przyległościami które pojawiły się w naszym życiu po 10 latach małżeństwa;)

Tak więc siedząc sobie pod gatem w oczekiwaniu na lot Delty stwierdziłem że zacznę. Zobaczymy co będzie dalej.No i w pizzz... wylądował.

Tak jak myślałem poziom zmęczenia przemieszczaniem się i braki zasięgowe utrudniają jakiekolwiek pisanie, ale spróbujmy.

Tak więc jak już zapanowało nas do A330 w AMS to posiedzieliśmy sobie godzinkę w środku a pilot oznajmił że nie mają jakiegoś kwitka z systemu dotyczącego tankowania a bez nie tego ani rusz. Pierwsze godzina w plecy.
Kolejne pół straciliśmy po lądowaniu gdyż musiała zostać wezwana pomoc medyczna do jednej z pasażerek. Która przez ostatnie dwie godziny lotu była opatrywana w tylnej kuchni a w związku z tym nie odbył się serwis przed lądowaniem więc głód doskwierał.

Kolejna wtopa to zapomniany banan u mojej córki w plecaku którego wykrył przemiły piesek przy karuzelach. Tak więc jak już prawie wszystkie bagaże zjechały to dodatkowa kontrola mandżuru.
Piszę prawie bo jeden pakunek został w Amsterdamie podobnie jak 10-15 innych pasażerów, my mieliśmy farta, fotelik dziecięcy, kurtki i moje buty trekkingowe. Małżeństwo z dwulatkiem zostało tylko z tym co mieli w wózku. Co ciekawe wg systemu Delty bagaż przyleciał do Seattle 18h później ale znajduje się cały czas w samolocie więc w sumie nie wiadomo kiedy go zaczekują bo dopiero wtedy będą mogli go przywieźć a że zmieniamy miejsca pobytu i jesteśmy już jakieś 10h jazdy od lotniska to może będzie nam dane go odebrać na powrocie. Na szczęście na razie nie pada :)

Tak jak mówiłem na razie tylko dojazdówki robimy i osiągnęliśmy przed godziną Yellowstone Mammoth Hotel gdzie mamy całkiem fajne lodge za 200USD za noc. Bookowane w lutym bo z tego co widzę to w Gardnier i tutaj jest komplet ludzi. Co ciekawe na wjeździe nikt nie sprawdzał biletów (oczywiście mamy Annual Passa) ale ciekawe czy da się na cebulaka zwiedzić najstarszy park świata.

Z ciekawych miejsc po drodze to odwiedziliśmy rancho Yellowstone. Znajduje się przy stanowej 93 i można je podziwiać z pobocza, albo zarezerwować pobyt, podobno z rocznym wyprzedzeniem. Ale charakterystyczne Y na stodole jest dobrze widoczne.

ImageZa nami pierwszy dzień faktycznej amerykańskiej przygody ale zanim o poważnych rzeczach to trochę komedii.
Bagaż cały czas jest w miejscu nieoznaczonym. Doleciał do Bozeman jednak po rozmowie w czacie że jesteśmy w Grand Teton poleciał do SLC a stamtąd do Jackson Hole :) nie ma co lata częściej niż właściciele. Może jutro go dostaniemy w końcu.

Ale wracając do meritum. Dziś w planie był Yellowstone, odpowiadając na pytanie retoryczne z poprzedniego posta da się przyjanuszować na wstępie, jeśli wjedziemy późnym wieczorem :) nie namawiam, mówię jak jest.
Dzień zaczęliśmy od Mammoth Basin, tu jeszcze dało się żyć bo było wcześniej rano. Potem ludzi tylko więcej.
Zrobiliśmy zachodnią część parku kończąc na Old Faithful i to jak dla mnie była już przesada. Ludzi więcej niż nad Morskim Okiem, cała okolica wygląda bardziej jak wesołe miasteczko. A sam gejzer, no cóż islandzki Strokkur jak dla mnie bardziej efektowny no i wybucha częściej ;)

Image
Image

Prismatic Lake całkiem fajne jednak polecam parking bardziej na południe i wejście na "overlook" mniej ludzi i nie jest gorąco jak w saunie.
Generalnie polecam zatrzymywanie się poza topem aby móc faktycznie poczuć klimat miejsca. Oczywiście must see to must see trzeba odznaczyć, ale polecam mniej uczęszczane ścieżki.
Ale perełka na dzisiejszy wieczór jest Colter Bay Village. W sumie to kurort, więc jest drogo i tłoczno ale nad jeziorem można znaleźć świetne miejsca na podziwianie gór. Wieczorem zostają jedynie zameldowani w domkach więc jest cisza i spokój.

