Tej relacji miało nie być, ale piszę aby pochwalić się, że dostałem upa od PKP.
Kupiłem miejsce w najtańszej szescioosobowej kuszetce, a dostałem czwórkę, do Krakowa i od Bratysławy tylko dla siebie.
Wszystko zaczęło się tak:
W środę wieczorem przypomniałem sobie, że zbliża się weekend, a ja nie mam żadnych planów.
Popatrzyłem na bilety lotnicze i nic rozsądnego nie znalazłem. W następnej kolejności sprawdziłem ciapągi i znalazłem Budapeszt za 180 zł. Systemu biletowego PKP pojąć się nie da, bowiem dostępne były promocyjne bilety do stolicy Węgier, ale do Bratysławy, w tym samym pociągu już nie. Zresztą to i lepiej, bo bez sensu kończyć podróż przed szóstą, kiedy można przed dziewiątą
To tyle tytułem wstępu. Wracam do spania.
Jeszcze materiał zdjęciowy. Informacja o upgrade nie była podana w sposób estetyczny. Sam przedział chyba został stworzony bez pomocy projektanta. I tak wąska prycza jest dodatkowo zwężona przez fotele, które mając łóżko za siedzisko też nie są wygodne. Już w Radziecji i obecnie w Poradziecji sobie z tym lepiej radzą
Mimo tej niedogodności większość podróży udało mi się przespać, więc Budapeszt powitam raczej wypoczęty (choć na razie brakuje mi kawy, pociąg oferty gastronomicznej nie posiada - warto o tym pamiętać)
Przepraszam, jednak "jedzenie" jest dostępne
Kawa, herbata, słodycze teżPo dojechaniu do Budapesztu sprawdziłem jak dojechać do moich nieodwiedzonych pinów. Okazało się, że każdy jest 40 min od dworca i 80 od siebie.
W tej sytuacji zostawiłem je na następny raz i zrobiłem w tył zwrot. A mogłem od razu wysiąść w Vac. Straciłbym jedynie widok dworca i sąsiadującego z nim domu towarowego. Kurcze - kiedyś Skala to był prawie zahut
Po drodze są na szczęście bloki do ogladania, to ważne botym razem podróżować będę raczej po miejscach malowniczych (choć w poszukiwaniu modernizmowi) i jest ryzyko, że zobaczę więcej kamieni niż betonów. Wyjątek stanowić będzie zapewne Bańska BystrzycaZ betonem to oszukiwałem trochę. Vac okazał się nie być pozbawioną uroku sypialnią na przedmieściu stolicy, a historycznym miastem. Mają tu oryginalną bramę do miasta, pomnik żalu potrianońskiego, prawilny z lwami i turulami. Jest i święta Elżbieta przykręcona śrubami oraz Dunaj.
Znajdzie się też socmod i duchologię w tym atrakcyjnie wyglądające, ale starannie pozamykane budynki poprzemysłowe
Kolejny etap to rozczarowanie. Okolica owszem malownicza, ale miejscowości mocno nieciekawe. Zamek może fajny, ale za wysoko. Wszystko to najlepiej wygląda na muralu w drodze ze stacji nad Dunaj.
No i prom do Wyszegradu kosztuje dyszkę
W samym mieście warta odnotowania jest stodoła exclusive
Rodzynek z wielkiej płyty, niestety już nieczynny hotel
Nowe doświadczenie językowe
I niech będzie, że ta rzeźba
Zam prom jest ciekawy, bo napędzany jest przez statek przymocowany przy burcie
Nastepny punkt programu okazał się być bardzo ciekawy, ale muszę go chwilę przetrawić. Tymczasem taki środek transportu trafił mi się na drogę do kolejnego celu
Jeśli chodzi o skyline to Ostrzyhom przegrywa ze Szturowem. Wszystko przez ogromny klasycystyczny kocioł przyklejony do zamku. A po słowackiej stronie są eleganckie, choć niestety pokolorowane bloki (zdjęcie niestety pod słonice)
Jednak poza tym jest dużo ciekawszy i okazuje się, że głównie modernizmem, choć tamtejszy deptak pewnie mógłby się podobać.
Tymczasem po drugiej stronie, gdzie kwitnie eksportowy biznes hazardowy można spotkać takie ohydztwa
Najwyraźniej tym i tanim winem chcą zachęcić sąsiadów do.odwiedzin
Z deptaka mogę wrzucić pomnik, nie wiem kogo niestety, ale za to w kwiatach
Duchologii też jestw tym mieście pod dostatkiem
Ta druga to takie lata 90te
Jednak największe wrażenie zrobiły na mnie bloki: w samym centrum wraz z domem towarowym
Hotelu *** zamienionego na robotniczy
Oraz osiedle obok dworca za surową wielką płytę i detate
Droga z Ostrzyhomia do Komarom to widoki na Dunaj oraz setki aut Suzuki, które produkowane są w tamtych okolicach. W pewnym momencie krajobraz się zmienia na niekorzyść- znikają wzgórza, robi się płasko i tak już zostaje.
