0
Chris Peen 14 września 2023 20:20
Dzień 0

Genezy tego wyjazdu należy poszukiwać… około 40 lat temu w pewnej wsi znajdującej się w byłym województwie kieleckim, dokąd to latem 1983 roku przeprowadziła się moja rodzina :) . Tam też mieszkał mój rówieśnik, który wkrótce stał się moim Best Friendem. No i tak się bujamy wspólnie od tych 40 lat... Co w tym czasie przeżyliśmy, to nasze, ale skupmy się na temacie, czyli podróżach :D .

A jest to o tyle istotne, że z moim Best Friendem odbyłem nie tylko swoją w ogóle pierwszą podróż (tygodniowy wyjazd do naddunajskich stolic – Budapesztu, Wiednia i Bratysławy), ale też kultowe (dla nas) i absolutnie niepowtarzalne wyprawy lądem - na Bliski Wschód, do Indii i do Chin. Nie chcę tu uskuteczniać jakiegoś podróżniczego kombatanctwa, ale obecnie takie wyjazdy są po prostu niemożliwe do zrealizowania :shock: . Nie chodzi tylko o to, że komu by się chciało tłuc dwa tygodnie do Indii lądem, skoro można tam dolecieć w ciągu kilku godzin samolotem. Raczej o to, że nie mieliśmy telefonów komórkowych (wysyłaliśmy do rodzin kartki pocztowe), kart kredytowych (całą kasę na wyjazd mieliśmy zaszytą w spodniach), no i najważniejsze – nie było internetu (wlekliśmy ze sobą książkowe przewodniki, a noclegi i wszystkie bilety kupowało się na miejscu) :lol: . Mógłbym o tym pisać i pisać, ale przecież to już historia. Od tego czasu odbyliśmy mnóstwo innych podróży, aczkolwiek ze względów rodzinno – zawodowych najczęściej – osobno :roll: .

Dlatego tym bardziej staraliśmy się celebrować czas, gdy jednak udawało nam się czasami, gdzieś wspólnie wyrwać, jeżdżąc w miejsca ulokowane poza głównym turystycznym szlakiem np. Liban, Salwador, Sahara Zachodnia czy Wyspa Man… ;)

W tym kontekście, powstaje dramatyczne pytanie – co spowodowało, że tym razem wylądowaliśmy w Czechach???

Ano, cóż, proza życia :roll: . Best Friend mieszka obecnie wraz ze swoją rodziną poza granicami naszego pięknego kraju, a urlop nie jest z gumy… Więc, gdy okazało się, że kończy w wakacyjny piątkowy ranek rodzinne spotkanie w Rabce – Zdroju wiedzieliśmy, że to będzie nasz czas. Pole manewru mieliśmy mocno ograniczone, ale co tam :) . Ostatnim razem mając tylko weekend zabukowalismy się po prostu w Krakowie… i mamy mocno ograniczone wspomnienia z tych dni :oops: . No więc tym razem podeszliśmy do tematu bardziej ambitnie ustalając, że jedziemy w piątek do Ostrawy (w której notabene dziwnym trafem nigdy nie byłem), a co potem – to się zobaczy… :D

Dodaj Komentarz