Image
Image

I parę ujęć po drodze.
Image
Image
Image
Image

Jeszcze mapka i info o Grand Teton dla potomnych

Image
Image
Image
Image
Image

Generalnie polecam dziewczyny z recepcji domków w Colter Bay Village ilość informacji jakie uzyskałem pisząc te część relacji jest gigantyczna, do tego mapki i darmowy spray na misie :)Tradycyjnie post z relacji musi się tyczyć bagażu.
Tak więc doleciał. Do Jackson Hole dzień później niż pierwotnie zakładano ale jest. W środku był fotelik i odebrałem go w dwóch częściach, ale w końcu. Bo pojechałem po niego 30mil. Gdybym czekał na jego dostarczenie to obawiam się że jego powrót do Seattle mógłby się odbyć po naszym powrocie do Europy.
I taka śmieszna historia apropo Delty. Przychodzi Pan do baggage claim, stał w kolejce za mną. Ja już ogarniam swoje bambetle a on mówi że nie ma jego bagażu. Pan z okienka sprawdza i mówi że jego bagaż jest w Spokane. Na co pasażer odpowiada że w życiu tam nie był :)

A teraz sprawy ważne. Lotnisko w Jackson nie przypadkiem ma dopisek Hole. Terminal niewiele większy od WMI. Trzy belty bagażowe i więcej kiosków wypożyczalni aut niż stanowisk checkin. Co warte odnotowania na terminalu działa również wypożyczalnia sprayu na misie :) Na plus fakt że można auto zostawić pod drzwiami bez konsekwencji. A nawet jak przylatuje lot z np. z SLC to ludzi jest jak na lekarstwo. Na plus na pewno widoki przy lądowaniu bo pasmo Grand Teton to bajka. Sam park jest cudowny. Niestety mały przez co na każdym parkingu jest duży ścisk. Ale widoki powalają.

Image

Image

Image
Image
Image
Image

Niestety w połowie dnia rozpętała się burza która siedziała na parkiem do późnego popołudnia więc z plażowania nad String Lake i treku dookoła Jenny Lake wyszło łażenie po Jackson Hole i bizony w pobliżu Elk Ranch. Też fajnie jednak można było lepiej. Ale obok zapory na Jackson Lake udało się spotkać misia czarnego z mamą, więc do górskiego bingo brakuje już tylko Grizzly i łosia ;)
Jeśli miałbym podsumować Grand Teton czyli wielkie kobiece piersi z francuskiego, bo jak się okazuje nazwa stąd właśnie się wzięła to jest to miejsce godne poświęcenia choćby jednego całego dnia.

O ostatnim i nie będzie spoilerem jak powiem że najlepszym dniu w YNP już później bo jutro Południowa Dakota otwiera przed nami to co ma najlepsze :)W końcu stały zasięg.
Tak więc cofam się kilka dni wstecz i kilka słów o drugiej części YNP. Na pierwszy ogień poszła część wschodnia teraz pora na zachodnią.
Wjechaliśmy do parku dość wcześnie od południa, zero kolejek czy tłoku. Pierwszy większy postój nad Jeziorem Yellowstone i West Basin. No tego jeszcze nie grali żeby z jeziora wystawał gejzer, duży plus :) potem była sławna Hayden Valley i tak potwierdzam włochatych krów na potęgę w różnych konfiguracjach i pozach. Ale polecam jechać tamtędy w drugiej części dnia, zdecydowanie lepsze światło do zdjęć a i zwierzęta bardziej ruchliwe no i jest ich więcej. M.in. wilki czy grizzly.
Potem kanion Yellowstone no to jest jednak petarda. Naprawdę wszystkie punkty widokowe warte przynajmniej fotostopa. Żeby zejść do krawędzi Lower Fall trzeba się trochę nachodzić ale warto, spędziliśmy tam kilka godzin chodząc i jeżdżąc między viewpointami. Kolory powalają, chyba żadne ujęcia nie są w stanie tego oddać. Na koniec dnia pojechaliśmy do Roosevelt Lodge no i polecam super jedzenie do tego chyba najtańsze w całym parku. Sama droga z Canyon Village jak dla mnie najbardziej widokowa w całym parku. Pojechaliśmy nią w dwie strony i z każdej robi wielki wrażenie jednak polecam ją od południa jest chyba większe WOW!
Nocleg mieliśmy w Lake Yellowstone Lodge w kabinach które mimo swojego obskórnego wyglądu z zewnątrz w środku są mocno OK. Ogólnie cały obiekt z wierzchu lata świetności ma już za sobą jednak nadal bardzo się ceni, mimo to ma full obłożenie.
Generalnie park nie zawiódł, owszem niektóre rzeczy wg mnie mocno przesadzone, ludzi dość sporo chociaż spodziewałem się większych tłumów. W mojej opinii dwa pełne dni są wystarczające jeśli nie zamierzamy łazić dłuższych treków.
Następnego dnia w drodze do Rapid City dowiedzieliśmy Cody które mocno stawia na swoje westernowe korzenie wystawiając co krok rancha, przejażdżki konne, stare dyliżanse i wszystko co związane z WildnWildWest :)
Droga do Rapid City z jeziora Yellowstone zajęła nam realnie prawie 10h z postojami i zwiedzaniem. M.in. tamy w Cody która była swego czasu największą na świecie.