W przypadku Komarom/Komarno to słowacka część jest znacznie bardziej atrakcyjna. Inaczej niż w Ostrzyhomiu i Szturowie tutaj mamy chyba do czynienia nie z dwoma miastami tylko częściami miasta po dwóch brzegach Dunaju.
W Komarom z tego co obczaiłem na zdjęciach jest fort, którego nie oglądałem. Ja widziałem tylko dom Koleje Mazowieckie
i Tesco przy granicy, bo tak się porobiło, że na Węgrzech wiele towarów jest tańszych niż na Słowacji
Krótki wieczorny spacer po Komarnie wskazuje, że tu znajdzie się kilka ciekawych rzeczy. Na pewno jeden biurowy budynek.
Jest też trochę pomników. Mnie zafrapował ten.
W 1965 roku w tych okolicach była tragiczna powódź, osoba na pomniku wygląda trochę jak marynarz, ale ten karabin?
Jutro ciąg dalszy zwiedzania Komarna i droga na północDziękuję bardzo, dziś zauważyłem drugą część pomnika, zadbanego na bieżąco.
W sumie to należy go chyba odbierać w kategorii żartu. Ruski marynarz oswobodziciel, z roku w którym kraj nawiedziła największa powódź!
Sam marynarz nie jest tak bez sensu jak mogłoby się wydawać, bo Komarno to miasto portowe (a nawet stoczniowe), zresztą polska marynarka wojenna też zaczynała na Prypeci i niewiele się od tamtych czasów rozwinęła mimo dostępu do morza
Na dodatek o jakim wyzwoleniu możemy mówić, kiedy w czasie wojny Słowacy mieli swoje, choć faszystowskie państwo, które po wyzwoleniu przestało istnieć.
Ale skoro nie zbuzyli pomnika to może teraz oczekują wyzwolenia od Europy?
Poranna wycieczka po Komarnie była całkiem udana, choć ostatni tamtejszy projekt plac Europy to jakiś żart
Podobnie tamtejsza twierdza nie robi specjalnego wrażenia
Na starym mieście jest jeden przyjemny budynek, niestety zasłonięty jakąś religijną instalacją bez wartości artystycznej
Moim ulubionym budynkiem, wypatrzonym już wczoraj okazał się ten biurowiec
Bombardującym byli Amerykanie.A ponieważ znani byli z tego, że bombardować umieją z Nowych Zamków zostało bardzo niewiele. To z kolei pozwoliło na zbudowanie setek bloków. Ale czas na Nitrę. To znacznie większe miasto pod górą, taką raczej samotną, bo dalej krajobraz wrocil do stanów plaskich. Spacer był całkiem udany. Sporo ciekawych budynków a w bonusie koncert rockowy i zawody w chodzie.Post uzupełnię zdjęciami w wolnej chwili
Właśnie a propos wiedzy, przedwczoraj włączyłem slowacki telewizor a z niego dowiedziałem się, że mur Orbana jest równie dziurawy jak nasz, co potwierdza tezę, iż tego typu budowle są po prostu bardzo drogimi zabawkami (w sumie bardziej instrumentami pozyskiwania wyborców) polityków.Również usłyszałem, że temat finansowanych przez państwo mieszkań z regulowanym czynszem jest elementem tamtejszej agendy wyborczej, a przeważająca część wyborców uznaje to za zadanie państwa. Tu, jeśli nie trafiłem na jakąś lewicową stację, jakby są krok przed nami, bowiem w Polsce rozważania zła i mniejszego zła sprowadzają się do pozostawienia rynku mieszkaniowego deweloperom i robienia im dobrze wspomaganiem kredytobiorców. Ponizej trochę na temat tego, do czego takie rozwiązania prowadzą https://www.bankier.pl/amp/wiadomosc/Ka ... mo-8504636
Chętnie czytam Twoje relacje, zwłaszcza z miejsc do których sam bym nie pojechał. Wynajdujesz interesujące obiekty do zdjęć.Sposób, w jaki zamieszczasz część zdjęć na forum powoduje ich zmasakrowanie w formie specyficznego puentylizmu, nie do oglądania.