Ale gdy myślałem że najlepsze za nami to następnego dnia obudziliśmy się w Południowej Dakocie i się zaczęło :)



Image
Image
Image
Image
Image
Image
Image
Image
Image
Image
Image
ImageNo to co z tą Południową Dakotą?

Po pierwsze świetne miejsce do spania. Rockerville Village w widłach stanowej 16tki kapitalne domki, idealne dla rodziny lub większej grupy znajomych. Koszt za 3 noce dla dwóch rodzin to 545USD.
Drugim plusem lokalizacji jest wylot prosto na Black Hills bez potrzeby wjazdu do Rapid City.
Na pierwszy ogień poszła góra z martwymi prezydentami. Wjazd na parking 10 dolarów. Całość jak to już było pisane na godzinę maks. Pół godziny drogi dalej na południe jest Crazy Horse Memorial tam wstęp już 35 USD za samochód osobowy 2+2. Obecnie rzeźbiona jest ręka. W cenie mamy wstęp do sporego ciekawego muzeum. Wycieczka bliżej góry to przejazd busem za 5 USD od osoby lub minimalne donation od 125 USD za wjazd na górę na plac budowy.

Image
Image

Tu dodam kolejne miejsce które odwiedziliśmy w Black Hills a mianowicie Deadwood. Na pokładzie mamy psychofana tego serialu więc całą historię nomen omen bardzo ciekawą znamy od podszewki. Akurat trafiliśmy na zlot starych amerykańskich aut, więc atrakcji było więcej. Codziennie odgrywane przedstawienie zabicia Wild Bill Heacocka w salonie nr 10. Sam salon do dziś działa za 10 USD można wejść do oryginalnej sali, albo napić się piwa przy barze wśród pamiątek. Samo miasteczko klimatyczne tylko z racji eventu dość tłoczno, ale w zamian za to komunikacji w postaci busola dowodzącego do najważniejszych atrakcji działała za darmo. Normalnie to 2 dolary.

Image
Image
Image
Image
Image


Z kolejnych atrakcji, tu już bardziej pod dzieci to Bear Country czyli safari pośród zwierząt, polecam się tam wybrać w nie upalny dzień aby były trochę bardziej ruchawe niż podczas naszego pobytu. Normalnie niedźwiedzie zaglądają do aut i kręcą się wokół, u nas leżały w cieniu, mimo to dzieci miały sporą frajdę. Koszt za rodzinę 80 USD.
Na koniec dnia został main event w postaci Rodeo :)
Rodzina 2+2 za 85 USD, impreza zaczyna się festynem popołudniu, samo rodeo wieczorem, w zależności od ilości konkurencji trwa do około 22-24. Potem oczywiście festyn i potańcówka, zabawa przednia :)

Image


Ostatnim punktem w okolicach Rapid City o którym mogę Wam powiedzieć jest Badlands National Park. Pojechaliśmy tam ciut za późno ale polecam wizytę w drugiej części dnia, kolory nieziemskie, ludzi mniej no i upał. Nie ma tam cienia więc wieczorna wizyta jest przyjemniejsza. Sam park cudowny, pieski preriowe przekomicznie, mnóstwo kóz, bizonów i owiec górskich. Do zobaczenia w 2h jeśli nie nie zamierzamy robić treków. Jak dla mnie świetne miejsce.
Ogólnie wokół Rapid City jest mnóstwo ciekawych miejsc, całe Black yto miejsce gdzie można spokojnie spędzić kilka dni i nikt się nie będzie nudzić. Aż dziwne że tak mało opisów okolicy jest w polskim internecie.

Image
Image
Image
Image
Image
Image
Image
Image

Pozdrawiam spod Glacier NPNo to jedziemy dalej.
Dakota była super ale czas wrocic na zachód. Po drodze do Montany wskakujemy na chwilę do Wyoming a konkretnie pod Devils Tower. Powiem Wam że robi robotę. Wjazd na Annual Passa, wokół szczytu łatwy dostępny spacer po asfaltowej ścieżce o długości około 2mil. Super jest zobaczyć szczyt z różnych perspektyw a w zależności od pogody z każdej nabiera innych kolorów. Co ciekawe za wjazd na teren płaci się dopiero wyjeżdżając. Oczywiście da się go zobaczyć z niedalekiej odległości za darmo ale zakładam że jak ktoś nastawia się na parki to i tak ma Annual Passa.

Image

Dodaj Komentarz

Komentarze (2)

raphael 31 sierpnia 2025 17:08 Odpowiedz
kubus571 napisał:generalnie przód samochodu wygląda jak po teksańskiej masakrze, ale pan w wypożyczalni powiedział że możemy go oddać tak brudnego jak chcemy.Która wypożyczalnia? jak rezerwowałeś (przez pośrednika)? ile przed wyjazdem i ile $$$ wyszło?
kubus571 31 sierpnia 2025 17:08 Odpowiedz
Sixt, bezpośrednio 686USD za 16 dni, pełne ubezpieczenie, drugi kierowca w cenie 200USD depozytu. Rezerwowane w okolicach mają.Klasa C, Subaru Legacy