Z Cadcy malowniczą drogą zapewniającą widoki na górki i doliny oraz sfinansowaną z pieniędzy UE wielce inwazyjną infrastrukturę komunikacyjną.A potem sfinansowanym z pieniędzy UE pociągiem Kolei Śląskich do Katowic.To jednak jeszcze nie koniec nawet zagranicznego etapu, bowiem pozostała jeszcze Zilina. To ciekawe, byłem tam zaledwie kilka godzin, ale co nieco udało się zobaczyć. Na razis mała podpowiedź - jeśli bierzecie Holiday Inn to lepiej wybrać pokój z widokiem na miasto, nie na góry. Widok na miasto obejmuje góry, a widok na góry ruchliwą drogę
pabien napisał:Zdjęcia są lepsze, bowiem ściągnąłem je z Facebooka, wtedy dają się wgrać w pełnej okrojonej jakości
:)pabien napisał:Taka podróż też pokazuje coś o czym przez nachalną państwową propagandę zapominamy. Dostępność transportu, tak jak dostępność do ochrony zdrowia czy edukacji to są istotne wyznaczniki poziomu cywilizacyjnego. O ochronie zdrowia czy edukacji tylko czytam, natomiast ta podróż pozwoliła mi empirycznie stwierdzić, że jesteśmy daleko za Węgrami i Słowakami. Wypada o tym pamiętać.Akurat tak się złożyło, że kilka tygodni temu znalazłem się w Zebrzydowicach. PKS był jeden rano w dni szkolne. Sprawę trochę ratowały pociągi (w tym w formie autobusu), bodaj tylko do Katowic i Cieszyna ale do upagnionego Jastrzebia Zdroju nie byłem w stanie się dostać. Nie udało mi się również ogarnąć połączenia z Oswiecimem inaczej niż przez Kato. W efekcie skończyłem w Krakowie. Tu wypada dodac, że te nieszczęsne koleje od CPK pomijając to, że prawdopodobieństwo ich powstania jest niewielkie jeszcze bardziej sprzyjać będą wykluczeniu rejonów do których ich dotarcie nie jest planowane Tymi Zebrzydowicami to zraniłeś mnie na wskroś
;)Na wstępie zaprotestuję, bo akurat do Jastrzębia to dojazd jest stosunkowo nienajgorszy. Z dworca PKP w Zebrzydowicach jest kilkanaście kursów dziennie autobusu MZK Jastrzębie, z nieodległego przystanku Zebrzydowice Spółdzielnia też coś około dziesięciu kursów linii Linea Trans.To w dni robocze i nauki szkolnej, w soboty, niedziele czy święta oczywiście gorzej. Generalnie rozkłady są ustawione na dojazdy młodzieży do szkół w Jastrzębiu czy Cieszynie. Co do ogólnych wniosków odnośnie komunikacji zbiorowej niestety muszę się zgodzić. W porównaniu z sąsiadami jest u nas źle. Niewidzialna ręka rynku sprawy nie rozwiązała, aktualnie rządzący obiecywali przywrócenie połączeń autobusowych przy poprzednich wyborach... i ciagle nic. Imposybilizm.PSJakbyś jeszcze kiedyś utknął w Zebrzydowicach daj znać. Pożyczę rower czy coś...
Dziękuję bardzo, to cenna informacja na przyszłość. Znalazlem przystanek z takim rozkładem jazdy jak napisałem i się poddałem. Na dworcu PKP już nie szukałem szczegółowo rozkładów, a zauważyłem tylko ten kolei śląskich.Tak czy siak niecelowo, ale napisałem nieprawdę.Tu zresztą pojawia się inny problem. W wielu przypadkach trudno znaleźć przewoźników i ich rozkłady
W Jastrzębiu jest dziwo na bloku. Tak, rybnicka otunda jest wspaniała miałem mało czasu i jej nie znalazłem - zapomniałem przyjrzeć się google maps.Kiedy będę następnym razem zobaczę wszystko co przegapiłem, wieżę Eiffla też.
Kupiłem miejsce w najtańszej szescioosobowej kuszetce, a dostałem czwórkę, do Krakowa i od Bratysławy tylko dla siebie.
Wszystko zaczęło się tak:
W środę wieczorem przypomniałem sobie, że zbliża się weekend, a ja nie mam żadnych planów.
Popatrzyłem na bilety lotnicze i nic rozsądnego nie znalazłem. W następnej kolejności sprawdziłem ciapągi i znalazłem Budapeszt za 180 zł. Systemu biletowego PKP pojąć się nie da, bowiem dostępne były promocyjne bilety do stolicy Węgier, ale do Bratysławy, w tym samym pociągu już nie. Zresztą to i lepiej, bo bez sensu kończyć podróż przed szóstą, kiedy można przed dziewiątą
To tyle tytułem wstępu. Wracam do spania.
Jeszcze materiał zdjęciowy. Informacja o upgrade nie była podana w sposób estetyczny. Sam przedział chyba został stworzony bez pomocy projektanta. I tak wąska prycza jest dodatkowo zwężona przez fotele, które mając łóżko za siedzisko też nie są wygodne. Już w Radziecji i obecnie w Poradziecji sobie z tym lepiej radzą
Mimo tej niedogodności większość podróży udało mi się przespać, więc Budapeszt powitam raczej wypoczęty (choć na razie brakuje mi kawy, pociąg oferty gastronomicznej nie posiada - warto o tym pamiętać)
Przepraszam, jednak "jedzenie" jest dostępne
Kawa, herbata, słodycze teżPo dojechaniu do Budapesztu sprawdziłem jak dojechać do moich nieodwiedzonych pinów. Okazało się, że każdy jest 40 min od dworca i 80 od siebie.
W tej sytuacji zostawiłem je na następny raz i zrobiłem w tył zwrot. A mogłem od razu wysiąść w Vac. Straciłbym jedynie widok dworca i sąsiadującego z nim domu towarowego. Kurcze - kiedyś Skala to był prawie zahut
Po drodze są na szczęście bloki do ogladania, to ważne botym razem podróżować będę raczej po miejscach malowniczych (choć w poszukiwaniu modernizmowi) i jest ryzyko, że zobaczę więcej kamieni niż betonów. Wyjątek stanowić będzie zapewne Bańska BystrzycaZ betonem to oszukiwałem trochę. Vac okazał się nie być pozbawioną uroku sypialnią na przedmieściu stolicy, a historycznym miastem. Mają tu oryginalną bramę do miasta, pomnik żalu potrianońskiego, prawilny z lwami i turulami. Jest i święta Elżbieta przykręcona śrubami oraz Dunaj.
Znajdzie się też socmod i duchologię w tym atrakcyjnie wyglądające, ale starannie pozamykane budynki poprzemysłowe
No i prom do Wyszegradu kosztuje dyszkę
W samym mieście warta odnotowania jest stodoła exclusive
Rodzynek z wielkiej płyty, niestety już nieczynny hotel
Nowe doświadczenie językowe
I niech będzie, że ta rzeźba
Zam prom jest ciekawy, bo napędzany jest przez statek przymocowany przy burcie
Jednak poza tym jest dużo ciekawszy i okazuje się, że głównie modernizmem, choć tamtejszy deptak pewnie mógłby się podobać.
Tymczasem po drugiej stronie, gdzie kwitnie eksportowy biznes hazardowy można spotkać takie ohydztwa
Najwyraźniej tym i tanim winem chcą zachęcić sąsiadów do.odwiedzin
Z deptaka mogę wrzucić pomnik, nie wiem kogo niestety, ale za to w kwiatach
Duchologii też jestw tym mieście pod dostatkiem
Ta druga to takie lata 90te
Jednak największe wrażenie zrobiły na mnie bloki: w samym centrum wraz z domem towarowym
Hotelu *** zamienionego na robotniczy
Oraz osiedle obok dworca za surową wielką płytę i detate
W przypadku Komarom/Komarno to słowacka część jest znacznie bardziej atrakcyjna. Inaczej niż w Ostrzyhomiu i Szturowie tutaj mamy chyba do czynienia nie z dwoma miastami tylko częściami miasta po dwóch brzegach Dunaju.
W Komarom z tego co obczaiłem na zdjęciach jest fort, którego nie oglądałem. Ja widziałem tylko dom Koleje Mazowieckie
i Tesco przy granicy, bo tak się porobiło, że na Węgrzech wiele towarów jest tańszych niż na Słowacji
Krótki wieczorny spacer po Komarnie wskazuje, że tu znajdzie się kilka ciekawych rzeczy. Na pewno jeden biurowy budynek.
Jest też trochę pomników. Mnie zafrapował ten.
W 1965 roku w tych okolicach była tragiczna powódź, osoba na pomniku wygląda trochę jak marynarz, ale ten karabin?
Jutro ciąg dalszy zwiedzania Komarna i droga na północDziękuję bardzo, dziś zauważyłem drugą część pomnika, zadbanego na bieżąco.
W sumie to należy go chyba odbierać w kategorii żartu. Ruski marynarz oswobodziciel, z roku w którym kraj nawiedziła największa powódź!
Sam marynarz nie jest tak bez sensu jak mogłoby się wydawać, bo Komarno to miasto portowe (a nawet stoczniowe), zresztą polska marynarka wojenna też zaczynała na Prypeci i niewiele się od tamtych czasów rozwinęła mimo dostępu do morza
Na dodatek o jakim wyzwoleniu możemy mówić, kiedy w czasie wojny Słowacy mieli swoje, choć faszystowskie państwo, które po wyzwoleniu przestało istnieć.
Ale skoro nie zbuzyli pomnika to może teraz oczekują wyzwolenia od Europy?
Podobnie tamtejsza twierdza nie robi specjalnego wrażenia
Na starym mieście jest jeden przyjemny budynek, niestety zasłonięty jakąś religijną instalacją bez wartości artystycznej
Moim ulubionym budynkiem, wypatrzonym już wczoraj okazał się ten biurowiec